"Rączki, rączki Hans". Jeśli i po nas choć tyle zostanie, tośmy dobrzy!
Dla widzów był przede wszystkim Hermannem Brunnerem, przeciwnikiem Hansa Klossa, oficerem SS ze "Stawki większej niż życie" Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica. No i królem Władysławem Jagiełłą z "Krzyżaków" Aleksandra Forda. Długie, spełnione życie Emila Karewicza prowokowało pytania o sekret długowieczności. Odpowiadał: 'Wystarczy codziennie rano połknąć pół litra czystej… owsianki".
Jest rok 1919. Przystojny oficer kawalerzysta, na dalekiej Litwie nad Dźwiną, zakochuje się z wzajemnością w dziewczynie i oświadcza się wybrance. Biorą ślub. W Rosji szaleje rewolucja. Kawalerzysta jest białym oficerem, żołnierzem starej armii, (carskiej). Uciekając z żoną przed bolszewikami osiada w Wilnie. Tu 13 marca 1923 r. na świat przychodzi ich jedyne dziecko - Emil Karewicz.
Marzenia o beztroskim życiu w wielkim mieście koryguje rzeczywistość. Oficer uciekając z Rosji, nie przewidział, że i rodakom nie spodoba się fakt, że służył w carskim wojsku. Nie chcą go zatrudniać. Gdy wreszcie znajduje pracę w straży pożarnej, najbardziej zadowolony jest mały Emil. Czerwony wóz strażacki śni mu się po nocach, marzy, by jeździć nim do pożarów.
Przez kilka lat mówi, że zostanie strażakiem. Nie zdradza aktorskich zdolności, choć gdy chodzi do kina na filmy kowbojskie, przechodzą go ciarki. Wkrótce straci głowę dla cyrku, który rozbija namioty każdego lata w Wilnie. Nocami słuchać ryki zamkniętych w klatkach lwów. No i są też karuzele. Niektóre nie mają motoru, a ich siłą napędową są chłopcy-ochotnicy. Emil jest jednym z nich. Wewnątrz konstrukcji na górze, chodząc w kółko, popychają poprzeczne belki i karuzela się kręci.
ZOBACZ: Zmarł Emil Karewicz. Miał 97 lat
W cyrku są też klauni i w fascynacji nimi, Karewicz zacznie upatrywać później początków aktorskiej drogi. Na razie jako maluch naśladując ich, próbuje rozbawić rodziców. Są smutni. Mama spędza czas w kościele, a ojciec z kolegami w knajpie. W domu brakuje pieniędzy. "Moi rodzice prawie się nie śmiali. A między nimi krążyłem ja, mały klaun, próbując ratować sytuację. Gdy spojrzeć na to z perspektywy mojej kariery, była to pierwsza rola, jaką grałem" - przyzna w autobiografii "Moje trzy po trzy".
Bez ojca, na wojnie i na scenie
Pamięta pewną noc z dzieciństwa: ojciec godzinami nie wraca do domu z knajpy. Potem okazuje się, że poznał pewną panią i teraz będzie mieszkał z nią. Gdy rodzice się rozwodzą ma siedem lat. - Kogo bardziej kochasz: mamusię czy tatusia? – pyta obcy pan. Mały Emil wybucha płaczem. Zostaje z mamą, która wciąż się modli i marzy, by został księdzem. On nie czuje powołania.
Uczniem jest przeciętnym. Pięknie rysuje. Zwłaszcza konie, które tak kochał ojciec. Ostatni raz widzi go podczas wojny - ojciec siedzi z wędką zanurzoną w wodzie nad rzeką. Nie podchodzi jednak do niego. A potem ojciec znika z jego życia na zawsze a chłopiec zamyka się w sobie. Lubi wymyślać i opowiadać zabawne historie, rozśmieszać otoczenie. Ale to maska. Ma grono wiernych słuchaczy, a w końcu w 1941 roku, debiutuje w wileńskim Teatrze Małym rolą Małpy w "Kwartecie" Kryłowa. Karierę przerywa zbombardowanie przez Niemców Wilna.
Podczas wojny działa jako goniec. By nie trafić na przymusowe roboty do Niemiec 18-latek zatrudnia się w firmie transportowej. Tam poznaje śliczną Ewę, którą wkrótce poślubia. Ale w 1944 roku on zostaje wcielony do II Armii Wojska Polskiego z którą przebywa szlak wiodący do Berlina, a ją wysyłają gdzie indziej. Odnajdują się po wojnie, ale wspólne życie już nie wypala.
ZOBACZ: Kino dawno przewidziało przyszłość - epidemię
Po wojnie Karewicz najpierw kończy Studio Dramatyczne Iwo Galla, a potem rozpoczyna naukę w łódzkiej Filmówce. Porzuca ją jednak na rzecz kariery scenicznej i zdaje eksternistyczny egzamin aktorski. Zaczyna się wędrówka po kolejnych scenach od Teatru Wybrzeże w Gdańsku, poprzez Teatr im. Jaracza w Łodzi, gdzie zabawi 15 lat, a następnie teatry warszawskie - od Ateneum, po Dramatyczny, aż do Nowego. Na scenie tworzy mnóstwo niezapomnianych kreacji jak choćby Truffaldina w "Słudze dwóch panów" Goldoniego, Gospodarza w "Weselu" Wyspiańskiego, czy Oktawiana w "Juliuszu Cezarze".
Obdarzony świetną prezencją Wilnianin, posługujący się wspaniałym, przedniojęzykowym "ł", którego dziś aktorzy tak zazdroszczą starym mistrzom, szybko też zwraca na siebie uwagę filmowców.
Jagiełło rzuć skrzydełkiem!
Jego pierwszą rolą filmową był George w "Warszawskiej premierze" Jana Rybkowskiego. A potem Andrzej Wajda nakręcił "Kanał", arcydzieło, którego data premiery utożsamiana jest z narodzinami szkoły polskiej. Karewicz wcielił się w nim w porucznika Mądrego. „Miał dziecięcy uśmiech, choć był typem silnego mężczyzny, jakiego szukałem” - wspominał Wajda. Obraz pokazujący ostatnie chwile Powstania Warszawskiego i oddziału żołnierzy AK próbujących przejść przez kanały do broniącego się Śródmieścia, zdobył Srebrną Palmę w Cannes. Mądry to postać złożona psychologicznie, nie jednowymiarowa. W kanałach przeżywa załamanie i zrywa w kochanką, przed którą ukrywał żonę i dzieci. Scena, w której wychodzi z kanału wprost na uzbrojonego hitlerowca, robi piorunujące wrażenie.
Po tej roli nastąpił wysyp propozycji. Był więc Karewicz w "Cieniu" Jerzego Kawalerowicza prowokatorem Jasiczką, a w "Bazie ludzi umarłych" Czesława Petelskiego opartej na opowiadaniu Marka Hłaski „Następny do raju”, Tadkiem "Warszawiakiem". Tę rolę zaproponował mu sam pisarz.
Opowieść o kierowcach, który zwożą drzewo w Bieszczadach, ryzykując życie na rozpadających się ciężarówkach, to najlepsza adaptacja prozy Hłaski obok „Pętli”. Warszawiak i reszta załogi - wszyscy z przetrąconymi życiorysami, planują porzucenie pracy. Ale partia wysyła porucznika Zabawę z piękną żoną, z zadaniem zatrzymania kierowców na miejscu. Kobieta szuka kochanka, który zabrałby ją z pustkowia, a o jej względy rywalizują wszyscy. To prowadzi do tragedii. Połączenie motywów typowych "produkcyjniaków" z poetyką amerykańskiego kina gatunkowego, zwłaszcza westernu, dało kapitalny efekt. Zwłaszcza Karewicz i Niemczyk świetnie odnaleźli się w rolach nieokrzesańców.
Ale rolę, która miała stać się milowym krokiem w jego karierze zagrał dopiero w "Krzyżakach" Aleksandra Forda, w adaptacji prozy Henryka Sienkiewicza. Początkowo miał wcielić się w rolę księcia mazowieckiego, reżyser zadecydował jednak, że zagra króla Władysława Jagiełłę. Prezencja, wspaniała dykcja i tembr głosu uczyniły z niego idealnego kandydata do odtwórcy roli polskiego władcy.
„Krzyżacy” to był największy w historii sukces frekwencyjny polskiego filmu, (33 mln widzów!) jakiego nikt nie pobije. Karewicz jako król Władysław II Jagiełło, prowadzący oddziały Polaków, Litwinów i Rusinów ku zwycięstwu pod Grunwaldem zachwycał dostojeństwem i charyzmą. Kiedy odbierając od posłańców dwa miecze, przesłane od pewnego zwycięstwa krzyżackiego mistrza Ulricha von Jungingena, wypowiadał słynne słowa: "Mieczy ci u nas dostatek, ale i ten przyjmiemy, jako zapowiedź zwycięstwa" - publiczność w kinach biła brawa i wstawała z krzeseł.
W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” aktor wspomina zabawną anegdotę z planu: „Pamiętam, jak (…) w studiu w Łodzi kręciliśmy scenę uczty na Wawelu. Stoły były zastawione suto: dziczyzna, drób, bażanty, tylko że, jak to w filmie, z papier-mâché. Wszyscy udawali jedzenie, z wyjątkiem króla, który jadł prawdziwego kurczaka. Podawano mi go do każdego ujęcia, a tych było sporo. Król nie mógł jeść napoczętego kurczaka, ciągle dostawałem nowego. Koledzy grający polskich rycerzy i Krzyżaków byli głodni, bo kręciliśmy już sporo godzin. W końcu Mieczysław Voit nie wytrzymał i zawołał: - Ty, Jagiełło, bądź człowiekiem, rzuć chociaż skrzydełko”.
"Brunner nie strzelaj!"
Gdy na ekrany zachodniego świata weszły pierwsze filmy o Bondzie, Szypulski i Safjan postanowili stworzyć ich rodzimą wersję w iście zachodnim stylu. Tak narodził się agent J23, czyli Hans Kloss - Stanisław Kolicki, podstawiony Niemcom przez radziecki wywiad, łudząco podobny do aresztowanego oficera niemieckiego. Jego głównym antagonistą jest inteligentny oficer SS Brunner, grany przez Karewicza.
- Miałem być taką wredną przeciwwagą dla szlachetnego Klossa - wspominał (...) No i mam nadzieję, że byłem. Dziennikarze pytali mnie często, czy mam w sobie coś z Brunnera. Oczywiście, że nic" - dodaje. I coś jeszcze: jako Brunner wziął na siebie rolę pierwszego, polskiego, filmowego czarnego charakteru. W dodatku kłócącą się z jego empatycznym usposobieniem.
Nowy Kloss zajmuje jego miejsce w Abwehrze i rozpoczyna misję szpiegowską. Cyniczny, przebiegły, ale i fascynujący Brunner, od początku jest nieufny wobec "kolegi" z SS. Karewicz stworzył postać nie mniej kultową niż grany przez Mikulskiego Kloss, choć na ekranie gościł niewspółmiernie mniej. Podwórka zaroiły się od dzieci bawiących się w Klossa i Brunnera, a słynny okrzyk: "Nie strzelaj Brunner" przez lata miał towarzyszyć aktorowi. Było ich zresztą więcej. „Nie mogę patrzeć na bitego człowieka, no nie mogę. Jeżeli bije ktoś inny” - mówił Karewicz-Brunner z ironią. Cytowały go miliony.
Zapewne trudno uwierzyć, że sturmbannführer Brunner pojawia się zaledwie w 5 z 18 odcinków serialu! Charyzma aktora sprawiła, że wydaje nam się jednak, iż gra w każdym. Rola na zawsze przylgnęła do niego, zaś „Stawka…” zyskała status najbardziej kultowego serialu wszech czasów.
Z ponad 150 filmowych ról filmowych Karewicza warto jeszcze wymienić te w "Zbrodniarzu, który ukradł zbrodnię", w "Sekrecie Enigmy" czy w "Polonia Restituta". No i oczywiście w „Jak rozpętałem II wojnę światową” Tadeusza Chmielewskiego. Bo któż nie pamięta, jak przesłuchuje - jako oficer gestapo - Franka, który przedstawia mu się jako Brzęczyszczykiewicz?
Niezapomnianą kreację aktor stworzył też Karewicz jako Tomasz Łęcki, ojciec Izabelli Łęckiej, ukochanej Wokulskiego w znakomitej, serialowej wersji "Lalki" Ryszarda Bera według Prusa. Jako groteskowy safanduła - arystokrata - bankrut na przemian bawił i wzruszał.
Sześć dekad miłości
Poza aktorstwem pasją Karewicza było malarstwo – sam z sukcesem malował, zachowała się pokaźna kolekcja jego prac. Niemal do końca zachował świetną formę. Pytany o sekret długowieczności, odpowiadał z uśmiechem: „Wystarczy codziennie rano połknąć pół litra czystej… owsianki”.
Osiem lat temu pożegnał ukochaną żonę Teresę, którą nazywał miłością swojego życia. Byli małżeństwem 62 lata. 27-letni Emil poznał Teresę w łódzkim Teatrze im. Jaracza. Stworzyli wspaniałą, szczęśliwą rodzinę. Doczekali się dwójki dzieci. (Syn Krzysztof pasję ojca uczynił zawodem - jest malarzem kolorystą i rysownikiem).
Ale miał też Karewicz wielkie marzenie, którego nie udało mu się spełnić. Marzył o głównej roli w komedii, a swoją autobiografię opatrzył nawet zdaniem: „Dajcie mi dobry scenariusz komediowy, a zagram za darmo”. Szkoda, że się nie spełniło.
Emil Karewicz zmarł 18 marca, pięć dni po swoich 97 urodzinach. W poruszających wpisach w mediach społecznościowych żegnają go koledzy filmowcy. Chyba najbliższe odczuciom większości z nas (mimo że najkrótsze) pożegnanie zamieścił aktor Andrzej Chyra, który napisał: "’Rączki, rączki, Hans"’, ‘"Mieczów ci u nas dostatek..."’. Jeśli i po nas choć tyle zostanie, tośmy dobrzy!”.
Czytaj więcej