Nie żyje John Lewis. Amerykanie składają hołd bohaterowi walk o prawa obywatelskie
W wieku 80 lat zmarł John Lewis, którego ciężkie pobicie przez policję stanu Alabama (USA) w 1965 r. stało się jedną z przyczyn powstania frontu walki o prawa obywatelskie Afroamerykanów. Ludzie składają hołd, zapalając znicze między innymi przy wielkim muralu z jego podobizną w Atlancie (stan Georgia).
Śmierć Lewisa potwierdziła w piątek wieczorem demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Kongresu Nancy Pelosi. Lewis przez wiele lat, od roku 1986 był deputowanym do tej Izby z ramienia Partii Demokratycznej.
Był on ostatnim żyjącym z tzw. Wielkiej Szóstki aktywistów ruchu na rzez praw obywatelskich, której przewodził pastor Martin Luther King.
Pobicie Lewisa stało się symbolem
Lewis stał się postacią znaną w całym kraju po tym jak w 1965 r., w tzw. Krwawą Niedzielę, szedł na czele marszu ok. 600 demonstrantów w miejscowości Selma, w stanie Alabama.
Na moście im. Edmunda Pettusa został powalony na ziemię i dotkliwie pobity przez funkcjonariuszy policji stanowej.
ZOBACZ: Znikające dzieci Atlanty. "Chcemy wiedzieć, kto je zabił"
Relacje telewizyjne z tego zajścia zwróciły uwagę opinii publicznej w całych Stanach Zjednoczonych na problem prześladowań na tle rasowym.
Po śmierci Lewisa, Amerykanie składają mu hołd m.im. przy muralu z jego podobizną w Atlancie (stan Georgia). Składają kwiaty i znicze również przy sąsiednim malowidle, na którym widnieje jego cytat.
Czytaj więcej