Brytyjska policja zatrzymała męża Grażyny Kuliszewskiej
Brytyjska policja zatrzymała w poniedziałek Czesława K., męża Grażyny Kuliszewskiej, mieszkanki Borzęcina (Małopolskie), której ciało pod koniec lutego wyłowiono z rzeki Uszwicy - potwierdził rzecznik małopolskiej policji Sebastan Gleń.
Jak wyjaśnił Gleń, do zatrzymania doszło na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania wydanego przez Prokuraturę Okręgową w Tarnowie, prowadzącą śledztwo w sprawie śmierci kobiety. Zatrzymanie nastąpiło - zaznaczył Gleń - w ramach sprawy zaginięcia i śmierci Kuliszewskiej.
- Europejski Nakaz Aresztowania został wysłany dziś do Wielkiej Brytanii i brytyjska policja zadziałała błyskawicznie, zatrzymując Czesława K. - dodał Gleń.
Jak informowała w zeszłym miesiącu Prokuratura Okręgowa w Tarnowie, w sprawie tajemniczej śmierci Grażyny Kuliszewskiej przesłuchano już kilkadziesiąt osób w charakterze świadków, będą kolejne przesłuchania. Prokuratura zwróciła się też - w ramach międzynarodowej pomocy prawnej - do Brytyjczyków o przeprowadzenie określonych czynności dowodowych.
Sprawę tajemniczego zniknięcia kobiety opisali dziennikarze śledczy Dawid Serafin (Onet) i Sylwia Nowosińska (Fakt24) w reportażu z 8 lutego.
Kuliszewska miała przepisać dom na męża
Grażyna Kuliszewska pochodziła z Borzęcina koło Brzeska. Pracowała w Wielkiej Brytanii. Była mężatką, miała pięcioletniego syna. Z relacji mediów i świadków wynika, że ostatnich świąt Bożego Narodzenia nie spędziła z rodziną - pozostała w Londynie, a mąż i syn wrócili do Polski.
3 stycznia również i ona przyleciała do kraju. Zdążyła z mężem Czesławem odwiedzić notariusza - zamierzali podpisać umowę, zgodnie z którą dom 34-latki w Polsce przechodzi na Czesława.
Kuliszewska miała przepisać mężowi nieruchomość za 15 tys. funtów (prawie 75 tys. zł). Do podpisania dokumentu jednak nie doszło, ponieważ brakowało stosownych dokumentów. Portale podają również, że pieniądze, które Czesław miał przekazać żonie, zniknęły. 4 stycznia Kuliszewska planowała wrócić do Londynu, na lotnisko do Krakowa jednak nie dotarła. Jej ciało, po prawie dwumiesięcznych poszukiwaniach, wyłowiono 28 lutego z rzeki Uszwicy niedaleko Borzęcina.
Zgodnie z relacjami jej męża, wieczorem 3 stycznia jego żona była podenerwowana. Poszli spać w trójkę: on, żona i syn. Kiedy obudził się rano, 34-latki nie było. Miała zostawić mu wiadomość, że zobaczą się w Londynie. Pojechał do Londynu, ale nie zastał tam kobiety. Zawiadomił o tym bliskich i policję.
Według siostry Grażyny małżonkowie planowali rozwód, ale mąż twierdzi, że nie miał informacji o takich planach. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że w Londynie Kuliszewska miała mieć romans z Kurdem o imieniu Sardar. Gdy ten dowiedział się o zaginięciu kobiety, zamieścił na Facebooku ogłoszenie o nagrodzie w wysokości 100 tys. zł za informacje o zaginionej. Sardar twierdzi, że widział dokumenty rozwodowe przygotowane przez kobietę, która jednak nie chciała powiedzieć mężowi o swoich planach w obawie przed jego reakcją. Według ustaleń dziennikarzy Polka bez zgody męża wzięła pożyczkę na dużą kwotę w jednym z brytyjskich banków.
Czytaj więcej
Komentarze