Na samochód spadło drzewo. Silnik odpalił, więc kierowca ruszył w trasę
Skoro samochód dało się uruchomić, ma aktywne światła drogowe, to dojedzie do celu - w taki sposób tłumaczył się kierowca zmiażdżonego pojazdu, na który spadł fragment drzewa. Mężczyzna w niemal pękniętym na pół passacie chciał pokonać prawie 60 km. W połowie drogi trafił na patrol policji.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek w miejscowości Prymusowa Wola (woj. łódzkie). Tamtejsza policja informuje, że funkcjonariusze po raz pierwszy mieli do czynienia z kontrolowanym samochodem, który był praktycznie złamany na pół.
Wcześniej na pojazd spadło drzewo, co doprowadziło do poważnego uszkodzenia konstrukcji nadwozia.
Na jego drodze stanęli policjanci
Właściciel pojazdu stwierdził, że skoro samochód dało się uruchomić, to dojedzie nim do miejscowości w gminie Ruda Maleniecka w powiecie koneckim. Chciał w ten sposób pokonać prawie 60 km. Kiedy był już niemal w połowie trasy, na jego drodze stanęli opoczyńscy policjanci.
ZOBACZ: Zderzenie passata z ciągnikiem. Traktor się rozsypał [ZDJĘCIA]
Mundurowi natychmiast zareagowali. Zatrzymali 32-latkowi dowód rejestracyjny passata i nałożyli na kierującego mandat karny w wysokości 500 złotych uniemożliwiając dalszą jazdę.
Policjanci przypominają, że pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby "korzystanie z niego nie zagrażało bezpieczeństwu osób nim jadących lub innych uczestników ruchu, nie naruszało porządku ruchu na drodze i nie narażało kogokolwiek na szkodę".
Czytaj więcej