"Strajk przedsiębiorców". O co walczą? Chcieli nocować przed kancelarią premiera

Polska
"Strajk przedsiębiorców". O co walczą? Chcieli nocować przed kancelarią premiera
PAP/Wojciech Olkuśnik
Uczestnicy "Strajku przedsiębiorców". Jeden z nich założył maskę Guy'a Fawkesa, symbol protestów przeciwko umowie ACTA z 2012 roku

Co najmniej 150 osób protestowało w nocy z czwartku na piątek przed kancelarią premiera w Warszawie. Na czele "Strajku przedsiębiorców" stanął Paweł Tanajno, który kandyduje na prezydenta. Ogłosił on listę postulatów: wśród nich jest dymisja premiera oraz ministra zdrowia, a także wypłata odszkodowań za "beznadziejną politykę" rządu wobec właścicieli firm. Uczestnicy strajku otrzymali mandaty.

W czwartek przedsiębiorcy z wielu regionów Polski przyjechali do Warszawy, aby zaprotestować przeciw "zamrożeniu gospodarki" z powodu pandemii koronawirusa.

 

Liderem "Strajku przedsiębiorców" był Paweł Tanajno, bezpartyjny kandydat na prezydenta. Przekazał, że protestujący domagają się spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim, a równocześnie - dymisji jego oraz ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.

 

- Będziemy żądać, aby premier zapłacił nam odszkodowanie za swoją beznadziejną politykę - stwierdził Tanajno podczas transmisji na żywo na Facebooku. 

 

Wielu zatrzymanych, odebrane dowody rejestracyjne

 

Przedsiębiorcy chcą także wypłaty odszkodowań dla firm za przymusową kwarantannę, utrzymania miejsc pracy, obniżenia podatków oraz składek na ZUS, a także, by rządowa pomoc była przekazywana natychmiastowo. Uznali również, że procedury wsparcia dla przedsiębiorców są nieudolne. 

 

Na początku "Strajk przedsiębiorców" miał formę "samochodową" - jeździli oni wokół Ronda Dmowskiego (skrzyżowania ulicy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich), a następnie grupa protestujących przeszła Alejami Ujazdowskimi, zatrzymała się przed Sejmem, a później przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, gdzie rozlokowali namiotowe "miasteczko" i chcieli spędzić noc.

 

ZOBACZ: Protest przedsiębiorców. Policja zatrzymała wszystkich uczestników

 

W trakcie protestu stołeczni funkcjonariusze wylegitymowali ponad 150 osób. - Wobec wszystkich skierowane zostaną wnioski o ukaranie do inspekcji sanitarnej - powiedział rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak.

 

Dodał, że funkcjonariusze skontrolowali również 54 pojazdy. "W przypadku naruszeń przepisów ruchu drogowego nałożono dziesięć mandatów karnych oraz skierowane zostaną cztery wnioski do sądu. Ponadto zatrzymano siedem dowodów rejestracyjnych" - podał.

 

Policjanci "rozbili" miasteczko w środku nocy

 

W nocy z czwartku na piątek rozpoczęła się likwidacja "miasteczka" protestujących. - W przypadku nocnego protestu mieliśmy do czynienia z bezwzględnym łamaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa (związanych z epidemią koronawirusa) - stwierdził nadkom. Marczak.

 

"Na tego typu postawę nie ma przyzwolenia. Stąd nasza reakcja. Wszystkie osoby zostaną zatrzymane prewencyjnie, a następnie przewiezione do jednostek na terenie garnizonu stołecznego, gdzie sporządzona zostanie dokumentacja niezbędna do skierowania wniosków o ukaranie do sądu" - napisali warszawscy policjanci na Twitterze.

 

 

Tanajno: wywieźli mnie do Legionowa

 

Zatrzymany został także Paweł Tanajno. "Wywieźli mnie do jakiegoś odludnego miejsca w Legionowie. Trzymali przez 5 godzin na tylnym technicznym siedzeniu »suki«. Co chwilę trzaskali drzwiami, było cholernie zimno, nie dało się spać" - napisał na Facebooku.

 

ZOBACZ: Protest przedsiębiorców. Wśród zatrzymanych Paweł Tanajno, kandydat na prezydenta

 

Dodał, że o godz. 6:30, gdy był "półprzytomny", funkcjonariusze wręczyli mu "trzy karteczki do podpisania i zaproponowali 500 zł mandatu".

 

"Z zamkniętymi oczami z zaspania odmówiłem podpisania czegokolwiek i przyjęcia mandatu. Powiedzieli, że mogę sobie iść nie wiadomo gdzie i jak" - relacjonował.

 

 

wka/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie