Oświadczenie zatrzymanej fotoreporterki. "Zostałam zaatakowana, bo błysnęłam fleszem"

Polska
Oświadczenie zatrzymanej fotoreporterki. "Zostałam zaatakowana, bo błysnęłam fleszem"
Justyna Rojek/East News
Zatrzymana przed MEN fotoreporterka Agata Grzybowska opuszcza komende policji na ul. Wilczej

Kiedy wykonywałam swoją pracę, zostałam zaatakowana przez policjanta tylko dlatego, że robiąc zdjęcie, błysnęłam mu w twarz fleszem. Absolutnie nie przyznaję się do stawianych mi zarzutów - napisała fotoreporterka Agata Grzybowska, która w poniedziałek została zatrzymana przez policję. Sprawą zajął się m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.

Fotoreporterka współpracująca m. in. z agencjami RATS i AP oraz "Gazetą Wyborczą" Agata Grzybowska w poniedziałek po godz. 19 została zwolniona po przesłuchaniu w komendzie policji przy ul. Wilczej.

 

Z nieoficjalnych informacji wynika, że postawiono jej zarzut. Miała podczas protestu pod siedzibą MEN naruszyć nietykalność policjanta, kopiąc go.

 

"Usiłowano mnie »podejść«, żebym przyznała się do winy"

 

W nocy z poniedziałku na wtorek Grzybowska opublikowała oświadczenie na Facebooku.

 

"Kiedy wykonywałam swoją pracę, fotografując protest pod Ministerstwem Edukacji Narodowej, zostałam zaatakowana przez policjanta (tylko dlatego, że robiąc zdjęcie, błysnęłam mu w twarz fleszem), a następnie mimo okazania legitymacji prasowej, siłą wrzucona do radiowozu, gdzie próbowano mi wmówić, że to ja byłam agresywna. Zostałam przewieziona na komendę na Wilczej, gdzie oskarżono mnie o naruszenie nietykalności osobistej policjanta. Usiłowano mnie »podejść«, żebym przyznała się do winy. Absolutnie nie przyznaję się do stawianych mi zarzutów" - napisała.

 

ZOBACZ: Zraniony przez policję fotoreporter: będę żądał wysokiego odszkodowania

 

Fotoreporterka podziękowała m.in. Ogólnopolskiemu Strajkowi Kobiet i wszystkim osobom, które zebrały się przed komisariatem przy Wilczej w akcie solidarności z nią i innymi zatrzymanymi.

 

 

"Status dziennikarza gwarantuje, że nie zostanie potraktowany jak strona konfliktu"

 

W związku z tymi wydarzeniami, we wtorek Rzecznik Praw Obywatelskich skierował do Komendanta Stołecznego Policji pismo z prośbą o wyjaśnienia w tej sprawie.

 

"Opisana sytuacja budzi wątpliwości z punktu widzenia przestrzegania wolności słowa. Podejmowane przez Policję takie czynności mogą bowiem wywołać efekt mrożący dla działalności prasy. Stąd też powinny być podejmowane z szczególną rozwagą" - wskazał w piśmie rzecznik.

 

Jak zaznaczył, przedstawiciele mediów powinni pozostać bezstronnymi obserwatorami wydarzeń. "Dotyczy to zwłaszcza demonstracji, starć i działań o charakterze siłowym. Status dziennikarza czy fotoreportera gwarantuje, że nie zostaną oni potraktowani jako jedna ze stron konfliktu" - podkreślił Adam Bodnar.

 

ZOBACZ: Kołakowski odszedł z klubu PiS. Będzie posłem niezrzeszonym

 

Rzecznik zwrócił też uwagę, że "obecność mediów podczas demonstracji służy m.in. przekazywaniu rzetelnych informacji, ale także monitorowaniu i nagłaśnianiu ewentualnych nieprawidłowości, w tym naruszeń praw człowieka, które mogą wystąpić w trakcie; może też pomóc w rozliczeniu osób odpowiedzialnych za nadużycia".

 

RPO podkreślił przy tym, że prawo do relacjonowania demonstracji przysługuje dziennikarzom niezależnie od tego, czy zgromadzenia mają legalny charakter czy pokojowy przebieg.

 

"Nielegalne demonstracje czy agresywny przebieg zgromadzenia może tym bardziej uzasadniać dostęp mediów. Fakt, że demonstracja ma nielegalny charakter czy agresywny przebieg zwiększa ryzyko konieczności zastosowania środków przymusu wobec protestujących, to zaś tym bardziej uzasadnia potrzebę zapewnienia mediom swobodnego dostępu do demonstracji oraz możliwości nagrywania interwencji policji" - wskazał rzecznik.

 

"Żadna legitymacja dziennikarska nie zwalnia z odpowiedzialności"

 

Rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Ciarka pytany w Polsat News o zatrzymanie fotoreporterki powiedział, że "ta pani naruszyła nietykalność cielesną policjanta, ona go uderzyła". - Wówczas pamiętajmy, że żadna legitymacja dziennikarska nie zwalnia z odpowiedzialności. W tym momencie policjant nie może sobie pozwolić na to - powiedział.

 

Jak dodał fotoreporterka została przewieziona na komendę, "gdzie zostały wykonane z nią czynności niezbędne w związku z przedstawieniem zarzutu". 

 

ZOBACZ: Zraniony przez policję fotoreporter: będę żądał wysokiego odszkodowania

 

We wtorek rano rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak komentował sprawę w rozmowie z reporterem Polsat News Piotrem Witkowskim.

 

Marczak powiedział, że "naruszona została nietykalność cielesna policjanta". - Tak będziemy podchodzić przy każdej interwencji bez względu na kto będzie agresorem. Policjanci będą reagować na przypadki naruszeń nietykalności i będą zatrzymywać poszczególne osoby" - zaznaczył.

 

Jak wskazał, "w tej konkretnej sytuacji mamy do czynienia z naruszeniem nietykalności policjanta, a nie do czynienia z osobą, która została zatrzymana, ponieważ wykonuje zawód dziennikarza". Poinformował też, że cztery inne osoby zostały zatrzymane z uwagi na naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, uszkodzenie pojazdu i odmowę podania danych.

 

Poniedziałkowe zdarzenia określił jako "kolejne kuriozalne wydarzenie, które nie powinno mieć miejsca". - Mówimy o kilku sytuacjach niebezpiecznych i trudnych do wytłumaczenia. Mówimy o osobach, które rzucały się pod jadący radiowóz. Same o siebie się przewracały (...) przyklejanie się do bramy MEN. To jest coś, co nie mieści się w logice - zaznaczył Marczak.

 

  

pgo/prz/wka/ polsatnews.pl, Polsat News, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie