Nie chcą wypłacić 100 tys. zł odszkodowania za spalony sklep

Polska
Nie chcą wypłacić 100 tys. zł odszkodowania za spalony sklep
Interwencja
"Interwencja": Nie chcą wypłacić 100 tys. zł odszkodowania za spalony sklep

Anna Paź-Ortyl walczy o odszkodowanie za spalony sklep. Gdy przyszło do likwidacji szkody, ubezpieczyciel stwierdził, że sklep był przenośny, a w dokumentach wpisano budynek z fundamentami. Pani Anna twierdzi, że to wina agentki ubezpieczeniowej, która była na miejscu i widziała, co ubezpiecza. Chodzi o 100 tys. zł. Reportaż "Interwencji".

Przewłoka, wieś w województwie świętokrzyskim. Na rodzinnej posesji 55-letniej pani Anny Paź-Ortyl przez wiele lat był mały sklep. Pani Anna była jego właścicielką.

 

- To było moje jedyne źródło utrzymania. Działalność prowadziłam od 1995 roku do ubiegłego roku – wspomina pani Anna.

 

Dom wraz z działką został dwa lata temu sprzedany. Pieniądze zostały podzielone między panią Annę i jej liczne rodzeństwo. Nowy właściciel pozwolił, aby sklep nadal funkcjonował w tym samym miejscu. Niestety, 5 września 2019 roku sklep spłonął, a ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania.

 

Ciężko poparzony syn i zrujnowane mieszkanie. Rodzina w potrzebie

 

Reporterka "Interwencji": Agentka tego towarzystwa ubezpieczeniowego widziała ten budynek przed spaleniem?

Pani Anna: Tak, oczywiście. Była ze mną na oględzinach, oglądała i ubezpieczyła. Ja ubezpieczałam sklep wolnoprzenośny, ruchomy, niezwiązany z gruntem, który był przygotowywany do przeniesienia w inną lokalizację.

Reporterka: A co agentka wpisała?

Pani Anna: A agentka wpisała jako budynek, który jakoby był związany z gruntem.

 

Sklep był ubezpieczony na 100 tys. zł. W polisie jest wyraźnie napisane, że jest to wariant od każdego ryzyka. Kobieta zapłaciła pełną składkę - 309 zł. Niestety Pocztowe Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych odmówiło wypłaty odszkodowania.

 

- Ubezpieczyciel odmówił z uwagi na to, że ten budynek, ten kiosk, nie jest przyłączony do gruntu – tłumaczy adwokat dr Leszek Kupiec, pełnomocnik pani Anny.

 

Proboszcz nie chciał protestujących kobiet, teraz jego nie chcą

 

- Pani agentka, która tu była, oglądała ze mną, była świadoma, jaki produkt mi sprzedaje i była świadoma, że ten sklep nie jest związany z gruntem, a mimo to wpisała jako budynek – podkreśla Anna Paź-Ortyl.

 

- Ubezpieczyciele co do zasady nie lubią dokonywać wypłaty. Mówi się, że ubezpieczyciele nie są po to, żeby dokonywać wypłaty, tylko by pobierać składki. Jeżeli są to niskie wypłaty, to oczywiście ubezpieczyciel często dokonuje takiej wypłaty. Jeżeli wypłaty są o wyższej wartości, no to jest szukanie dziury w całym – komentuje adwokat Bartosz Graś z kancelarii Graś i Wspólnicy.

 

Według Pocztowego Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych jest jeszcze inny powód odmowy odszkodowania. Według ubezpieczyciela ich agentka ubezpieczeniowa nigdy nie była na miejscu, gdzie jest sklep. Pani Anna twierdzi, że to nieprawda.

 

WIDEO: reportaż "Interwencji"

  

Uciążliwy lokator. Robactwo w bloku

 

- Sprawa tak naprawdę rozstrzyga się o to, czy faktycznie agent reprezentujący ubezpieczyciela był na miejscu i widział przedmiot ubezpieczenia, czy też nie. Jeżeli agent był na miejscu i widział przedmiot ubezpieczenie, to ubezpieczyciel ponosi odpowiedzialność, zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego. Ubezpieczyciel może oczywiście weryfikować, może dokonywać sprawdzenia. Natomiast z akt tego postępowania oraz z doświadczenia, z praktyki w podobnych przypadkach, ubezpieczyciel jest stroną i nie jest zainteresowany rozpoznaniem tej sprawy dogłębnie na swoją niekorzyść – mówi adwokat Graś.

 

- Ja skoro przyjeżdżam z agentką ubezpieczeniową, to ufam tej osobie i powierzam jej zawarcie tej umowy. Ona wie, co sprzedaje, a ja nie jestem profesjonalistką. Straciłam źródło utrzymania, stabilizację zatrudnienia i zarobkowania – podsumowuje Anna Paź-Ortyl.

zdr/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie