Były europoseł zatrzymany. Miał pomagać Markowi Falencie w ucieczce do Hiszpanii
Były europoseł Bogdan G. jest jednym z zatrzymanych w sprawie pomocy Markowi Falencie w ucieczce z Polski - informuje w piątek "Gazeta Wyborcza". Były eurodeputowany był w przeszłości oskarżony o gwałt na prostytutce. - Za pomoc w ukrywaniu Marka Falenty grozi mu do pięciu lat więzienia - poinformowała w piątek poznańska Prokuratura Regionalna.
Tzw. afera podsłuchowa była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Prawomocną karę bezwzględnego pozbawienia wolności usłyszał w związku z tą aferą Falenta.
O tym, że Falenta ma odbyć zasądzoną mu karę 2,5 roku więzienia, zdecydował 31 stycznia ub.r. Sąd Apelacyjny w Warszawie. Oddalił tym samym zażalenia obrońców, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.
Falenta miał się stawić w zakładzie karnym 1 lutego 2019 r., ale tego nie zrobił. Od tamtego czasu się ukrywał i był poszukiwany, wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Ostatecznie 5 kwietnia został zatrzymany w Hiszpanii, po czym przewieziono go do kraju, gdzie trafił do więzienia.
"Jak można zgwałcić prostytutkę?"
Poznańska prokuratura od roku prowadzi śledztwa w sprawie ucieczki Falenty i osób, które mu pomagały. "
W piątek Prokuratura Regionalna w Poznaniu poinformowała, że na jej polecenie 19 i 20 lutego funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu zatrzymali dwie osoby – w tym Bogdana G., któremu zarzucono udzielenie Markowi Falencie pomocy w ukrywaniu się przed wykonaniem orzeczonej wobec niego w grudniu 2016 r. kary 2,5 roku więzienia.
Bogdan G. to weterynarz po wrocławskiej Akademii Rolniczej, właściciel firm z branży rolno-spożywczej. W 2004 r. dostał się do Parlamentu Europejskiego list z Samoobrony.
W grudniu 2005 roku belgijski dziennik "Le Soir" przedstawił relację francuskiej prostytutki oskarżającej europosła o zgwałcenie. Kobieta twierdziła, że podczas stosunku Bogdan G. zdjął prezerwatywę wbrew jej woli, a potem wyrzucił kobietę z mieszkania, nie płacąc jej.
Belgijska prokuratura z powodu braku dowodów umorzyła jednak śledztwo. To przy okazji sprawy Bogdana G. szef Samoobrony Andrzej Lepper pytał ze śmiechem: "Jak można zgwałcić prostytutkę?".
Drugą zatrzymaną osobą w sprawie ucieczki Marka Falenty jest jego kierowca Czesław Z.
Usłyszał on zarzut dotyczący składanie fałszywych zeznań "w zakresie okoliczności związanych z udzieleniem Markowi F. pomocy do ukrywania się przed wykonaniem orzeczonej wobec niego kary" – podała Prokuratura. Czesławowi Z. grozi do 8 lat więzienia.
Wobec zatrzymanych prokurator zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze, w postaci poręczenia majątkowego, dozoru policji oraz zakazu opuszczania kraju połączonego z zatrzymaniem paszportu – podano w komunikacie.
Rozpoznać go mieli robotnicy
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że biznesmen uciekł z Polski na Słowację samochodem Audi A6. Samochód miała nagrać kamera monitoringu na autostradzie. Falenta miał siedzieć na fotelu pasażera i zasłonić twarz osłonę przeciwsłoneczną.
"Falenta pojechał potem do Austrii, Francji i Hiszpanii. Ucieczka trwała ponad tydzień" - napisano.
Biznesmen został namierzony w miasteczku Cullera położonym 30 km od Walencji. Rozpoznać mieli go robotnicy pracujący przy apartamentowcu nad samym brzegiem Morza Śródziemnego. Falenta wraz z towarzysząca mu kobietą mieli mieszkać na dziewiątym piętrze.
Polscy i hiszpańscy policjanci postanowili zatrzymać biznesmena, jednak nie mieli zgody sądu na siłowe wtargnięcie do apartamentu. Według "Wyborczej" biznesmen nie chciał otworzyć mundurowym drzwi. Patowa sytuacja miała trwać dwie godziny.
ZOBACZ: "Rzeczpospolita": ABW sprawdza, czy za aferą taśmową nie stoją obce służby
"Nie wchodźcie, bo skoczy"
"W końcu policjanci wpadli na pomysł: włożyli do zamka inny klucz, by zasugerować, że próbują wejść do środka. Po chwili Falenta wyszedł na balkon, przełożył jedną nogę przez barierkę i siedział na niej okrakiem. W tym czasie zza drzwi odezwała się jego towarzyszka: - Nie wchodźcie do środka, bo on skoczy" - napisano.
Po kilku minutach kobieta miała wpuścić mundurowych do środka. Po rozmowie z hiszpańskimi policjantami Falenta miał zejść z barierki i się poddać.
Jak informuje "Wyborcza", Falenta miał zabrany paszport, a więc nie mógł wyjechać poza Unię Europejską. "Miał pieniądze, za wszystko płacił gotówką. Ale apartament, w którym go namierzyliśmy, nie był szczególnie luksusowy. Trudno też powiedzieć, by korzystał z życia" - czytamy w gazecie.
Czytaj więcej