Głodzili, bili i więzili dzieci zamiast je uczyć. Pięciu podejrzanych w rękach służb
W Rumunii zatrzymano pięć osób w ramach śledztwa w sprawie domniemanego znęcania się nad dziećmi podczas prowadzonego przez obywateli Niemiec programu dla trudnej młodzieży. Są oni oskarżani m.in. o organizację grupy przestępczej i przemyt ludzi.
Co najmniej jedna osoba spośród zatrzymanych jest obywatelem Niemiec - przekazała rumuńska prokuratura do walki z zorganizowaną przestępczością i terroryzmem (DIICOT). Nie podano tożsamości zatrzymanych.
We wtorek DIICOT poinformowała o prowadzeniu dochodzenia wobec zorganizowanej grupy przestępczej w mieście Viseu de Sus i miejscowości Leordina w regionie Marmarosz w związku z podejrzeniem o przemyt ludzi i nielegalne pozbawienie wolności.
Dzieci zostawiane na zimnie lub deszczu
Według prokuratury podczas programu Projekt Maramures, przeznaczonego dla młodzieży w wieku 12-18 lat, dzieci miały być "przetrzymywane w niewoli", bite, zmuszane do pracy i pozbawione dostępu do jedzenia.
Rumuńskie media piszą, powołując się na śledczych, że do okręgu Marmarosz (niem. Maramures) w Rumunii przywożono dzieci z Niemiec, które miały uczestniczyć w programie edukacyjno-resocjalizacyjnym.
Portal Romania Insider podaje, że para Niemców po przywiezieniu dzieci do Rumunii zmuszała je do ciężkiej pracy u miejscowych gospodarzy. Dzieci, które nie dostosowały się do poleceń, były głodzone, pozostawiane na zewnątrz na zimnie lub deszczu.
Według rumuńskich władz program był finansowany z niemieckich środków państwowych; program miała utworzyć para Niemców w celu przemytu ludzi "pod pozorem prowadzenia legalnych usług edukacyjnych".
20 lat tego projektu
Rzeczniczka niemieckiego MSZ Maria Adebahr potwierdziła w środę, że niemieccy dyplomaci w Rumunii są w kontakcie z władzami. - To projekt, który istnieje od 20 lat, w ciągu ostatnich 20 lat nie odnotowano żadnych takich problemów, jak te, o których donoszą media i o których się dowiedzieliśmy - powiedziała rzeczniczka.
Przedstawiciele Projekt Maramures nie odpowiedzieli agencji AP na prośbę o komentarz.
Czytaj więcej
Komentarze