"Operacja burdel". Dziewulski o sobotnich działaniach policji
- Jeżeli wcześniejsze działanie policji nazywaliśmy operacją chaos, to co było ostatnio, to była operacja burdel. Widziałem masę policjantów, którzy nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić - mówił w "Debacie Dnia" o sobotnich strajkach Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta. Przewodniczący NSZZ Policjantów ocenił, że niekiedy interwencje posłów podczas protestów "służą podnoszeniu eskalacji".
W sobotę z okazji 102. rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych w całej Polsce odbyły się manifestacje Strajku Kobiet. Największa demonstracja pod hasłem "Warszawa Niepodległa - W imię matki, córki, siostry" odbyła się w stolicy. Funkcjonariusz policji użył podczas niej gazu łzawiącego wobec posłanki KO Barbary Nowackiej. Podczas jednej z wcześniejszych demonstracji gazu użyto wobec posłanki Magdaleny Biejat z Lewicy. O te wydarzenia pytała swoich gości w "Debacie Dnia" Agnieszka Gozdyra.
ZOBACZ: "W stylu marca '68", "coś w rodzaju pacyfikacji". Byli premierzy o działaniach policji
- Trzeba ustalić, jak rzeczywiście było. Nie chciałbym skazywać policjanta tylko na podstawie nagrania. Proszę mi wierzyć, że w przypadku policjantów stojących w szyku istnieje element zagrożenia. Biorąc jednak pod uwagę, że tym zagrożeniem była kobieta, nie przesadzałbym z tym elementem - mówił Dziewulski.
Jak dodał, być może policjant bądź jego koledzy widzieli lub słyszeli coś więcej, niż na nagraniu. - Gdybym stał na przeciwko tej kobiety, a zdarzały mi się takie sytuacje, nie użyłbym gazu, to byłby pewien dyshonor - podkreślił.
Wideo: goście "Debaty Dnia" rozmawiali o sobotnich manifestacjach w stolicy
- O tym, jak zachowują się policjanci decydują często oni sami, często decyduje - niestety - kierownictwo policji. Ale nie tylko kierownictwo, bowiem wróćmy do demonstracji, która miała miejsce 30 października. To była spokojna, doskonale ochraniana przez policję demonstracja, w której nie używano siły, a zwracano jedynie uwagę na zachowanie demonstrantów - mówił Dziewulski w Polsat News.
ZOBACZ: Nowacka: policjant uważał, że może psiknąć gazem w osobę niższą o pół głowy?
- Oceniam działanie policji dwufazowo. Jeżeli mieliśmy wcześniej działanie przed siedzibą telewizji i nazywaliśmy je operacją chaos, to co było ostatnio, to była operacja burdel. Widziałem masę policjantów, którzy naprawdę nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić - mówił Dziewulski.
"Błąd dowódcy"
- Jeżeli jest sytuacja, w której policja daje się w pewnym momencie otoczyć, jest to sytuacja z punktu widzenia taktyki operacyjnej policji zupełnie nie do pomyślenia. To był błąd dowódcy, który dopuścił do sytuacji, która nie miała prawa zaistnieć. Następny element jest piekielnie ważny. Oto policja pierwsza zostaje otoczona, a w drugim elemencie, kilka ulic dalej, policja otacza ludzi demonstrujących, którzy chcą się wydostać, a policja wzywa przez megafony do rozejścia się - wymieniał ekspert.
Jak mówił, legitymowanie jest "pewną formą nacisku, pokazania, iż kontrolujemy i wiemy, że tu byłeś".
W obronie funkcjonariuszy stanął przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. - Ubolewam nad tym, że dochodzi do takich sytuacji, jak w przypadku posłanek Nowackiej czy Biejat, ale legitymowanie nie jest środkiem przymusu. Niektórzy członkowie parlamentu jednak podnoszą poziom i atmosferę tych demonstracji. Jeżeli poseł pyta policjanta, dlaczego legitymuje, to nie wiem czy w momencie legitymowania to jest właściwa interwencja poselska. To służy podnoszeniu eskalacji tych wydarzeń - ocenił w "Debacie Dnia" Rafał Jankowski.
Czytaj więcej