"Leżałam na podłodze i płakałam. Myślałam, że każdy dzień z dzieckiem będzie taki sam"
- Kiedy córka spała, stresowałam się, co zrobię jak się obudzi - opowiada Ewelina. - Myślałam, że każdy dzień z dzieckiem już zawsze będzie tak wyglądał i wyczerpywał - zwierza się Aneta. Depresja poporodowa to problem, który dotyka jedną na pięć kobiet po porodzie. Konsekwencje choroby bywają tragiczne.
Agnieszka wyrzuciła 11-miesięcznego synka z okna na pierwszym piętrze. O swoim zachowaniu miała później poinformować męża, który znalazł niemowlę na trawniku przed blokiem. Kobieta leczyła się psychiatrycznie, gdyż kilka miesięcy wcześniej próbowała pozbawić życia siebie i dziecko.
ZOBACZ: Matka wyrzuciła przez okno 11-miesięczne dziecko. Śledczy: cierpi na ciężką depresję
Ola wyszła wieczorem z mieszkania i już do niego nie wróciła. Kolejnego dnia jej ciało znaleziono w pobliskiej rzece. Osierociła trzymiesięcznego niemowlaka.
Obie kobiety cierpiały na depresję poporodową - problem dotykający nawet 20 proc. Polek, które niedawno urodziły dzieci. Połowa nie zgłasza się do lekarza.
Przytłaczające macierzyństwo
Według badań większość kobiet w pierwszych tygodniach po porodzie doświadcza stanu baby blues, czyli obniżenia nastroju, "smutku" poporodowego. Związany jest on z połogiem, więc zwykle sam też mija. Gdy tak się nie dzieje lub gdy przysłania całą radość z pierwszych tygodni macierzyństwa, warto udać się do specjalisty.
- Niepokojące są wyraźne zmiany w zachowaniu kobiety. Jeżeli staje się bardzo niespokojna, pobudzona, nie potrafi odpocząć nawet kiedy dziecko śpi. Lub na odwrót - jeżeli przestaje interesować się dzieckiem, wycofuje się, milknie - podkreśla w rozmowie z polsatnews.pl lek. psychiatra Joanna Krzyżanowska-Zbucka.
Główną cechą depresji poporodowej jest to, że matka nie jest w stanie właściwie zaopiekować się niemowlęciem. Do jej powstania mogą przyczynić się zmiany hormonalne w okresie połogu, przeżycia związane z porodem czy wyczerpującą opieką nad maluchem.
- Niedoczynność tarczycy wykryta w okresie okołoporodowym równa się depresji poporodowej - podkreśla dr n. med. Bożenna Horoszko-Husiatyńska, ginekolog-endokrynolog. - Jeśli pacjentka ma depresję w okresie poporodowym, w pierwszej kolejności należy zbadać poziom hormonu tarczycy. Jednocześnie warto skonsultować swój stan z psychiatrą - zaznacza.
ZOBACZ: W szpitalu zamieniono dzieci. Po 34 latach pani Elżbieta odnalazła biologicznego syna
Duże znaczenie mogą mieć również czynniki społeczne: samotne macierzyństwo, trudności finansowe, emigracja czy brak wsparcia ze strony partnera. Problem częściej dotyczy kobiet, które urodziły pierwsze dziecko, bądź u których epizod depresyjny pojawił się po wcześniejszym porodzie. Bardziej narażone są także bardzo młode matki i takie, które mają za sobą trudną ciążę, ciąże mnogie bądź urodziły chore lub niepełnosprawne dziecko. Sytuacja komplikuje się, jeśli pacjentka chorowała na depresję podczas ciąży.
"Koleżanki świetnie sobie radziły..."
- Kobieta, u której rozwija się depresja poporodowa, często ukrywa ten fakt przed samą sobą, a zwłaszcza przed otoczeniem, ponieważ jest skrępowana tym, że nie umie cieszyć się ze swego macierzyństwa. Rodzina jednak zwykle zauważa - nadmienia Joanna Krzyżanowska-Zbucka.
- To był ciężki czas. Dużo lęku, poczucie uwiązania w domu przy dziecku… Kiedy córka spała, stresowałam się, co zrobię jak się obudzi - tak swoje doświadczenia sprzed dwóch lat wspomina Ewelina. - Udawałam, że wszystko jest okej, bo czułam się w obowiązku odgrywać super mamę przed rodziną i znajomymi. Koleżanki z dziećmi świetnie sobie radziły, więc było mi wstyd przyznać, że nie daję rady. Zresztą moja mama i teściowa to takie "matki Polki", wiedziałam, że mnie nie zrozumieją. Również ze strony męża nie miałam emocjonalnego wsparcia. Kiedy mówiłam, że mi smutno, odpowiadał: "ale tobie jest ciągle smutno" - zwierza się młoda mama.
Kobieta jeszcze przed zajściem w ciążę leczyła się na depresję. - Po porodzie bardzo odczułam wahania hormonów, pobyt w szpitalu, regenerację po cesarskim cięciu. I choć rodziłam w renomowanym szpitalu, podejście do pacjentki pozostawało wiele do życzenia. Myślę, że to wszystko miało wpływ na moje samopoczucie... - stwierdza Ewelina.
- U mnie wszystko było "nie tak"… - uważa Magda, która mamą została 11 lat temu. - Trudna ciąża, trudny związek, utrata pracy w ciąży, nieduża kawalerka, ogromna samotność za granicą i wynikający z tego brak pomocy kogokolwiek z rodziny, duże zmiany fizyczne po ciąży.
Jej synek miał 4-5 miesięcy, kiedy psychiatra przepisał kobiecie leki psychotropowe. - To było jedyne, co mi zaoferował. Trochę pomogły, ale przytyłam po nich prawie tyle, co w ciąży. Byłam jak naćpana. Ból zmienił się w obojętność. Odstawianie leków po kilku miesiącach było bardzo trudne - kontynuuje nasza rozmówczyni.
ZOBACZ: 25 lat później: dwa porody, ten sam lekarz
- Dzięki pomocy świetnej doradczyni laktacyjnej wygrywam walkę o karmienie piersią, ale długo nie umiałam sobie wybaczyć krótkotrwałego dokarmiania córki sztucznym pokarmem. Obawiałam się zostawać sama z malutką w domu, na szczęście mąż jeszcze studiował i był nieobecny tylko przez 3-4 godziny dziennie. Bywały dni, kiedy załamana, zmęczona i przytłoczona poczuciem winy leżałam na podłodze i płakałam - zwierza się Aneta. - Towarzyszyło mi dojmujące poczucie, że tak będzie zawsze. Że każdy dzień z dzieckiem już zawsze będzie tak wyglądał i wyczerpywał. Jakbym zupełnie zatraciła świadomość, że przecież córka będzie rosnąć, rozwijać się - wyznaje.
W Polsce od kilku lat prowadzone są badania przesiewowe za pomocą dziesięciopunktowej Edynburskiej Skali Depresji Poporodowej. Rodząca dostaje ankietę od położnej w trakcie wizyty patronażowej, gdyż najczęściej choroba rozwija się w ciągu trzech miesięcy od momentu porodu. Bywa jednak, że manifestuje się dopiero ok. 12 miesiąca życia dziecka.
- Co najmniej połowa pacjentek, które się do nas zgłaszają, wymaga farmakoterapii. Tymczasem pokutuje obawa, że kobiecie karmiącej nie wolno podawać żadnych leków - zwraca uwagę Joanna Krzyżanowska-Zbucka. - Zapewniam, że istnieją dziś leki, które możemy bezpiecznie podawać karmiącej, natomiast nieleczona depresja poporodowa niesie za sobą gorsze skutki, niż gdyby nawet nieco leku przeniknęło do pokarmu.
"Psycholog: miłość do dziecka nie zawsze rodzi się od razu"
- Depresja poporodowa bardzo wpływa na samopoczucie kobiety, ale często pokazuje też, co tak naprawdę dzieje się w związku, w pewien sposób testuje tę relację - uważa psychoterapeutka Angelika Szelągowska-Mironiuk. - Z mojego doświadczenia wynika, że mężczyźni w związkach albo się od swoich partnerek izolują nie rozumiejąc, a czasami nawet nie chcąc zrozumieć ich stanu psychicznego (uważają, że skoro urodziło się dziecko, to należy się z tego powodu tylko cieszyć), albo przeciwnie - okazują im jeszcze więcej wsparcia.
ZOBACZ: Prawie siedem kilogramów szczęścia. Gigantyczny noworodek w śląskim szpitalu
- Partner powinien zaakceptować stan kobiety. Na pewno nie powinien jej obwiniać o to, że nie potrafi się cieszyć macierzyństwem. Na ile to możliwe, powinien współdzielić z nią obowiązki w opiece nad dzieckiem - podkreśla Szelągowska-Mironiuk.
- Podczas terapii staramy się uświadamiać, że miłość do dziecka nie zawsze rodzi się od razu i że można kochać, również nie doświadczając pozytywnych emocji. Że należy sobie dać prawo do przeżywania również trudnych uczuć w stosunku do malucha, bo przecież macierzyństwo wiąże się także z trudem. Pacjentka powinna uwierzyć w to, że jest najlepszą matką dla swojego dziecka, a to bynajmniej nie oznacza, że musi być matką perfekcyjną - mówi terapeutka.
Nasza rozmówczyni zwraca jednocześnie uwagę, że depresja poporodowa dotyka także kobiety w bardzo szczęśliwych związkach, których macierzyństwo było planowane i wyczekiwane.
- Pamiętajmy, żeby nie obwiniać najbliższego środowiska, że taki epizod się wydarza - mówi Szelągowska-Mironiuk.
Niestety, na skorzystanie ze wsparcia psychologicznego w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia czeka się zwykle co najmniej kilka miesięcy, zaś nie każdego stać na wizytę w prywatnym gabinecie. Nie zawsze też w ramach ubezpieczenia można dostać się "od ręki" do psychiatry.
Aneta refundowaną terapię rozpoczęła 10 miesięcy po porodzie. - Po pół roku, gdy skończył się kontrakt w poradni, kontynuowałam wizyty prywatnie u tej samej terapeutki - relacjonuje. - W międzyczasie zaszłam w drugą ciążę i na jej czas odstawiłam leki. Niezwłocznie po porodzie zamierzam do nich wrócić - przekonuje.
Młoda mama uważa, że jest na uprzywilejowanej pozycji z racji tego, że jest położną, a jej mąż lekarzem. - Wiedzieliśmy, gdzie kończy się fizjologiczny spadek nastroju, że "weź się w garść" to nie wsparcie, gdzie szukać fachowej pomocy i nie wstydziliśmy się po nią sięgnąć - uzasadnia. - Dziś bez skrępowania opowiadam o swojej depresji poporodowej i wiem, że kilku kobietom dodałam odwagi.
* Imiona bohaterek zostały na ich prośbę zmienione.
Czytaj więcej