Koparki wjechały na masowe groby ofiar NKWD w Kuropatach. Zdemontowano 70 krzyży
Robotnicy na koparkach zdemontowali w czwartek 70 krzyży w Kuropatach na obrzeżach Mińska, gdzie spoczywa ok. 250 tys. ofiar represji stalinowskich - informowała gazeta "Nasza Niwa". Miejsce pamięci otoczone było przez funkcjonariuszy drogówki i oddziałów specjalnych milicji (OMON). Wieczorem na terenie memoriału zebrało się ponad 100 osób, aby uczcić pamięć spoczywających tam ofiar.
Alaksandr Mironowicz, szef leśnictwa, na którego terenie znajduje się uroczysko Kuropaty, na obrzeżach Mińska, powiedział agencji państwowej BiełTA, że "usuwane są nielegalne konstrukcje w postaci krzyży".
- W Kuropatach odbywają się planowe prace w zakresie uporządkowania terenu, montowane jest ogrodzenie, usuwane są nielegalne konstrukcje w postaci krzyży - powiedział Mironowicz.
Rzeczniczka prezydenta Alaksandra Łukaszenki powiedziała, że działania te służą "zaprowadzeniu porządku". - Prezydent obiecał, że zostanie tam zrobiony porządek i wydał stosowne polecenia - powiedziała Natalja Ejsmant niezależnej gazecie "Nasza Niwa".
- To miejsce powinno zostać uporządkowane, takie jest stanowisko prezydenta. Są na nim również pochowani i nasi ludzie. Wszystko powinno być zrobione jak należy, zgodnie z obyczajem, tradycjami religijnymi, zgodnie z planem - wyjaśniła. Dodała również, że zrobione będzie wszystko, aby miejsce wyglądało godnie, ale bez udziału w tym żadnej polityki.
"Krzyże wywozili od razu koparką"
W czwartek rano robotnicy na koparkach rozpoczęli demontaż kilkudziesięciu krzyży w Kuropatach na obrzeżach Mińska, gdzie spoczywają ofiary represji stalinowskich.
- Krzyże wywozili od razu koparką. Powalili wszystkie krzyże wzdłuż Szosy Zasławskiej. Pracuje wiele maszyn: koparki, traktory, wywrotki i równarki - powiedział Biełsatowi Pawał Siewiaryniec, przewodniczący Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji.
Zatrzymano aktywistów
Obecni na miejscu dziennikarze poinformowali, że demontowane były krzyże z boku uroczyska, postawione w ostatnich miesiącach przez niezależnych aktywistów. Po usunięciu kilkudziesięciu krzyży, rozpoczęto montaż ogrodzenia.
Opozycjonista Paweł Siewiaryniec, który próbował ustalić co się dzieje, został zatrzymany przez ludzi ubranych po cywilnemu - poinformowało Radio Swaboda. Zatrzymano także aktywistkę Ninę Bahińską.
Dostęp i dojazd do uroczyska zostały zablokowane przez milicję. Ministerstwo kultury poinformowało Radio Swaboda, że nie wie nic o tym, co odbywa się w Kuropatach.
На машыне, што звозіць крыжы з Курапатаў, нейкай анучай схаваны рэгістрацыйны нумар. pic.twitter.com/kYAajm4BTS
— NN.BY / «Наша Ніва» (@nasa_niva) 4 kwietnia 2019
"To nasza Golgota"
Białoruska Cerkiew Prawosławna i Kościół katolicki wyraziły zaniepokojenie wydarzeniami w Kuropatach, gdzie w czwartek rano robotnicy rozpoczęli demontaż krzyży. Na uroczysku na obrzeżach Mińska znajduje się memoriał ofiar zbrodni NKWD.
- Bardzo bolesne jest patrzenie na to, jak niszczone są krzyże - powiedział Radiu Swaboda ks. Jury Sańko, rzecznik Konferencji Episkopatu Białorusi.
- Po co? Dlaczego? Krzyż to symbol chrześcijaństwa. Metropolita Tadeusz Kondrusiewicz (zwierzchnik białoruskich katolików - red.) mówił niejednokrotnie, że Kuropaty to nasza Golgota i po prostu nie da się jej sobie wyobrazić bez krzyża - dodał Sańko.
Metropolita wezwał do przerwania demontażu krzyży
Sam Tadeusz Kondrusiewicz wystosował apel do władz: "Wzywam osoby odpowiedzialne za demontaż krzyży, by pilnie przerwały te działania i rozpoczęły proces uregulowania sytuacji poprzez dialog różnych sił politycznych i społecznych, przy udziale przedstawicieli różnych wyznań".
Metropolita, który przechodzi obecnie rekonwalescencję po operacji kręgosłupa, przypomniał, że krzyże były stawiane przez zwykłych ludzi, by upamiętnić ofiary. Jego zdaniem ich usunięcie wywołuje "szok", zaś teren ludowego memoriału należy porządkować, ale z poszanowaniem dla uczuć religijnych obywateli.
Ostatecznie krzyże stojące w głębi cmentarza, w tym krzyż upamiętniający polskie ofiary Kuropat, nie były demontowane.
Wieczorem na terenie memoriału na obrzeżach Mińska zebrało się ponad sto osób, wśród których byli politycy opozycji i aktywiści. Niektórzy przyszli z kwiatami i świeczkami, by uczcić pamięć ofiar represji stalinowskich, które spoczywają tam w masowych grobach. Dostęp do nekropolii przywrócono, jednak wieczorem przy wejściu można było zauważyć funkcjonariuszy w strojach cywilnych.
250 tys. ofiar, wśród nich są także Polacy
Na terenie lasu w Kuropatach stalinowskie NKWD rozstrzeliwało represjonowanych. Według różnych szacunków w tamtejszych dołach śmierci spoczywa od kilkudziesięciu tysięcy do 250 tys. ofiar, wśród nich są także Polacy.
Na terenie uroczyska w ciągu ostatnich 30 lat powstawał ludowy memoriał, złożony z krzyży stawianych przez aktywistów i obywateli. W sumie jest ich tam ponad tysiąc. Dopiero w 2018 r. z inicjatywy władz umieszczono tam pomnik upamiętniający ofiary.
Obecne władze Białorusi przez dziesięciolecia udawały, że tematu Kuropat nie ma. Alaksandr Łukaszenka nigdy tam nie był. Za czasów niepodległej Białorusi Kuropaty odwiedzili za to m.in. prezydenci Lech Wałęsa i Bill Clinton. Wśród wielu kuropackich krzyży Polacy ustawili tam również "swój" - przed którym składają kwiaty wszystkie oficjalne delegacje przejeżdżające do Mińska.