Oskarżony: nie zbiłem szyby w oknie mieszkania Michała Tuska
To jest próbowanie na siłę znalezienia winnego, a ja tego nie zrobiłem – mówił w czwartek przed Sądem Rejonowym w Gdańsku 42-letni Tomasz K., oskarżony o zbicie kamieniem szyby w mieszkaniu Michała Tuska, syna byłego premiera.
Proces w sprawie uszkodzenia mienia w mieszkaniu syna obecnego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska ruszył w połowie stycznia, ale Tomasz K. i drugi oskarżony Adam Z. dopiero po kilku rozprawach po raz pierwszy w czwartek zostali wezwani do sądu.
Tomasz K. nie przyznał się do winy.
- Nie mogłem tego uczynić. Kamień, który miałem i wyrzuciłem przed siebie, był wielkości orzecha włoskiego, a w materiałach dowodowych prokuratury ten kamień jest wielkości cegłówki - wyjaśnił oskarżony.
Mówił, że w dniu, w którym miało dojść do wybicia szyby w oknie mieszkania Michała Tuska, spotkał się z kolegą Adamem Z. i wypili kilka piw.
"Miałem w ręku kamień. Nie wiem, dlaczego go trzymałem"
- Wracając ze sklepu, miałem w ręku kamień. Nie wiem, dlaczego go trzymałem, czasami jak człowiek jest na spacerze w lesie, to też bez szczególnego powodu weźmie do ręki jakąś gałązkę czy kijek. W pewnym momencie odrzuciłem ten kamień przed siebie. Usłyszałem głuchy dźwięk, jakby od uderzenia o dach lub elewację budynku. Na pewno nie był to dźwięk rozbitego szkła. Postaliśmy jeszcze z kolegą ze 2-3 minuty, aby sprawdzić, czy coś się złego stało, ale nikt nie wychodził, więc poszliśmy dalej - mówił Tomasz K.
Przekonywał, że nie byłby w stanie trafić w okno mieszkania syna b. premiera z miejsca, w którym wtedy stał.
- Rzucić kamieniem pod kątem 30 stopni z około 30 metrów na wysokość II piętra? To jest po prostu niemożliwe. To jest próbowanie przez prokuraturę na siłę znalezienia winnego - dodał.
Zaprzeczył też zeznaniom świadka, który twierdził, że oskarżony pytał go, czy wie, gdzie mieszka Michał Tusk.
- Mogę przysiąc na własne dziecko, że tego dnia nikogo nie spotkałem na swojej drodze. Wtedy od paru miesięcy mieszkałem kilkadziesiąt metrów od mieszkania Tuska, nie wiedząc, że mam takiego sąsiada - mówił.
"Nic tak na dobrą sprawę złego nie zrobiliśmy"
42-latek sam stawił się w prokuraturze pod koniec stycznia 2018 r. po tym, jak w mediach po kilku miesiącach od zdarzenia opublikowano zdjęcia z monitoringu, pokazujące zajście.
Współoskarżony, 38-letni Adam Z. także nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
- Samego rzutu kamieniem nie widziałem, nic tak na dobrą sprawę złego nie zrobiliśmy - oświadczył.
Na wniosek obrońców oskarżonych sąd zleci opinię biegłego z zakresu mechanoskopii. Adwokaci uważają, że z miejsca, w jakim znajdował się na ulicy Tomasz K., nie mógł trafić w okno mieszkania Tuska.
Następna rozprawa odbędzie się 21 listopada.
Mężczyznom grozi do pięciu lat więzienia
Do zdarzenia doszło 3 września 2017 r. w Gdańsku-Wrzeszczu. W mieszkaniu, które zajmuje Michał Tusk z żoną i dziećmi, nie było wówczas nikogo.
Według prokuratury, kamieniem rzucił Tomasz K., przy czym działał w porozumieniu z Adamem Z. W ocenie śledczych, obaj oskarżeni poprzez wybicie kamieniem dwóch szyb okiennych narazili właściciela mieszkania na - bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Mężczyznom grozi do pięciu lat więzienia.
Upubliczniając zdjęcia i film, policja nie informowała, kto mieszka w lokalu, w którym wybito szybę. To, że chodzi o rodzinę syna b. premiera, potwierdził w rozmowach z dziennikarzami Roman Giertych, pełnomocnik Michała Tuska.
W wypowiedziach w mediach i na swojej stronie w portalu społecznościowym Giertych krytykował działania śledczych w tej sprawie.
"Nie spotkałem takiego umorzenia"
Napisał m.in.: "nie wpadliście przez kilka miesięcy na to, że jak ma się zdjęcie sprawcy i nie można ustalić jego nazwiska, to warto je upublicznić". Informował, że 4 stycznia 2018 r. wysłał do sądu zażalenie na decyzję prokuratury z końca 2017 r. o umorzeniu postępowania i zażądał upublicznienia wizerunku. "W mojej dwudziestoletniej praktyce w adwokaturze nie spotkałem takiego umorzenia, jak w sprawie kamieni rzuconych przez szybę w miejsce, gdzie przebywały na co dzień wnuki Donalda Tuska" - pisał w mediach adwokat.
Odpowiadając na zarzuty pełnomocnika Michała Tuska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk tłumaczyła w styczniu ub. roku, że postępowanie zostało zakończone decyzją o umorzeniu, bo zabezpieczone nagranie z monitoringu i inne czynności prowadzone w tej sprawie nie pozwoliły na ustalenie tożsamości sprawców. Prokurator zaznaczyła wówczas, że - umorzenie postępowania nie zakończyło czynności wykrywczych policji.
Czytaj więcej