Johnson: drugi lockdown byłby katastrofą

Świat
Johnson: drugi lockdown byłby katastrofą
PAP/EPA/ JESSICA TAYLOR
Boris Johnson obawia się drugiego lockdownu

Druga ogólnokrajowa blokada z powodu koronawirusa prawdopodobnie miałaby katastrofalne skutki finansowe dla Wielkiej Brytanii - ocenił w środę premier Boris Johnson. Zapewnił, że rząd robi wszystko, co w jego mocy, by zapobiec takiej sytuacji.

Johnson był w środę po południu przesłuchiwany przez komisję łącznikową Izby Gmin. Składa się ona z szefów wszystkich komisji w niższej izbie parlamentu i jako jedyna może przesłuchiwać premiera.

 

Najważniejszym wątkiem, o który pytali członkowie komisji, była przyspieszająca ponownie epidemia koronawirusa. W środę podano, że w ciągu ostatniej doby w Zjednoczonym Królestwie wykryto 3991 nowych zakażeń, co jest największą liczbą od początku maja.

 

Zapytany, czy Wielka Brytania może sobie pozwolić na jeszcze jedną blokadę, taką, jaką rząd wprowadził pod koniec marca, Johnson odpowiedział: "Nie chcę drugiej krajowej blokady - uważam, że byłoby to całkowicie złe dla tego kraju i zamierzamy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby jej zapobiec".

 

ZOBACZ: Kwarantanna po powrocie z kolejnego kraju. Wielka Brytania przywraca restrykcje

 

- A czy stać nas na nią? Bardzo wątpię, by konsekwencje finansowe były inne niż katastrofalne, dlatego musimy zapewnić, że pokonamy tę chorobę w sposób, który przedstawiliśmy. Więc kiedy widzę ludzi protestujących przeciwko +zasadzie sześciu+ lub mówiących, że rząd idzie zbyt daleko w kwestii (ograniczania) indywidualnych swobód itd. - całkowicie to rozumiem i współczuję, ale musimy pokonać tę chorobę - przekonywał brytyjski premier.

Nowe zasady w Wielkiej Brytanii

Od poniedziałku obowiązują nowe zasady, zgodnie z którymi zakazane jest spotykanie się w grupach większych niż sześć osób - w Anglii i Szkocji dotyczy to zarówno pomieszczeń zamkniętych, jak i otwartych przestrzeni, w Walii - tylko pomieszczeń zamkniętych.

 

Johnson przyznał podczas przesłuchania, że możliwości techniczne laboratoriów, które przeprowadzają testy na obecność koronawirusa, nie nadążają za rosnącym popytem. W ostatnich dniach media informowały o przypadkach, gdy ludzie chcący wykonać test byli kierowani przez internetowy system rezerwacyjny do punktów pobrań próbek oddalonych nawet o kilkaset kilometrów od ich domu.

 

- Nie mamy teraz wystarczających możliwości testowania, ponieważ w idealnym świecie chciałbym, aby absolutnie każdy, kto chce przeprowadzić test, mógł go wykonać natychmiast - powiedział Johnson. - To, co się stało, wynika z tego, że popyt znacznie przyspieszył w ciągu ostatnich kilku tygodni - dodał.

 

ZOBACZ: Wielka Brytania: rząd zmienia zdanie ws. maseczek w szkołach

 

Wezwał on osoby, które nie wykazują objawów koronawirusa, aby nie robiły sobie testów teraz, chociaż przyznał, że rozumie, iż mogą chcieć się dowiedzieć, czy nie są zakażone.

 

Obiecał, że do końca października możliwości laboratoriów zwiększą się do 500 tys. testów na dobę. Obecnie wynoszą one niespełna 250 tys., a w uwzględniając też testy na obecność przeciwciał - 375 tys.

 

Johnson powtórzył, że jest gotowy na dochodzenie w sprawie reakcji rządu na epidemię, ale powiedział, że teraz nie jest na to właściwy czas. Odmówił wskazania, kiedy takie dochodzenie mogłoby się rozpocząć.

kło/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie