Grzesiowski: ci, którzy dziś chorują, zakazili się od osób zarażonych w czasie kampanii

Polska
Grzesiowski: ci, którzy dziś chorują, zakazili się od osób zarażonych w czasie kampanii
Polsat News
Wirusolog Paweł Grzesiowski uważa, że trzeba się zastanawiać, czy obecna fala zakażeń koronawirusem może mieć związek ze spotkaniami w czasie kampanii wyborczej i wyborów.

Wzrost zakażeń koronawirusem może wiązać się ze spotkaniami w czasie kampanii wyborczej i z samymi wyborami prezydenckimi, powiedział w Polsat News Paweł Grzesiowski, epidemiolog z Instytutu Profilaktyki Zakażeń. - Część zakażeń to ogniska, ale w woj. małopolskim, mazowieckim, łódzkim, dolnośląskim zachorowania są "znikąd". Trzeba się patrzeć, jakie jest powiązanie z wyborami - powiedział lekarz.

- Uważam, że największe zagrożenie przenoszeniem wirusa jest w tłumie i w zamkniętych pomieszczeniach. Potwierdzają to aktualne dane epidemiologiczne, które mówią o tym, że mamy ogniska epidemiczne dotyczące szpitali, zakonów, pogrzebów, wesel. A więc jednak potrzebny jest kontakt twarzą w twarz przez co najmniej kilkadziesiąt minut, jeżeli nie dłużej, wtedy możemy zostać zakażeni - powiedział w Polsat News Paweł Grzesiowski, epidemiolog z Instytutu Profilaktyki Zakażeń.

 

Luzowanie obostrzeń nie oznacza swobody

 

Zdaniem Grzesiowskiego kolejne etapy luzowania obostrzeń związanych z szerzeniem się nowej choroby nie powinny być interpretowane przez ludzi jako sygnał do rezygnacji z zasad bezpiecznego postępowania związanych z epidemią.

 

- Pamiętajmy, że przebywanie na świeżym powietrzu, w gruncie rzeczy, jeżeli zachowujemy podstawy bezpieczeństwa, nie jest samo w sobie niebezpieczne. Dlatego, że wirus zostaje rozproszony przez wiatr i ryzyko zakażenia jest minimalne. Jak pokazuje statystyka zarażamy się przede wszystkim gromadząc się i przebywając wspólnie bez maseczek. W tej chwili to jest wielka odpowiedzialność zarówno po stronie rządzących jak i po stronie organizatorów, żeby zadbać o to, aby uczestnicy wszelkiego rodzaju imprez, spotkań grupowych byli zabezpieczeni. Żeby mieli chociażby maski i dezynfekowali ręce - powiedział lekarz.

 

Jednocześnie przypomniał, że ze strony służb epidemiologicznych i Ministerstwa Zdrowia nie popłynął sygnał zachęcający do rezygnacji z podstawowej ostrożności.

 

ZOBACZ: Milion zakażonych w ciągu 4 dni. Pandemia drastycznie przyspiesza

 

- Nie zdjęto w zadnym momencie zaleceń dotyczących dystansu społecznego, masek i dezynfekcji rąk - przypomniał Grzesiowski. - To jest myślenie na skróty: skoro może wejść więcej osób, to my zapominamy o bezpieczeństwie. A jest dokładnie odwrotnie. Im więcej osób, tym powinniśmy być bardziej ostrożni, bo w takich okolicznościach wirus idealnie się czuje i korzysta z tego tłumu, mieszania się naszych oddechów - wyjaśnił ekspert.

 

Specjalista przypomniał także, że znaczna odpowiedzialność spoczywa na osobach chorujących bezobjawowo. Jego zdaniem takim osobom może wydawać się, że mimo iż mają pozytywny wynik testu, nic groźnego się nie dzieje.

 

- Wiele osób, które uczestniczą teraz w różnego rodzaju imprezach, może się zakazić bezobjawowo. I te osoby będą bagatelizować problem - przypomniał Grzesiowski. Ostrzegł jednak, że istnieje grupa ludzi, u których COVID-19 przebiega bardzo ostro prowadząc niejednokrotnie nawet do śmierci. 

 

"Trzeba myśleć, czy zakażenia mają związek z wyborami"

 

- Muszę to powiedzieć, że dzisiejsze przypadki, to nie są osoby zakażone wczoraj, czy przedwczoraj, tylko zakażone tydzień, dwa czy trzy temu. Bo przecież wirus ma czas na wylęganie i ten czas sięga dwóch tygodni - powiedział.

 

Jednocześnie zaznaczył, że nie sposób nie zastanawiać się nad związkiem spotkań przedwyborczych i podczas wyborów ze wzrostem liczby zachorowań.

 

- Jeśli mamy patrzeć obiektywnie, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie zarazili się ci, którzy dziś są chorzy. Oni mogli się zarazić dwa tygodnie temu od osób, które zakaziły się w trakcie wyborów, czy w czasie spotkań wyborczych. Niestety ten wzrost, który widzimy dzisiaj jest skutkiem zachowań, które miały miejsce dwa, trzy tygodnie temu - podkreślił epidemiolog.

 

ZOBACZ: Prawie 450 nowych zakażeń koronawirusem. Zmarły kolejne osoby

 

- Nie chciałbym tego komentować w tym momencie w ten sposób, że widzimy skutki przedwyborczej czy wyborczej kampanii, ale musimy na to patrzeć bardzo ostrożnie - powiedział.

 

Jego zdaniem istnieje znaczna liczba zakażeń, które wzięły się "znikąd".

 

- W kopalniach zakażeni mają związek z tym, że praca wygląda tam tak, że ludzie są w bliskim kontakcie i mogą łatwo przenosić wirusa. Wystarczy jeden zakażony, aby cała drużyna, która wspólnie zjeżdża pod ziemię, była zakażona - wyjaśnił.

 

- Jeżeli spojrzymy na Małopolskę, na Mazowsze, na woj. łódzkie, czy dolnośląskie, to tam nie mamy problemu kopalń, tam mamy problemy właśnie związane z pojawieniem się nowych przypadków właściwie znikąd. A więc musimy się mocno bardzo zastanowić, skąd się biorą te przypadki i jakie jest ich powiązanie z osobami, które mogły się gromadzić w trakcie wyborów czy na spotkaniach przedwyborczych - powiedział Grzesiowski.

 

Grzesiowski: "Szczepionka to na razie jedynie obietnica"

 

Lekarz przypomniał, że prace nad szczepionkami na koronawirusa nie przeszły jeszcze etapu wstępnych testów i nie wiadomo jakie w praktyce będzie ich działanie.

 

- Szczepionki nie mamy i na pewno nie będziemy jej mieć do końca roku, a nawet być może do końca sezonu czyli do marca. Pamiętajmy, że szczepionka to jest pewna obietnica. Na razie, poza tym, że znamy początkowe badania pierwszej fazy, nic więcej nie możemy o tych preparatach powiedzieć - zaznaczył.

 

Dlatego jego zdaniem należy stosować takie metody zabezpieczania się, które dowiodły swojej skuteczności.

 

ZOBACZ: Kopalnia Bielszowice kolejnym ogniskiem koronawirusa

 

- Skuteczne są: maska, dezynfekcja i dystans społeczny. Te trzy elementy redukują liczbę zakażeń aż o 80 procent. To bardzo proste metody dostępne dla każdego człowieka i możliwe do zastosowania - dodał lekarz.

 

Jednocześnie nie odradzał wyjazdów wakacyjnych twierdząc, że decyzja o wyjeździe na urlop wiąże się z odpowiedzialnością turystów, organizatorów wypoczynku i władz lokalnych.

 

W przypadku lokalnego zaostrzenia sytuacji epidemiologicznej reagować powinny jego zdaniem władze samorządowe.

 

- Nic nie stoi na przeszkodzie, aby lokalne władze wprowadzały na swoim terenie obostrzenia w celu opanowania lokalnych ognisk. Musimy się nauczyć zarządzania epidemią na poziomie lokalnym - powiedział Grzesiowski.

 

Wideo - Paweł Grzesiowski sądzi, że fala zakażeń może mieć związek z kampania wyborczą i wyborami

  

hlk/ Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie