Zabójstwo czy śmierć z wychłodzenia? Rodzina chce wznowienia śledztwa

Polska
Zabójstwo czy śmierć z wychłodzenia? Rodzina chce wznowienia śledztwa
Interwencja
Zabójstwo czy śmierć z wychłodzenia? Rodzina chce wznowienia śledztwa

Bliscy Jakuba Kazały nie wierzą, że 20-latek zmarł z wychłodzenia na bagnach w Rawie Mazowieckiej. Są przekonani, że jego ciało ktoś tam podrzucił, bo teren wcześniej sprawdzała policja m.in. z użyciem helikoptera. W dniu zaginięcia Jakub był ze swoją dziewczyną na imprezie. Jego ciało znaleziono niedaleko bloków, gdzie mieszkał jej dawnych chłopak.

Jakub Kazała miał 20 lat. Mieszkał w Świdrygałach – małej miejscowości w województwie łódzkim. Zaocznie studiował budownictwo na Politechnice Warszawskiej. Od pół roku miał też dziewczynę – o rok starszą Aleksandrę W.

 

- Kuba był w niej szaleńczo zakochany. Był gotowy zrobić dla niej wszystko – opowiada Justyna Kazała, matka Jakuba. Aleksandra W. utrzymywała bliskie kontakty również z Sebastianem K.

 

- Wiemy, że był zamieszany w jakieś środowisko narkotykowe, nawet w jakiś handel narkotykami dodaje Justyna Kazała.

 

Według Sławomira Mentryckiego z Prokuratury Rejonowej w Rawie Mazowieckiej „Sebastian K. kiedyś powiedział w złości, by Jakub Kazała nie pokazywał się na terenie Białej Rawskiej, bo zrobi mu krzywdę”.

 

- Ola w swoich zeznaniach powiedziała, że Sebastian mógłby pobić Kubę czy zabić – nie jest pewna. Jest to w zeznaniach – mówi Ewelina Franaszek, ciotka Jakuba.

 

Jest 26 grudnia 2014 roku, drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Tego dnia Jakub razem z Aleksandrą wybierają się na imprezę. Jadą do jej przyjaciół do Białej Rawskiej. Jakub jest u nich pierwszy raz. Do domu ma wrócić następnego dnia rano.

 

- Impreza przebiegła dziwnie. Ona tworzyła taką nerwową atmosferę – opowiada znajoma Aleksandry W.

 

- Ciągle zbiegała do toalety na dół, pomimo że na górze również była toaleta, ona zbiegała do tej toalety na dół – przytacza zasłyszaną relację Ewelina Franaszek, ciotka Jakuba.

 

"Twierdziła, że była pijana i nic nie pamięta"

 

Jak ustalili bliscy zmarłego, na imprezie były cztery osoby. Wypito 0,7 litra wódki oraz nieco nalewki.

 

- Pół godziny po północy Jakub Kazała wraz z dziewczyną opuścił to przyjęcie i szli pieszo na postój taksówek – informuje Sławomir Mentrycki z prokuratury w Rawie Mazowieckiej.

 

- Za pierwszym razem zeznała, że się nie kłócili. Kuba odszedł w swoją stronę, ona wzięła jego telefon i z jego telefonem udała się w kierunku przeciwnym – mówi Sylwester Kazała, ojciec Jakuba.

 

Jednak według bliskich zmarłego nagranie z monitoringu wskazuje, że „doszło między nimi do jakiejś sprzeczki”.

 

- Twierdziła, że była pijana i nic nie pamięta. Pijana nie była, bo Ola po pierwszych dwóch kieliszkach zwymiotowała i powiedziała, że już więcej alkoholu nie chce, potem już nie piła nic – relacjonuje znajoma Aleksandry W.

 

- Ta dziewczyna wie wszystko. Uważam, że tam jest cała tajemnica, ona wie – mówi Sylwester Kazała, ojciec Jakuba.

 

Aleksandra W. dotarła na postój taksówek, tam poprosiła kierowcę, by pomógł jej odnaleźć Jakuba. Jak to się stało, że się to nie udało?

 

- Bardzo prosto. 100 metrów od skrzyżowania jest taka polna droga i w nią skręcił Jakub Kazała – informuje Sławomir Mentrycki z prokuratury w Rawie Mazowieckiej.

 

- Tej nocy spadł świeży śnieg i gdyby syn tamtędy przechodził, byłyby ślady. A tutaj żadnych śladów nie było – odpowiada Sylwester Kazała.

Następnego dnia Jakub nie pojawia się w domu. Jego ojciec zgłasza na policji jego zaginięcie. Rozpoczynają się zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Bierze w nich udział ponad sto osób. Do poszukiwań użyty zostaje helikopter i psy tropiące.

 

- Jedna z policjantek, która brała udział w poszukiwaniach, podniosła z ziemi kluczyk od samochodu syna. Wzięła go do ręki i pytała jeszcze kolegów, czy może któryś nie zgubił, bo znalazła. Tym samym zatarła jakikolwiek materiał DNA, ślad linii papilarnych – tłumaczy Ewelina Franaszek, ciotka Jakuba.

 

- W zbiorniku wodnym został znaleziony but. Był przymarznięty podeszwą do góry – mówi  Sylwester Kazała.

 

"Nie ma innej możliwości jak podrzucenie ciała"

 

Ciało Jakuba zostaje odnalezione po trzech tygodniach od zaginięcia. Natrafia na nie policyjny pies – sto metrów od miejsca, w którym odkryto but chłopaka. Zwłoki leżą na bagnach - w leśnym zagajniku, z dala od zabudowań, dwa kilometry od miejsca, w którym Jakub widziany był po raz ostatni. Rodzina twierdzi, że je podrzucono, bo miejsce było wcześniej sprawdzane.

 

- Tutaj masa ludzi przechodziła. Panowie policjanci wisieli helikopterem dokładnie nad tym miejscem, gdzie Kuba został odnaleziony, dlaczego tego ciała tam nie było, a nagle się znalazło? – wskazują ojciec i ciotka Kuby.

 

- Nie ma innej możliwości jak podrzucenie ciała. Skoro najpierw znalazł się kluczyk i but, przeszukane zostało wszystko, źdźbło po źdźble, a za parę dni znajduje się tam ciało... – uważa Przemysław Jabłonowski, przyjaciel nieżyjącego Jakuba.

 

- Spodnie są ściągnięte do połowy uda, pasek zapięty… Nie widzę sensu, żeby ściągał spodnie na siłę bez odpięcia paska, tak? – dodaje Ewelina Franaszek, ciotka Jakuba.

 

- Tam są wysokie drzewa (które nie miały wtedy liści – red.). Pilot zeznał, że nie zauważyliby stamtąd tego ciała, po prostu – tłumaczy Sławomir Mentrycki z prokuratury w Rawie Mazowieckiej.

 

Odnosząc się do roznegliżowanych zwłok wskazuje, że "hipotermia powoduje, iż człowiek traci świadomość i orientację w terenie. Zaczyna być mu jeszcze bardziej gorąco. Fałszywe uczucie gorąca. Zaczyna się rozbierać".

 

- Cały teren  jest w suchych gałęziach, ciernie, noc i mamy przy znalezieniu nietknięty naskórek. Nieuszkodzony naskórek stopy – przedstawia kolejny argument ojciec Kuby.

 

Znajomi chłopaka przeszli trasę, jaką miałby pokonać Kuba feralnej nocy, by udowodnić, że powinien mieć ubrudzony w błocie co najmniej but.

 

- A kto zaręczy, że on akurat tamtędy przeszedł, a nie zgubił buta i się nie wycofał? Nikt tego nie wie w tym momencie. Zgubiony but w jednym miejscu, kluczyki w drugim miejscu, okrzemki na odzieży. On tam chodził i się przewracał, po prostu – mówi Sławomir Mentrycki z prokuratury w Rawie Mazowieckiej.

 

WIDEO: reportaż "Interwencja"

  

Według śledczych Jakub zmarł z wychłodzenia.

 

- Sekcja zwłok wykazała również obrzęk mózgu, co mogłoby wskazywać na uduszenie – uważa Ewelina Franaszek, ciotka Jakuba.

 

Bliscy wskazują też, że na osiedlu niedaleko miejsca znalezienia ciała mieszka były chłopak Aleksandry W. – Sebastian K.

 

- Sprawdzaliśmy alibi Sebastiana K. i nie ma żadnych dowodów, aby on miał jakiś związek z tym przestępstwem – zapewnia Sławomir Mentrycki z prokuratury w Rawie Mazowieckiej.

 

- On całe święta nie wychodził z domu. On tego Kuby w ogóle nie znał – mówi matka Sebastiana K. i zamyka drzwi, gdy próbujemy dotrzeć do mężczyzny.

 

Aleksandra W. została zbadana wariografem, ale badanie zostało przerwane, ponieważ była pod wpływem środków psychotropowych.

 

- Nie ponowiono tego badania, ponieważ nie było na to zgody świadka, już się nie godził na to badanie. Ma takie prawo – tłumaczy Sławomir Mentrycki.

 

Aleksandra W. ma dziś innego partnera. Jest także matką - ma dwoje dzieci. Skontaktowaliśmy się z nią za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych. Odmówiła rozmowy. Tymczasem w czerwcu 2017 roku śledztwo w sprawie śmierci Jakuba zostało umorzone.

 

- Na sto procent Jakub Kazała zmarł w wyniku hipotermii i pewne jest, że nikt nie przyczynił się do jego śmierci – zapewnia Sławomir Mentrycki.

 

- Tutaj to tej sprawy nie wyjaśnią. Jest ewidentnie zamiatana pod dywan, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że kogoś kryją – uważa Ewelina Franaszek, ciotka nieżyjącego Jakuba.

zdr/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie