Związkowcy napisali list do Timmermansa. "Wołamy o pomoc i prosimy o zrozumienie"
Związkowcy z kopalni i elektrowni węgla brunatnego GK ZE PAK skierowali list z apelem o pomoc do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. Związkowcy ostrzegają, że tempo wzrostu opłat za emisję CO2 i brak wsparcia dla elektrowni korzystających z węgla spowoduje wkrótce masowe zwolnienia, a oni zostaną na lodzie. "Wołamy o pomoc i prosimy o zrozumienie" - napisali.
"Związki zawodowe wspólnie z Zarządem ZE PAK opracowały projekt programu wspierającego pracowników GK ZE PAK, który wpisuje się w Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (FST). Program ten umożliwi wsparcie pracowników GK ZE PAK pod warunkiem zasilenia go środkami z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Tymczasem środki te ciągle jeszcze nie zostały udostępnione dla potrzeb finansowania transformacji regionów górniczych w Polsce" - czytamy na stronie Grupy ZE PAK.
Z związku z obawami o swoją przyszłość związkowcy zwrócili się o pomoc do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa.
"Nie wierzymy już w Warszawę"
"Stoimy na przodku na transformacji i z każdym kolejnym krokiem widzimy, jak duża jest przepaść przed nami. Dlatego wołamy o pomoc, ale już nie wierzymy w Warszawę i apelujemy do Brukseli" - czytamy w liście.
Związkowcy podkreślają, że w przeciwieństwie do pozostałych regionów węglowych w Polsce, Zagłębie Konińsko-Tureckie jest jedynym z jasno zadeklarowaną datą odejścia od węgla.
"Nasz pracodawca, Grupa ZE PAK, nie widzi ekonomicznego sensu w budowie nowych odkrywek i działalności po 2030 r. (...) Zarząd grupy podjął decyzję i musieliśmy się z nią pogodzić" - piszą związkowcy.
ZOBACZ: Walka o korzystne dla Polski zapisy dot. gazu ziemnego. Europosłowie piszą do KE
Jak zapewniają, chcą się przygotować na to, co nieuniknione, czyli dalsze zwolnienia z kopalni i elektrowni.
"Nie wierzmy jednak w skuteczność urzędów pracy ani piękne słowa o sprawiedliwej transformacji" - podkreślają.
"Rząd w Warszawie oraz władze regionalne w Poznaniu i Koninie przygotowują się do otrzymania środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jak zaproponowało Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej w projekcie umowy partnerstwa, region koniński miałby uzyskać zaledwie 10 proc. z łącznie 3,5 mld euro, które UE przewiduje dla Polski. Jak zwykle to Górny Śląsk jest beneficjentem tego programu, a pozostałe regiony węglowe w Polsce będą mogły zjeść resztki i popatrzeć na prawdziwą ucztę" - przypominają.
"Bez dalszej kroplówki nie pociągniemy dalej"
Związkowcy twierdzą, że nikt nie dostrzega pracowników sektora węgla brunatnego. "Jeśli cokolwiek z tych środków dostaniemy, to stanowczo za późno i nie na programy, które pomogą nam znaleźć pracę poza strukturą dotychczasowego pracodawcy. Mimo pięknych słów i deklaracji o tym, że transformacja w Wielkopolsce Wschodniej będzie sprawiedliwa, nie wierzymy, że dla 4 tys. pracowników Grupy ZE PAK powstaną alternatywne miejsca pracy" - napisali.
ZOBACZ: "Katastrofa energetyczna i społeczna". Górnicze związki zapowiadają protesty
Związkowcy przewidują, że zamknięcie ostatniej elektrowni Pątnów II i odkrywki Tomisławice nastąpi nie w 2030 r., jak ogłoszono w zielonych kierunkach strategii ZE PAK, ale już w 2025 r., kiedy skończy się ostatni kontrakt elektrowni na rynku mocy.
"Bez dalszej kroplówki nie pociągniemy dalej, a umowa społeczna jasno pokazała, że o węglu brunatnym Warszawa nie myśli" - dodali.
Przywołali również raport Fundacji Instrat o Wielkopolsce Wschodniej, który przewiduje, że "szybsze tempo zamknięcia odkrywek i kopalni wymusi zwolnienia większe o średnio 30 proc. w skali roku niż do tej pory".
"Wołamy o pomoc i prosimy o zrozumienie"
W liście do Fransa Timmermansa apelują o jak najszybsze uruchomienie środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
"W normalnym tempie pracy regionów i ministerstw, które kłócą się o polityczną kontrolę nad Funduszem Sprawiedliwej Transformacji, lider odchodzenia od węgla w Polsce dostanie środki najwcześniej za półtora roku od teraz. Tym liderem, a jednocześnie największą ofiarą szybkiej dekarbonizacji, jesteśmy my - pracownicy Grupy ZE PAK" - wskazują.
"Wołamy o pomoc i prosimy o zrozumienie – skoro nie da się utrzymać zatrudnienia w kopalni i elektrowniach (...) to chcemy mieć pewność, że znajdą się nowe miejsca pracy i pracodawcy, którzy zechcą nas zatrudnić" - napisali.
ZOBACZ: Morawiecki: czyste środowisko to jest nasz narodowy cel
Jak dodali nie przekonują ich również "miraże o rozwoju gospodarki wodorowej w Wielkopolsce Wschodniej".
"Razem z pracodawcą przygotowaliśmy program podnoszenia i zmiany kwalifikacji dla ponad 3 tys. pracowników, którzy stracą pracę w ciągu najbliższych pięciu-dziesięciu lat. Szacujemy jego koszt na 220 do 330 mln złotych, czyli zaledwie 12–20 proc. tego, co Wielkopolska Wschodnia może dostać z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji" - czytamy.
"Jesteśmy gotowi transformować się dalej, ale musimy mieć pewność, że Bruksela i Warszawa będą tak samo jak o Śląsku, myśleć również o Koninie" - dodali na koniec.
Czytaj więcej