Żyją w kontenerze budowlanym. Od urzędników usłyszeli, że mogą stracić dzieci

Polska

Po tym, jak zawalił się ich dom, pani Agnieszka i pan Mariusz z dwojgiem małych dzieci żyją w kontenerze budowlanym bez łazienki i toalety. Pani Agnieszka nie pracuje, bo dodatkowo opiekuje się schorowaną matką pana Mariusza. Para zamiast uzyskać pomoc, usłyszała od pomocy społecznej, że może stracić dzieci.

48-lenia Agnieszka Gajosz i 45-letni Mariusz Szymczak mieszkają niedaleko Lublina. Mają dwóch synów: 5-letniego Arka i 3-letniego Antka. Rodzina po tym, jak ich stary dom zawalił się, mieszka w kontenerze budowlanym. W zawalonym domu pozostała jedynie matka pana Mariusza. Rodzina potrzebuje pomocy.

 

- Cały strop się zawalił. Mieszkam tu, bo gdzie mam pójść. Napalę w piecyku i jest ciepło spać – mówi reporterowi "Interwencji" Maria Szymczak, matka pana Mariusza.

 

Mariusz Szymczak z żoną i dziećmi przeprowadził się do kontenera socjalnego. Nie ma w nim łazienki, więc dzieci myją się w misce, mają też nocniki. - A my mamy wiaderko i idziemy na dwór – mówi mężczyzna.

 

"Nie pracuję, bo babcia jest po dwóch zawałach"

 

Rodzina nie ma łatwego życia. Pani Agnieszka nie pracuje. Opiekuje się dziećmi i schorowaną matką pana Mariusza. Mężczyzna pracuje dorywczo. Rodzina utrzymuje się ze skromnych zasiłków. Miesięcznie na przeżycie ma 1500 złotych.

 

- Jestem po dwóch zawałach. Choruję na stwardnienie rozsiane, mam niedrożność tętnicy ręki. Dużo wydaję na leki, a na jedzenie nie mam prawie nic – przyznaje Maria Szymczak, matka pana Mariusza.

 

- Kontener rodzina dostała nieodpłatnie, za koszt transportu i remont zapłacił ośrodek pomocy społecznej – informuje Barbara Ściseł, kierownik GOPS w Niemcach.

 

- Nie pracuję, bo babcia jest po dwóch zawałach. Mam iść do pracy, a babcia pójdzie po dziecko i nie daj Boże coś się stanie? Dziecko będzie się przyglądało, jak babcia umiera? - pyta Agnieszka Gajosz.

 

"Zadaniem ośrodka jest dbanie o dobro dzieci"

 

Rodzina twierdzi, że każda prośba o przyznanie lokalu komunalnego kończyła się odmową. Ale to nie jedyne zmartwienie. Pani Agnieszka twierdzi, że urzędnicy zagrozili, że odbiorą parze dzieci, o ile sytuacja mieszkaniowa nie zmieni się. Sąd przyznał rodzinie kuratora.

 

- Na piśmie tego nie mamy, ale cały czas jest mowa, że jak się warunki mieszkaniowe nie poprawią, to będą składać do sądu wniosek o odebranie dzieci – mówi pani Agnieszka.

 

- Jeżeli zawiadamia sąd rodzinny, to tylko źle świadczy o urzędniku. Urzędnik może to zrobić, jeżeli wyczerpał własne procedury, a tych procedur nie wdrożono - uważa adwokat Maria Maleska.

 

- Zadaniem ośrodka pomocy społecznej jest dbanie o dobro dzieci – argumentuje Barbara Ściseł, kierownik GOPS w Niemcach.

 

Na pytanie, dlaczego nie przyznano asystenta rodziny, Ściseł wyjaśnia, że "asystent w tej chwili ma taką liczbę rodzin, że nie był w stanie objąć rodziny pana Mariusza".

 

Dwie zbiórki dla rodziny

 

- Sami mamy sobie znaleźć stancję. Opłacić ją i stąd się wyprowadzić. W tej chwili nie stać nas na to – alarmuje Agnieszka Gajosz.

 

Sekretarz gminy Niemce Iwona Pulińska zapewniła nas, że jeżeli sytuacja finansowa rodziny ustabilizuje się, pomoc społeczna byłaby w stanie wspomóc ją finansowo.

 

Na pomoc potrzebującej rodzinie ruszyła okoliczna społeczność. Zorganizowała pomoc rzeczową i zbiórkę pieniędzy na poprawę warunków mieszkaniowych rodziny.

 

- Są w internecie dwie zbiórki pieniężne. Jedna na zakup domku holenderskiego, druga - paczek dla dzieciaków – informuje zaangażowana w pomoc Izabela Zadora.

 

Po interwencji dziennikarzy programu "Interwencja" urzędnicy zadeklarowali pomoc. Podkreślają, że nie chcą odebrać dzieci rodzicom. Dodatkowo pan Mariusz niedługo zaczyna stałą pracę. Rodzina ma nadzieję, że dzięki pomocy ludzi dobrej woli i przychylności urzędników ich życie się zmieni.

bas/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie