Mogą stracić nowe mieszkania, bo upadł deweloper. "Oszukali nas, okradli"

Polska
Mogą stracić nowe mieszkania, bo upadł deweloper. "Oszukali nas, okradli"
"Interwencja"
Mieszkańcy obawiają się, że wkrótce będą musieli opuścić swoje mieszkania

- Każdego dnia boimy się, że nas wyrzucą – mówi "Interwencji" Anna Krauze, jedna z poszkodowanych mieszkanek osiedla przy ul. Miętowej w wielkopolskich Plewiskach. Około 130 osób kupiło tam mieszkania od dewelopera, który upadł, zanim przekazał akty własności lokali. Teraz syndyk chce sprzedać mieszkania, by odzyskać dług.

Anna Krauze 39-latka wraz z narzeczonym przez lata mieszkała w Irlandii. W 2014 roku para postanowiła wrócić na stałe do Polski. Znalazła wymarzone dla siebie mieszkanie. Miała w nim zacząć nowe życie. Tymczasem deweloper, od którego kupiła swoje "M" zbankrutował, a rodzinie grozi bezdomność.

 

- Za to mieszkanie zapłaciliśmy 144 tys. zł, a w remont minimum 50 tys. zł zostało zainwestowane. Oszczędności naszego życia – opowiada "Interwencji" Piotr Wałkucki, partner pani Anny.

 

ZOBACZ: Zbudują wielki blok obok zabytkowego parku. Protest mieszkańców

 

- Przypłaciłam to bardzo dużym stresem. Teraz byłam na zwolnieniu, po zawale serca. Jestem na lekach antydepresyjnych, no podupadłam na zdrowiu – przyznaje pani Anna.

 

"Szczęśliwi byliśmy tylko miesiąc"

 

W Plewiskach przy ulicy Miętowej wrze. Oszukanych przez poznańskiego dewelopera czuje się około 130 osób. Jedni kupowali lokale inwestycyjnie, inni by w nich zamieszkać. W ubiegłym roku okazało się, że jeden z banków skierował do sądu wniosek o upadłość spółki. Domaga się zwrotu 13 mln złotych.

 

- Sprzedałam dom z ogrodem i te pieniądze ze sprzedaży ulokowane są tu. Ja nie ma innych pieniędzy już – przyznaje Teresa Strykowska, mieszkanka osiedla.

 

WIDEO: Materiał "Interwencji"

  

 

- Szczęśliwi byliśmy tylko miesiąc. Kupiliśmy mieszkanie w kwietniu i dosłownie po trzech tygodniach została ogłoszona upadłość – wspomina Grażyna Brych, która zapłaciła za mieszkanie 250 tys. zł.

 

ZOBACZ: Ogrodzili teren i wkopali gazociągi. Właściciel ziemi był bezradny

 

- Mimo upływu lat deweloper nie wywiązał się ze swojego zobowiązania i nie przeniósł własności na kupujących. Nie rozliczył się też z bankiem - wyjaśnia "Interwencji" Hubert Sommerrey, radca prawny.

 

Upadł deweloper, który zdobywał branżowe wyróżnienia

 

"Deweloper realizował sprzedaż lokali i wydawał je kupującym z naruszeniem przepisów ustawy deweloperskiej i postanowień umowy kredytowej. (…) Umowy z niektórymi klientami zawierał bez wiedzy banku w zwykłej formie pisemnej, a klienci płacili deweloperowi gotówką. (…) Wierzyciele upadłej spółki, w tym mBank Hipoteczny, nie mają bezpośredniego wpływu na tok postępowania. Bank jest jednym ze 100 wierzycieli upadłej spółki" – brzmi oświadczenie Krzysztofa Olszewskiego, rzecznika prasowego mBanku, który udzielił kredytu deweloperowi, a teraz stara się odzyskać pieniądze.

 

- Poszliśmy do firmy rzetelnej, która w 2011 miała tytuł dewelopera roku – komentuje pani Marta, która również kupiła mieszkanie przy ul. Miętowej.

 

Dopiero ubiegłym roku najemcy dowiedzieli się o problemach finansowych dewelopera. Do tego Paweł W., czyli właściciel firmy - zmarł, a po członkach zarządu, czy pracownikach nie ma śladu. Dotarliśmy do Romana K., który według KRS-u jest prezesem spółki. Mężczyzna zaprzeczył, że kieruje spółką. O powodach tak ogromnych kłopotów finansowych spółki nie chciał rozmawiać.

 

ZOBACZ: Agresywny pies sąsiadów. Zaatakował 13-letnią Igę

 

- Próbowaliśmy dawać jakąś propozycje wykupu, czegokolwiek, jakiegoś porozumienia. Syndyk oznajmij, że nasze lokale zostaną zlicytowane po cenie rynkowej – mówi "Interwencji" Beata Stanizai.

 

"Nikt nie jest w stanie dopłacić połowy kwoty, którą już raz zapłacił"

 

- Jest szansa, że roszczenia wierzycieli zostaną zaspokojone, a mieszkania przynajmniej niektórym osobom uda się zachować. To wszystko zależy od tego jak będzie przebiegało postępowanie. Ile lokali uda się sprzedać i za jaką ceną – tłumaczy syndyk Krzysztof Szczepański.

 

Syndyk, by zaspokoić roszczenia banku, domaga się od najemców zwrotu zakupionych lokali. Mieszkańcy ulicy Miętowej obawiają się, że stracą mieszkania. Tak jak stracili zainwestowane oszczędności życia.

 

- Dzieląc 13 milionów złotych długu przez 140 mieszkań to na mieszkanie wychodzi jakieś 100 tysięcy złotych. To nikt na chwilę obecną nie jest w stanie dopłacić połowy kwoty, którą zapłacił już raz – komentuje Bartosz Cyger, mieszkaniec osiedla.

wka/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie