Sprawa, w której m.in. skazano producenta filmowego Lwa R., będzie toczyła się od nowa

Polska
Sprawa, w której m.in. skazano producenta filmowego Lwa R., będzie toczyła się od nowa
Polsat News
Lew R. opuszcza areszt w Łodzi w 2009 r.

Głośna sprawa korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej, w której m.in. skazano producenta filmowego Lwa R., będzie toczyła się od nowa - orzekł we wtorek Sąd Najwyższy. Sąd uwzględnił kasacje obrony, uchylił wyroki skazujące wobec 8 osób - w tym R. - i przekazał sprawę do I instancji. - Zasada obiektywizmu została w sposób rażący naruszona - podkreślił sędzia Rafał Malarski.

- Są granice, których w procesie karnym naruszyć nie wolno, nie wolno przekroczyć. Systemowi polskiego prawa karnego, podobnie jak systemom wszystkich krajów demokratycznych obca jest koncepcja dochodzenia prawdy za wszelką cenę. W procesie karnym powinny być respektowane naczelne zasady procesowe - powiedział w uzasadnieniu wtorkowego wyroku SN sędzia Rafał Malarski. Dodał, że "jedną z tych naczelnych zasad jest zasada obiektywizmu". - Ta zasada została w toku tego procesu w sposób rażący naruszona - podkreślił.

 

Obrona w kasacjach wskazywała m.in., że naruszenie w sprawie polegało na nierozpoznaniu zarzutów o wyłączenie sędziego przewodniczącego składu orzekającego w I instancji. Sędzia ten - jak wskazywali obrońcy - zapoznał się bowiem z niektórymi materiałami niejawnymi, które nie zostały następnie udostępnione stronom procesu.

 

"Nadal nie wiemy, co w dokumentacji niejawnej się znajduje" 

 

- My nadal nie wiemy, co w dokumentacji niejawnej, nieudostępnionej szerszemu gronu się znajduje i jak dalece można wyciągać wnioski z tego braku. Jedno jest niezaprzeczalne - w tym procesie minister spraw wewnętrznych decydował o zakresie materiału dowodowego, jakim sąd mógł się posługiwać. To jest sytuacja niedopuszczalna - mówił przewodniczący składu orzekającego w SN sędzia Andrzej Tomczyk.

 

Sąd Okręgowy w Warszawie w czerwcu 2016 r. skazał na kary od pół roku w zawieszeniu do 5 lat bezwzględnego więzienia oraz na wysokie grzywny 12 osób, w tym Lwa R. oraz kilkoro lekarzy i adwokatów - oskarżonych w głośnej sprawie korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej z lat 2002-2007, co umożliwiało odraczanie kar osobom skazanym. W przypadku R. miało mu to pomóc w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia z 2004 r. za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory.

 

W październiku 2017 r. prawomocne orzeczenie w tym procesie wydał Sąd Apelacyjny w Warszawie. Wówczas sąd ten zmienił wyrok SO wobec Lwa R. i orzekł wobec niego prawomocnie karę 8 miesięcy więzienia (niemal sześć miesięcy spędził on w tej sprawie w areszcie - red.). Pierwotnie SO w Warszawie w czerwcu 2016 r. wymierzył R. karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu.

 

120 tys. zł za pośrednictwo w załatwieniu "lewego" zwolnienia lekarskiego 

 

SA utrzymał wówczas w większości wyroki wobec pozostałych skazanych przez SO. Najwyższy wyrok 5 lat więzienia usłyszał znany adwokat mec. Robert D. - według sądu m.in. przyjął on 120 tys. zł za pośrednictwo w załatwieniu "lewego" zwolnienia lekarskiego dla skazanego przestępcy, aby nie trafił on za kraty. Wobec adwokata orzeczono też 8-letni zakaz wykonywania zawodu. Obniżono zaś z 3,5 roku do 2,5 roku karę więzienia wobec lekarki Marii Ż.-L., która dostała także 10-letni zakaz wykonywania zawodu - to ona wystawiła zaświadczenie, że Lew R. nie może odbywać kary.

 

Kary bezwzględnego więzienia wymierzono wówczas także dwóm kolejnym lekarzom - Andrzejowi P. (2,5 roku) i Jarosławowi R. (1,5 roku) - oraz Rafałowi K. (1 rok i 2 miesiące).

 

Oprócz tych sześciu osób wyroki skazujące uchylono także wobec dwóch innych skazanych, których kasacje nie dotyczyły, w tym syna Lwa R. Synowi producenta filmowego wymierzono w tej sprawie karę w zawieszeniu.

 

Dwie osoby zostaną "niezwłocznie zwolnione" z zakładów karnych

 

Ostateczne jest natomiast orzeczenie wobec mec. Luizy T., którą sąd apelacyjny uniewinnił, zaś SN we wtorek oddalił kasację prokuratury w jej sprawie. - Sytuacja faktyczna jest w tej sprawie zupełnie jednoznaczna. (...) T. nie miała styczności ani z lekarzami wystawiającymi dokumenty, ani z tymi dokumentami - powiedział sędzia Tomczyk. Dodał, iż twierdzenia świadka koronnego odnoszące się do tej oskarżonej były "zupełnie nielogiczne".

 

W wyniku wtorkowego rozstrzygnięcia SN - jak przekazał sędzia Tomczyk - dwie osoby obecnie przebywające w zakładach karnych na skutek tej sprawy zostaną "niezwłocznie zwolnione". Decyzje dotyczące zaprzestania stosowanych środków mają zostać podjęte także wobec pozostałych osób objętych wyrokiem. Wobec Lwa R. - jak poinformowano - jest obecnie stosowany dozór elektroniczny.

 

- Za pieniądze podatników będziemy rozpoznawać sprawę od początku. (...) Mnie interesowało i SN interesowało wyłącznie to, że jeden sędzia poszedł na policję, wytypowany przez osobę niezwiązaną z procesem orzekania, przejrzał akta, wyselekcjonował i powiedział, iż ta część akt może mieć znaczenie w tej sprawie. Ja wtedy oniemiałem - powiedział dziennikarzom po wyroku obrońca Lwa R. mec. Krzysztof Stępiński. Adwokat dodał, że SN udzielił sądom obu instancji "lekcji prawidłowego, rzetelnego sądzenia".

 

Za łapówki mieli tworzyć fikcyjne dokumentacje medyczne 

 

Według śledczych zamieszani w korupcyjny proceder obiecywali osobom, które miały np. trafić do więzienia, pomoc w odroczeniu wykonania kary. W tym celu korumpowano lekarzy, którzy za łapówki mieli tworzyć fikcyjne dokumentacje medyczne czy opinie lekarskie. Na tej podstawie sądy decydowały o odraczaniu kar, uchyleniu postanowień o doprowadzeniu do zakładu karnego lub nieosadzaniu podejrzanych w aresztach.

 

Zarzuty dotyczyły w związku z tym m.in. płatnej protekcji, poświadczenia nieprawdy i przyjmowania lub wręczania korzyści majątkowych. Kwoty korzyści majątkowych sięgały - jak wynikało z aktu oskarżenia - od kilkudziesięciu tysięcy złotych, do ponad 200 tys. zł. Wśród tych korzyści miał być także samochód - ford mondeo.

 

Lwa R. i jego syna CBA zatrzymało w 2009 r. Przebywali w areszcie pół roku - Lew R. wyszedł po wpłaceniu pół miliona złotych kaucji. Prokuratura oskarżyła obu, że w 2005 r. mieli nakłaniać Konrada T. (skruszonego przestępcę, który miał załatwiać "lewe" zwolnienia, a później mówił o tym jako świadek koronny) do udzielenia korzyści majątkowej i wręczyć 210 tys. zł łapówki za pośrednictwo w organizowaniu fałszywych dokumentów o stanie zdrowia.

 

Lew R.: zgłosił się do mojego syna, bo chciał na mnie zarobić

 

W SO producent filmowy zapewniał, że "nigdy nie zapłacił lekarzowi, aby sporządził dokumentację niezgodną z prawdą", ani nie nakłaniał Konrada T. do wręczania lekarzom łapówek. "T. sam zgłosił się do mojego syna, bo chciał na mnie zarobić pieniądze" - mówił wówczas.

 

Prokuratura także chciała przed SN uchylenia wyroku wobec Lwa R., ale na jego niekorzyść. Wskazywała, iż kara 8 miesięcy pozbawienia wolności wymierzona została poniżej "granicy zagrożenia" za przypisany skazanemu czyn i co najmniej powinien to być rok pozbawienia wolności. - W tym zakresie SN podzielił kasację prokuratora generalnego - zaznaczył SN. Kwestie ewentualnych kar będą jednak rozstrzygane przy ponownym rozpatrzeniu sprawy.

 

Teraz sprawa trafi do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Niewykluczone, że - ze względu na złożoność sprawy - sąd rejonowy zwróci się o przekazanie procesu do sądu okręgowego - tak jak stało się to przy pierwszym rozpoznawaniu tej sprawy.

dk/grz/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie