Polski dziennikarz wypuszczony z aresztu w Birmie w drodze do domu

Polska
Polski dziennikarz wypuszczony z aresztu w Birmie w drodze do domu
Pixabay
Dziennikarz wyleciał w czwartek z Rangunu i jest już w drodze do Polski

Robert Bociąga, dziennikarz aresztowany w Birmie 11 marca podczas fotografowania demonstracji, wyleciał w czwartek z Rangunu i jest już w drodze do Polski.

W czasie rozmowy przeprowadzonej w oczekiwaniu na lot do kraju, Robert Bociąga powiedział, że przed podróżą zwrócono mu zarekwirowany sprzęt i że czuje się dobrze.

 

Dziennikarz wyszedł na wolność w środę, spędziwszy 13 dni w policyjnym areszcie w leżącym w środkowej części kraju mieście Taunggyi, stolicy stanu Szan.

 

Od 2020 roku współpracował z międzynarodowymi mediami, a w Birmie relacjonował protesty przeciwko przewrotowi wojskowemu między innymi dla niemieckiej agencji informacyjnej dpa oraz amerykańskiej stacji CNN.

 

Dziennikarz pobity w czasie ulicznej demonstracji

 

11 marca w czasie fotografowania ulicznej demonstracji w Taunggyi został otoczony i pobity przez żołnierzy, a następnie zatrzymany przez policję i przewieziony do aresztu. Jak zaznaczył, podczas przesłuchania był traktowany lepiej niż Birmańczycy. Dostęp do pomocy prawnej zapewniła mu działająca w terenie organizacja pozarządowa. Ostatecznie w poniedziałek sąd ukarał dziennikarza na podstawie przepisów imigracyjnych grzywną 200 tys. kiatów (ok. 550 zł) za brak ważnej wizy i nakazał jego deportację.

 

"Z ulgą przyjęliśmy wiadomość, że pan Bociąga opuścił dziś rano Mjanmę" - napisało w oświadczeniu przesłanym w czwartek PAP federalne ministerstwo spraw zagranicznych Niemiec. Ambasada RFN w Rangunie reprezentuje w sprawach konsularnych Polskę, która nie ma w Birmie swojej placówki. "W koordynacji z polską ambasadą w Bangkoku oraz prawnikami niemiecka ambasada intensywnie dążyła do uzyskania dostępu konsularnego i szybkiego rozwiązania sprawy" - napisano w oświadczeniu. "Jesteśmy przekonani, że dziennikarze wszędzie na świecie muszą mieć możliwość wykonywania swojej pracy bez restrykcji, gróźb i represji" - dodali niemieccy dyplomaci.

 

ZOBACZ: Birma. Polski dziennikarz uwolniony. MSZ dziękuje niemieckiej ambasadzie za wsparcie

 

Polskie MSZ podziękowało na Twitterze ambasadzie Niemiec w Rangunie za "wsparcie w udzieleniu pomocy obywatelowi RP".

 

Szybki dostęp do pomocy prawnej polski dziennikarz uzyskał dzięki organizacji International Bridges to Justice (IBJ), zapewniającej adwokatów osobom oskarżonym w sprawach kryminalnych. Miriam Chinnappa, dyrektorka IBJ ds. Birmy, podkreśliła, że sytuacja Roberta Bociągi była bardzo niepewna, lecz sprawę udało się rozwiązać dzięki doświadczeniu i dobrej reputacji jej prawników. - Jedno z naszych biur od prawie czterech lat mieści się w Taunggyi - wyjaśniła. - Informację o zatrzymaniu polskiego obywatela otrzymaliśmy od pracownika sądu. Naszej prawniczce udało się wynegocjować z policją dostęp do Roberta, a po uzyskaniu informacji o stawianych mu zarzutach skontaktowała się z niemiecką ambasadą.

 

Jak podkreśliła, szybka reakcja w podobnych sprawach ma fundamentalne znaczenie ze względu na bezpieczeństwo zatrzymanych. - Na długo przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego i nawet w zwykłych okolicznościach zdarza się, że zatrzymani nie są stawiani przed sądem i bywają maltretowani podczas przesłuchań - zaznaczyła.

 

Chinnappa oceniła, że na korzyść polskiego dziennikarza mógł zadziałać fakt, że był cudzoziemcem. - Niewykluczone, że władze chciały zamknąć sprawę tak szybko, jak to możliwe, i wypuścić go po zasądzeniu minimalnej grzywny, żeby uniknąć międzynarodowej reakcji. Ale wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdyby do oskarżenia doszło w dużym mieście, takim jak Rangun albo Mandalaj - powiedziała.

 

Redaktor naczelny agencji dpa Sven Goesmann wyraził wdzięczność IBJ i dyplomatom za pomoc swojemu współpracownikowi. - Sytuacja dziennikarzy w Birmie jest coraz bardziej napięta i grozi im tam coraz więcej niebezpieczeństw. Stosujemy specjalne środki ostrożności, żeby umożliwić dalszą pracę naszym birmańskim reporterom, którzy nadal są w terenie - zapewnił. 

 

Według działającego w Birmie i Tajlandii Stowarzyszenia Pomocy Więźniom Politycznym od chwili dokonania zamachu stanu wojskowe władze zatrzymały blisko 40 dziennikarzy relacjonujących protesty przeciwko armii. Wielu z nich postawiono zarzuty na podstawie przepisów o zniesławieniu i działalności wywrotowej.

emi/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie