Obce mandaty i wyrok z Niemiec. "Strach sprzedać samochód"

Polska
Obce mandaty i wyrok z Niemiec. "Strach sprzedać samochód"
Interwencja
Pan Mirosław sprzedał swoje auto i powiadomił urzędników. Kilka tygodni później dostał mandat z Niemiec

Pan Mirosław sprzedał swoje stare auto i powiadomił o transakcji urzędników. Kilka miesięcy później dostał mandat… z Niemiec za przekroczenie prędkości. Później tamtejszy sąd nałożył na niego 1200 euro kary za niezapłacone, obowiązkowe ubezpieczenie OC. Okazało się, że osoba, która kupiła samochód nie przerejestrowała auta i jeździ używając starego dowodu rejestracyjnego. Materiał "Interwencji".

Pan Mirosław mieszka w Krakowie. Jeszcze do niedawna był taksówkarzem, ale z powodu epidemii koronawirusa klientów zabrakło. Mężczyzna musiał się przebranżowić i znalazł pracę w drukarni.

 

W ubiegłym roku pan Mirosław sprzedał swoje dwudziestoletnie auto. Za 500 zł. Mężczyzna o zbyciu samochodu poinformował Wydział Komunikacji w Urzędzie Miasta Krakowa.

 

ZOBACZ: Dzień przed kremacją zwłok dowiedziała się, że jej brat... żyje

 

Kilka miesięcy po sprzedaży auta przyszedł do pana Mirosława mandat w wysokości 100 euro z Niemiec. Okazało się, że osoba, która kupiła samochód nie przerejestrowała auta i jeździ używając starego dowodu z danymi pana Mirosława.

 

- Pół roku po sprzedaży samochodu dostałem mandat karny z Niemiec, dokładnie z miasta Görlitz, że osoba poruszająca się tym samochodem przekroczyła prędkość. Dołączono mi zdjęcie i poznałem tego pana, któremu sprzedałem samochód. Jak najszybciej odpisałem na to pismo, dołączając umowę sprzedaży i oświadczając, że ja nie jestem właścicielem auta i nie wiem, co z tym samochodem nadal się dzieje – opowiada Mirosław Konarski.

 

WIDEO: zobacz materiał "Interwencji"

  

Pomagało Ministerstwo

Z wyjaśnieniami sprawy pomagało mężczyźnie nawet Ministerstwo Cyfryzacji, które skierowało pismo do niemieckiej policji.

 

- Chcieliśmy sprostować to w systemie CEPiK, za które odpowiada Ministerstwo Cyfryzacji. Napisaliśmy i o dziwo szybko dostaliśmy odpowiedź, że oni mają w systemie CEPiK, że auto sprzedałem. Z automatu wysłali też pismo do policji w Niemczech – opowiada pan Mirosław.

 

ZOBACZ: Komis sprzedał auto - właścicielowi oddał jedną czwartą ceny

 

Kilka tygodni temu pana Mirosława zszokowało pismo z sądu z Niemiec, który nałożył na niego karę w wysokości 1200 euro. To kara za niezapłacone, obowiązkowe ubezpieczenie OC.

 

- Ostatnio przyszedł już nakaz sądowy bezpośrednio i o dziwo było napisane w nakazie sadowym, że to ja to auto prowadziłem i że to ja wiedziałem, że to auto nie było ubezpieczone – mówi.

 

- Piszą z sądu z Görlitz, że to mój mąż jechał tym autem 3 czerwca, ja wiem, że on wtedy obierał mnie z porodówki i nie było możliwości, żeby dotarł do tych – dodaje Weronika Konarska, żona pana Mirosława.

Trzymiesięczne zarobki

- To razem z kosztami sądowymi są moje dwu-, trzymiesięczne zarobki. A mam dwójkę małych dzieci, jestem taksówkarzem prowadzę firmę i obroty mi spadły o 50 procent. Trzy tygodnie temu zmieniłem pracę, bo nie byłem w stanie wyżyć na jeżdżeniu taksówką – tłumaczy pan Mirosław.

 

ZOBACZ: Bagaż na dachu dwa razy większy niż samochód. Policja zatrzymała kierowcę

 

Razem z mężczyzną reporterzy "Interwencji" udają się pod adres, który podał kupujący auto na umowie sprzedaży. Próbują odszukać nabywcę samochodu.

 

- Boże, to już sto lat temu, jak on się stąd wyprowadził. Nie ma go z 5 lat albo i lepiej – mówi dawna sąsiadka nabywcy auta.

 

- Nie wiem czy to on się porusza po terenie Niemiec. Nie wiem czy on tego auta gdzieś dalej nie sprzedał, nie wiem. Nie jestem w stanie się nawet dowiedzieć. Strach sprzedać samochód – podsumowuje pan Mirosław.

 

PS Pan Mirosław złożył kolejne odwołanie od nakazu zapłaty. Ministerstwo Cyfryzacji znowu obiecało pomoc i interwencję w sprawie pana Mirosława.

bas/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie