Zniknęły pieniądze z internetowej zbiórki na seicento dla Sebastiana. Jest wniosek do prokuratury

Polska
Zniknęły pieniądze z internetowej zbiórki na seicento dla Sebastiana. Jest wniosek do prokuratury
Polsat News

Choć celem zbiórki było 5 tys. zł, odzew internautów był tak duży, że na nowe seicento dla Sebastiana, 21-latka uczestniczącego w wypadku z udziałem kolumny Beaty Szydło wpłacono ponad 150 tys. zł. Po pieniądzach nie ma jednak śladu - informuje wp.pl. Organizator zbiórki miał je przelać na konto bliskiej osoby. Później część kwoty miał zająć komornik, a resztę przeznaczono m.in. na spłatę czynszu.

W połowie lutego ubiegłego roku mieszkający w Anglii Rafał Biegun rozpoczął w serwisie pomagam.pl zbiórkę pieniędzy na auto dla 21-letniego Sebastiana Kościelnika kierowcę seicento, które zderzyło się z rządową limuzyną wiozącą ówczesną premier Beatę Szydło (uzyskaliśmy zgodę pełnomocnika 21-latka na upublicznienie danych jego klienta).

 

Biegun planował zebrać 5 tys. zł, co miało wystarczyć na kupno samochodu z rocznika, którym jeździł Sebastian. Popularność akcji przerosła jednak oczekiwania organizatora. Kwota rosła błyskawicznie, udało się uzbierać 150 tys. 640 zł.

 

"Nie będę publikował potwierdzenia przelewu"

 

Trzy dni po zakończeniu zbiórki Biegun powiedział polsatnews.pl, że prześle pieniądze rodzinie Kościelnika, gdy tylko odezwie się jego mecenas. - Umówiliśmy się tak, że rodzina kierowcy wyda wówczas oświadczenie. Ja nie będę publikował potwierdzenia przelewu, bo musiałbym zasłonić część cyfr, a ludzie i tak by nie uwierzyli - dodał.

 

Biegun zapewnił też, że następnego dnia bliscy kierowcy seicento powinni mieć już zebrane pieniądze na swoim koncie.

 

Kościelnik za pośrednictwem swojego pełnomocnika przekazał, że o sposobie zagosppodarowania wyadania pieniędzy zdecyduje dopiero po zakończeniu postępowania sądowego w sprawie wypadku. Do tego czasu miały być zdeponowane na specjalnej lokacie.

 

Jak ustaliła jednak Wirtualna Polska, pieniądze nigdy nie trafiły ani na lokatę, ani do Kościelnika. Biegun złożył w tej sprawie zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Krakowie-Podgórzu.

 

Trafiły na prywatne konto

 

Okazało się bowiem, że zebrane pieniądze miał przelać na prywatne konto bliskiej mu osoby, która miała to na nim wymusić. Według WP, która dotarła do treści zawiadomienia, część tej kwoty miał zająć komornik, reszta miała zostać przeznaczona na spłatę czynszu i bieżące wydatki. Fakt wpłynięcia pisma potwierdziła portalowi prokurator rejonowa Agnieszka Nowak.

 

Rafał Biegun nie komentuje tej sprawy.

 

- Oczywiście szkoda. Mój klient miał zamiar znaczącą część zebranych środków przeznaczyć na cele charytatywne - powiedział Wirtualnej Polsce mec. Władysław Pociej, pełnomocnik Sebastiana Kościelnika.

 

Adwokat nie chciał ujawnić, jak wyglądało porozumienie między jego klientem a organizatorem zbiórki w sprawie tego, gdzie zostaną zdeponowane pieniądze. -  Jest to objęte tajemnicą adwokacką - dodał.

 

Nie przyznaje się do winy

 

10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło (jej pojazd był środku kolumny) wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca Sebastian Kościelnik przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusze BOR.

 

Prokuratura zarzuciła Kościelnikowi nieumyślne spowodowanie wypadku.

 

W akcie oskarżenia wskazała, że kierowca przepuścił samochód emitujący świetlne sygnały uprzywilejowania, ale później nie zachował ostrożności, nie obserwował jezdni za swoim autem i nie upewnił się, czy pojazd uprzywilejowany jest jeden, czy więcej. Ruszył, nie ustępując pierwszeństwa, i doprowadził do zderzenia z drugim samochodem BOR, który akurat go wyprzedzał.

 

Na pierwszej rozprawie Kościelnik odmówił składania wyjaśnień. Sędzia odczytała jego wcześniejsze zeznania, w tym pierwsze, krótko po wypadku, gdy przyznał się do zarzutu nieumyślnego spowodowania wypadku. Później nie poczuwał się do winy.

 

W połowie marca 2018 r. krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Kościelnikowi okresu próby wynoszącego rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki.

 

21-latek nie zgodził się na umorzenie sprawy.

zdr/dro/ml/ wp.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie