"Policjanci z Białegostoku zgłaszający nieprawidłowości są zwalniani i poddawani represjom"

Polska
"Policjanci z Białegostoku zgłaszający nieprawidłowości są zwalniani i poddawani represjom"
Polsat News

Zgłaszający nieprawidłowości policjanci z Białegostoku są zwalniani i poddawani represjom - mówili w piątek posłowie PO. Według nich, podlaska policja stała się "prywatnym folwarkiem" wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego, a ludzie, którzy mówili głośno o patologiach, są dzisiaj poza służbą.

W piątkowej konferencji prasowej w Sejmie obok posłów Platformy wzięli udział trzej policjanci, którzy - jak powiedział wiceszef PO Tomasz Siemoniak - do niedawna służyli w Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku "i wszyscy zostali poddani represjom, i wszyscy są zwalniani z tej służby".

 

Siemoniak podkreślił, że są "to 30, 40-latkowie, którzy jeszcze wszystko co najlepsze w służbie mieliby przed sobą". Ale - dodał - "przez to, że podlaska policja jest prywatnym folwarkiem" wiceministra spraw wewnętrznych Jarosława Zielińskiego i komendanta podlaskiej policji Daniela Kołnierowicza, dzisiaj są oni w Warszawie na konferencji. - Skoro zdecydowali się na wystąpienie na konferencji prasowej w Sejmie, to są doprowadzeni do skrajności, takiej desperacji - podkreślił poseł PO.

 

Postępowanie za "pisanie bajek"

 

Według Siemoniaka "to jest skandal, to jest absurd, to jest coś co obciąża rząd PiS", ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego oraz wiceministra Zielińskiego, że "tacy ludzie, którzy poświęcili swoje życie służbie ojczyźnie, narażając życie i zdrowie są dzisiaj poza tą służbą".

 

Trzej policjanci, którzy uczestniczyli w konferencji mówili o swoich negatywnych doświadczeniach po ujawnieniu nieprawidłowości w m.in. funkcjonowaniu Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Norbert Kościesza, który podnosił m.in. kwestię nieprawidłowości w PdOZ-tach czyli Pomieszczeniach dla Osób Zatrzymanych, podkreślił, że w sytuacji braku reakcji na drodze służbowej, kierowane były pisma ws. nieprawidłowości m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich, do prokuratury, do Komendanta Głównego Policji.

 

- Jak się później okazało wszczęto mi postępowanie za "pisanie bajek", później następne postępowanie o wydalenie ze służby, w końcu w połowie października (ub.r.) zostałem wydalony ze służby - powiedział Kościesza. Dodał, że w marcu tego roku zwolniono też jego kolegę, a trzeciego, który również zgłaszał te nieprawidłowości - zawieszono.


Kościesza dodał, że na jego pisma odpowiedziano, że "są to subiektywne odczucia i komendant się nie mści". - Chociaż to właśnie jest nieprawda - dodał.

 

"Takie sytuacje dzieją się w całej Polsce"

 

Podkreślił, że po wydaniu przez niego książki - dotyczącej doświadczeń z okresu służby w policji - odezwało się do niego wielu policjantów. - Taka sytuacja nie dzieje się tylko w województwie podlaskim, dzieje się ona w całej Polsce - zaznaczył. Dodał, że takie sytuacje, jak niedawno opisywany mobbing w komendzie w Lubinie, mają "miejsce w 90 proc. jednostek w kraju". - I nie dajcie się państwo oszukać, że w policji jest dobrze. Jest to nieprawda i takie sytuacje mają miejsce - powiedział Kościesza.

 

Drugi z policjantów Dawid Romaniuk powiedział, że od jakiegoś czasu zaczął zgłaszać nieprawidłowości. Zaznaczył, że ponieważ nadal służy w policji, obowiązuje go zakaz rozmów z dziennikarzami bez zgody przełożonych. - Jeżeli się państwo zwrócą z prośbą o pozwolenie do komendy, do moich przełożonych, bardzo chętnie udzielę wywiadu na temat nieprawidłowości - dodał. Powiedział przy tym jednak, że "na podstawie pomówień" przez jego kolegów i przełożonych został zawieszony w obowiązkach służbowych.

 

Trzeci z funkcjonariuszy Wojciech Fiłonowicz zaznaczył, że z Kościeszą i Romaniukiem nie znali się wcześniej, a połączył ich wspólny brak zgody na postępowanie z ludźmi, którzy trafiają na PdOZ, czyli policyjny "dołek".

 

Opisywał swój konflikt z przełożonymi, który zaczął się od tego, gdy wytknął brak podstaw prawnych do wspólnych dwuosobowych patroli policjanta i strażnika miejskiego. Podkreślał, że pomimo chęci i zaangażowania strażnicy miejscy nie są przeszkoleni i nie mają uprawnień do podejmowania wielu działań, czy wypełniania dokumentacji procesowej. - Skierowano wtedy przeciwko mnie pozew do sądu o rzekome wykroczenie, sprawę wygrałem - zostałem uniewinniony, ale zapowiedziano mi, że komendant Kołnierowicz jest osobą mściwą i nigdy mi tego nie zapomni, że przyjdzie moment, że tego pożałuję - powiedział Fiłonowicz.

 

"Przeżyłem wiele nieprzyjemności, wiele szykan"

 

Dodał, że ten moment przyszedł, bo od kilku dni nie jest już policjantem, został zwolniony. Dodał, że "w międzyczasie przeżyłem wiele nieprzyjemności, wiele szykan", a teraz nawet nie może być formalnie bezrobotny, bo nie wydano mu świadectwa służby. Fiłonowicz stwierdził, że sprawy uderzające w środowisko oficerskie są umarzane w białostockiej prokuraturze bez względu na to jaki jest materiał dowodowy, sądy podtrzymują te umorzenia, natomiast policjanci niżsi stopniem są karani. - Policjanci boją się odzywać, żeby nie skończyć tak jak ja, czy tak jak Norbert - dodał.

 

- Jeden "odstrzelony", drugi "odstrzelony", trzeci zawieszony, niedługo prawdopodobnie też będzie "odstrzelony". Tak się kończy podnoszenie głosu, tak jest w Białymstoku - powiedział Fiłonowicz.

 

Posłanka PO Bożena Kamińska powiedziała, że od pół roku trwa jej interwencja, funkcjonariuszy policji z woj. podlaskiego i z innych regionów, którzy mówią o patologiach w tej służbie.

 

Podkreśliła, że trzej funkcjonariusze, którzy wzięli udział w piątkowej konferencji bronią swojego honoru, ale też walczą o innych policjantów w kraju. Oceniła, że ani szef MSWiA, ani wiceminister Zieliński nie są zainteresowani poprawą sytuacji. Zaznaczyła, że do tej pory nie otrzymała odpowiedzi na skierowaną kilka miesięcy temu prośbę o spotkanie z Zielińskim.

dk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie