Miały grozić, że wysadzą blok w powietrze. Po wybuchu w Zielonej Górze, zniknęły
- Poszukujemy dwóch lokatorek mieszkania, w którym nastąpił wybuch gazu. Przesłuchanie tych osób może wnieść wiele do sprawy - poinformowała podinsp. Małgorzata Stanisławska z Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze. W przeszłości, między kobietami a innymi sąsiadami, miało dochodzić do sprzeczek, a lokatorki miały wielokrotnie grozić wysadzeniem bloku.
Do eksplozji gazu w jednym z mieszkań na II piętrze 10-piętowego wieżowca przy ul. Wyszyńskiego doszło w środę około godz. 21. Spowodowała ona również pożar tego mieszkania i duże zadymienie w całym budynku. Lokal, w którym doszło do wybuchu, był pusty.
W akcji gaśniczej brało udział 14 zastępów straży. Cztery osoby trafiły do szpitala - dwie z nich podtruły się tlenkiem węgla, a u 66-letniej kobiety wskutek stresu, doszło do uszkodzenia serca.
"Policjanci wielokrotnie interweniowali"
Funkcjonariusze próbują ustalić miejsce pobytu dwóch kobiet, lokatorek mieszkania, w którym doszło do wybuchu.
- Zielonogórscy policjanci wielokrotnie interweniowali w tym bloku. Mieliśmy tu sytuację konfliktu sąsiedzkiego pomiędzy dwiema lokatorkami a innymi mieszkańcami. Policjanci reagowali na wszystkie zgłoszenia, zarówno te od sąsiadów, jak i dwóch kobiet - poinformowała Polsat News podinsp. Stanisławska.
- Moje dzieci dzielą ścianę z tymi nieszczęsnymi sąsiadami. MOPS, prokuratura, policja i sądy nie reagowały na nasze apele. Te kobiety się odgrażały, że się wysadzą, że swoje mieszkanie przekażą radykalnym islamistom na dom modlitw i tak dalej - powiedział "Gazecie Lubuskiej" jeden z mieszkańców bloku.
Według relacji sąsiadów kobiet - ok. 70-letnia matka i jej ok. 40-letnia córka - miały spakować się i opuścić mieszkanie 40 minut przed samym wybuchem.
W czwartek po południu do domów wróciła większość mieszkańców wieżowca. Z użytkowania jednak nadal są wyłączone cztery lokale.
Czytaj więcej
Komentarze