Cztery lata więzienia dla taksówkarza, który na pasach potrącił śmiertelnie dwie osoby

Polska
Cztery lata więzienia dla taksówkarza, który na pasach potrącił śmiertelnie dwie osoby
Polsat News

Sąd Okręgowy w Toruniu skazał na cztery lata więzienia taksówkarza, który 1 stycznia 2018 roku potrącił śmiertelnie na przejściu dla pieszych dwie osoby. Tym samym podwyższył wymiar kary zasądzony oskarżonemu przez sąd pierwszej instancji. Wyrok jest prawomocny.

Z wyrokiem Sądu Rejonowego z października 2018 roku - 2,5 roku więzienia - nie zgadzały się zarówno prokuratura, jak i obrońca oskarżonego. Sąd Okręgowy podzielił argumentację prokuratury i przedstawiciela oskarżycieli posiłkowych i podniósł karę więzienia do 4 lat. Dodatkowo zadecydował o zwiększeniu trzyletniego zakazu prowadzenia pojazdów orzeczonego wobec Mariusza G. do lat 10.

Do wypadku doszło w noworoczny poranek w 2018 roku. Mężczyzna miał jechać autem z prędkością nie mniejszą niż 119 km/h. W wypadku zginęli 67-letni mężczyzna i 68-letnia kobieta. Na wszystkich etapach postępowania oskarżony przyznał się do winy i przeprosił rodzinę osób, które zginęły w wypadku.

 

"Umyślne naruszeniu przepisów ruchu drogowego"


W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Rafał Sadowski podkreślił, że tak duże przekroczenie prędkości należy uznać za "piractwo drogowe". Za okoliczność obciążającą uznał także fakt, że G. był kierowcą zawodowym, który powinien przewidywać konsekwencje zachowania na drodze w stopniu jeszcze wyższym niż inni uczestnicy ruchu drogowego.

Sędzia podkreślił, że kara w tym procesie musi spełniać funkcje prewencyjne - odstraszające wobec osób, które mogłyby zdecydować się na tak nieostrożną jazdę po ulicach miasta w przyszłości. W jego ocenie nie ma usprawiedliwienia dla tak rażącego naruszenia przepisów drogowych przez zawodowego kierowcę, który winien być wzorem przestrzegania przepisów w ruchu drogowym. Jako obciążające dla oskarżonego uznał również jego wyjaśnienia, w których ten przyznawał, że nie widział pieszych na przejściu, co musi oznaczać zdaniem sądu, że w trakcie jazdy zajmował się czymś innych. W toku postępowania nie ustalono, czym.

W ocenie sądu ważne jest, żeby - także z uwagi na niewątpliwą traumę, która stała się również udziałem kierowcy - na dłuższy okres czasu uniemożliwić mu ponowne "siadanie za kółko". Sąd odpowiedział również na pytania stawiane przez prokuraturę i oskarżyciela posiłkowego - dla kogo są kary w górnych granicach przewidzianych przez Kodeks karny. Za ten czyn grozi bowiem do 8 lat więzienia. Zdaniem sędziego Sadowskiego można mimo tragicznych skutków noworocznego wypadku w Toruniu wyobrazić sobie wypadki o jeszcze wyższym stopniu zawinienia przez oskarżonego. W tym przypadku bowiem trzeba w jego ocenie mówić o umyślnym naruszeniu przepisów ruchu drogowego i braku szczególnej ostrożności przy zbliżaniu się do przejścia dla pieszych, ale jednak sam skutek wypadku, czyli śmierć dwóch osób, jest czynem nieumyślnym.

 

"Nie ma dnia, żebym nie myślał o tym, co zrobiłem"


W tej sprawie wniesiono trzy apelacje - prokuratury, pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych oraz obrony. Zdaniem prokuratury oraz pełnomocnika członków rodziny osób, które zginęły, orzeczona w pierwszej instancji kara była rażąco niska. Prokurator Marcin Gawrysiak oraz mecenas Marek Przybysz podnosili, że kara w tej sprawie ma istotne społecznie znaczenie.

Prokurator i przedstawiciel rodziny wnosili o podwyższenie kary do 6 lat pozbawienia wolności, a zakazu prowadzenia pojazdu do lat 10. Ponadto pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych wniósł o podwyższenia zadośćuczynień dla bliskich osób poszkodowanych z łącznej kwoty 20 tys. zł do 100 tys. zł. Ten ostatni wniosek sąd oddalił w całości.

Obrońca oskarżonego mecenas Adam Wygralak wniósł o zmniejszenie kary do 1,5 pozbawienia wolności. Argumentował, że jego klient nie miał wcześniej konfliktów z prawem, jest niekarany, a dla takiej osoby każda kara pozbawienia wolności jest karą dotkliwą.

- Nie ma dnia, żebym nie myślał o tym, co zrobiłem. Szczerze przeprosiłem rodzinę osób, które zginęły. Dziś jeszcze raz przepraszam. Oni mi nie wierzą, ale więcej i tak już nie mogę zrobić - mówił na sali rozpraw taksówkarz Mariusz G.

Sąd oddalił apelację obrony. Wyrok w tej sprawie jest prawomocny. Pełnomocnik taksówkarza nie chciał komentować orzeczenia sądu.

dk/luq/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie