12-latek zmarł po pogryzieniu psa. Właściciel usłyszał zarzut

Polska
12-latek zmarł po pogryzieniu psa. Właściciel usłyszał zarzut
Zdjęcie poglądowe/pixabay
Pies pogryzł dwóch chłopców. Jeden z nich zmarł w szpitalu.

Zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich usłyszał we wtorek właściciel amerykańskiego pitbulteriera. Pies pogryzł dwóch chłopców. Jeden z nich zmarł w szpitalu. Mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.

Jak poinformowała we wtorek zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu prok. Beata Starzecka, zgromadzony do tej pory w śledztwie materiał dowodowy pozwolił postawić Mariuszowi S. zarzut narażenia małoletnich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich - 12-letniego Kamila.

 

Nie przyznał się

 

- Jak ustalono, Mariusz S. utrzymywał dwa psy rasy amerykański pitbulterier, czyli tej uznanej za agresywną i niebezpieczną, bez wymaganego pozwolenia, bez zapewnienia im warunków bezpiecznego bytowania. Nie zabezpieczył również dzieci i innych osób przed dostępem do tych zwierząt – wyjaśniła prok. Starzecka.

 

ZOBACZ: Amstaff pogryzł dzieci. Dwa razy w ciągu jednego dnia

 

Dodała, że podejrzany w czasie przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia, "po części sprzeczne z ustaleniami śledztwa", w których umniejszył swoją rolę w zdarzeniu. 

 

Wniosek o areszt

 

Prokuratura zamierza we wtorek złożyć do sądu wniosek o trzy miesiące aresztu dla Mariusza S.

 

Do tragedii doszło pod koniec września w jednym z mieszkań w Przemyślu. Tego dnia 12-letni Kamil odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymona. W jego mieszkaniu były dwa psy. W pewnym momencie jeden z nich zaatakował Kamila. Poszkodowany został także 11-letni Szymek próbujący bronić zaatakowanego kolegę.

 

W wyniku ataku psa Kamil doznał głębokich ran szyi, twarzy i klatki piersiowej, miał też złamaną rękę. Chłopiec trafił najpierw do szpitala w Przemyślu, potem został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie zmarł kilka dni później.

 

Natomiast rany Szymka nie zagrażały jego życiu.

pgo/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie