"To wygląda strasznie, makabrycznie". Polski kierowca o sytuacji na granicy

Świat
"To wygląda strasznie, makabrycznie". Polski kierowca o sytuacji na granicy
Polsat News
W związku z nową odmianą koronawirusa, która rozprzestrzenia się w Anglii, Francja zamknęła granicę dla przyjazdów z Wielkiej Brytanii na 48 godzin

Tysiące kierowców ciężarówek wciąż oczekują na możliwość wyjazdu z Wielkiej Brytanii. Wśród nich jest wielu Polaków. Jednym z tych, którym udało się wrócić do kraju na święta, jest pan Piotr. Mężczyzna opowiedział w Polsat News o sytuacji jaka panuje na granicy. - To wygląda strasznie, makabrycznie - przekazał.

W związku z nową odmianą koronawirusa, która rozprzestrzenia się w Anglii, w niedzielę Francja zamknęła granicę dla przyjazdów z Wielkiej Brytanii na 48 godzin, przy czym nie dotyczyło to tylko ruchu pasażerskiego, ale też transportu towarów.

 

Ogromne kolejki

 

Skutkiem tego było powstanie ogromnych korków przy dojeździe do Dover, gdzie znajduje się port promowy oraz wjazd do tunelu pod kanałem La Manche. Jak podawały w środę rano brytyjskie media, w hrabstwie Kent, skąd odpływają promy do Francji i gdzie znajduje się wjazd do tunelu pod kanałem La Manche, w kolejkach czekało już ok. 6000 ciężarówek.

 

ZOBACZ: Francja przywróciła możliwość wjazdu na swoje terytorium z Wielkiej Brytanii

 

O północy z wtorku na środę Francja częściowo przywróciła możliwość wjazdu na swoje terytorium z Wielkiej Brytanii. Dotyczy to obywateli Francji i pozostałych państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz ich współmałżonków i dzieci, rezydentów Francji i pozostałych państw EOG oraz osób - niezależnie od narodowości - odbywających niezbędne podróże, w tym personelu medycznego walczącego z Covid-19, osób zajmujących się międzynarodowym transportem towarów, załóg kutrów rybackich oraz kierowców autobusów i pociągów.

 

Według władz brytyjskich rozładowanie kolejek w Dover i okolicach potrwa co najmniej 3-4 dni. Oznacza to, że większość kierowców ciężarówek spędzi święta w samochodach lub na parkingach.

 

"To nie jest przyjemny widok"

 

Jednym z kierowców, którym udało się opuścić Wielką Brytanię i wrócić do Polski jest Piotr Zawiliński, kierowca w firmie Trans Glass Przewóz Osób i Paczek. Mężczyźnie udało się szybko zrobić test i dzięki temu mógł wyjechać z Wysp.

 

- Jesteśmy już w bazie, rozliczamy się, to jest już koniec naszej podróży - powiedział w Polsat News. 

 

Pan Piotr przekazał, że wszystkim bardzo spieszyło się z powrotem do kraju, bo chcieli zdążyć na święta. 

 

ZOBACZ: Prezydent i premier interweniują w sprawie ciężarówek na granicy brytyjsko-francuskiej

 

- Jak już dostaliśmy tę "przepustkę powrotu do domu", to stanęliśmy w trasie może ze dwa razy dosłownie. Cały czas był jeden wielki ogień do domu - stwierdził. 

 

Jak przekazał cała sytuacja kosztowała go sporo nerwów i stresu. Zaapelował również do polskich władz o pomoc kierowcom, którzy nie mieli tyle szczęścia co on i wciąż czekają na możliwość wyjazdu z Wielkiej Brytanii.

 

- My to widzieliśmy na własne oczy. To nie jest przyjemny widok - stwierdził. - To wygląda strasznie, makabrycznie. A oni tam jeszcze czekają i pewnie długo będą jeszcze czekać - dodał. 

 

WIDEO: Rozmowa z Piotrem Zawilińskim w Polsat News

  

Święta w samochodzie

 

Wśród kierowców, którzy czekają na granicy dominuje smutek, frustracja a nawet wściekłość. Wszyscy mają świadomość, że na powrót do Polski na święta nie ma już żadnych szans. Kierowcy zwracają również uwagę na brak informacji, brak dostępu do łazienek czy toalet oraz bezradność brytyjskiej policji.

 

- To bardzo specyficzny zawód. Niektórzy kierowcy robią krótkie kursy, tam i z powrotem, ale spora część wyjeżdża w trasę na kilka tygodni, a później wraca do domu na tydzień czy dwa. To bardzo odbija się na życiu rodzinnym, stąd wśród kierowców jest tylu rozwodników - opowiada jeden z polskich kierowców, Przemek. On w trasie jest od początku listopada.

 

ZOBACZ: Dover. Starcia kierowców z angielską policją. Chcą wyjechać z kraju

 

- Z jednej strony, każdy wie, z czym łączy się ta praca. Z drugiej - tu jest teraz mnóstwo osobistych dramatów. To, że na Sylwestra wiele razy byłem w trasie, to drobiazg, ale Boże Narodzenie każdy jednak chce spędzać w domu, z rodziną. Ja w tym roku miałem pierwszy raz od pięciu lat spędzać święta z córką z pierwszego małżeństwa. Ale w końcu musiałem jej powiedzieć, że nie przyjadę. I takie rzeczy bolą bardziej niż cokolwiek innego - mówi.

 

Część kierowców, zapytana o to, jak sobie wyobraża spędzenie świąt w takiej sytuacji, ze smutkiem, ale jednak spokojnie odpowiada, że usiądzie koło samochodów, coś razem zjedzą, wypiją i jakoś to będzie. Ale u niektórych widać było buzującą wściekłość, którą podsyca wypijane dla zabicia czasu piwo. Już w środę rano, kiedy mimo tego, że Francja otworzyła granicę, kolejka na prom się nie ruszyła, doszło do przepychanek między sporą grupą kierowców a policją. - Jak długo można tak trwać, skoro nie mamy nawet toalety, do której można pójść. Zwierzęta tu mają lepiej. Jeśli coś się nie ruszy, to ludzie po prostu nie wytrzymają - ostrzega jeden z nich.

 

Pomoc dla kierowców

 

Polskim kierowcom, którzy stanowią największą grupę wśród czekających na wyjazd z Wielkiej Brytanii, pomagają służby konsularne, a także organizacje polonijne i wiele osób prywatnych.

 

- Sytuacja jest bardzo trudna, bo liczby czekających na wyjazd kierowców idą w tysiące, a każdy chciałby być z rodziną na święta. Dostajemy dużo telefonów, również od rodzin, z pytaniami, kiedy ta sytuacja zostanie rozwiązana. Staramy się być tutaj codziennie, aby dostarczać jedzenie, wodę i tę naszą pomoc będziemy kontynuowali przez najbliższe dni, a dzisiaj i jutro do tego standardowego jedzenia dokładamy ciasta świąteczne. To oczywiście nie zastąpi ciepła rodzinnego, ale jest symbolem solidarności i cieszymy się, że jesteśmy świadkami dużej mobilizacji różnych organizacji i ludzi dobrej woli, którzy dostarczają kierowcom jedzenie, środki czystości, ale też dodają im wsparcia - mówił w środę wieczorem konsul RP w Londynie Mateusz Stąsiek.

"Nieustannie pracujemy nad rozwiązaniem"

W czwartek pod przewodnictwem wiceministrów Szymona Szynkowskiego vel Sęka oraz Marcina Przydacza w resorcie dyplomacji zebrał się Zespół Zarządzania Kryzysowego, koordynujący pomoc polskim kierowcom.

 

Szynkowski vel Sęk poinformował na Twitterze, że na miejscu w Dover obecni są konsulowie i ambasador. Zapowiedział też nadzwyczajne rozwiązania celem pomocy kierowcom. Nie sprecyzował, jakie konkretnie.

 

ZOBACZ: Nowe przypadki koronawirusa w Polsce. Dane ministerstwa, 24 grudnia

 

"Dziś od rana nieustannie pracujemy nad rozwiązaniem problemów kierowców w Dover. Wszystkie siły i środki konsularne są wykorzystywane, na miejscu obecni konsulowie i Ambasador. Ponieważ sytuacja jest b. trudna, planujemy w krótkim czasie dodatkowe rozwiązania nadzwyczajne" - napisał na Twitterze wiceszef MSZ.

Ambasada RP: pierwsi polscy kierowcy są już we Francji

Pierwsi polscy kierowcy, którzy od kilku dni czekali ma możliwość przeprawy przez kanał La Manche, są już na terytorium Francji - poinformowała w czwartek wczesnym popołudniem w mediach społecznościowych ambasada RP w Londynie. Ambasada przekazała także, że Francja zniosła świąteczne ograniczenia ruchu pojazdów powyżej 7,5 tony dla powracających z Wielkiej Brytanii. Limit czasu pracy kierowców wydłużony o 2 godz. dziennie i 4 godz. tygodniowo.

 

ZOBACZ: Brytyjski minister: jest porozumienie z Francją ws. ruchu przez La Manche

 

Tymczasem brytyjski minister transportu Grant Shapps poinformował w czwartek, że uzgodnił ze swoim francuskim odpowiednikiem Jean-Baptiste Djebbarim, iż promy płynące przez kanał La Manche oraz pociąg jadący tunelem przez kanał będą działać w czasie świąt Bożego Narodzenia, by szybciej rozładować potężne korki po brytyjskiej stronie. Zwykle promy nie pływają w czasie świąt.

dk/ polsatnews.pl, Polsat News, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie