"Nie chciałam w zasięgu wzroku nikogo z rządu". Magdalena Adamowicz o pogrzebie męża
Miałam wątpliwości, czy obecny premier i prezydent w ogóle powinni być na pogrzebie; dałam sygnał, że nie chcę ich w zasięgu swojego wzroku - powiedziała w wywiadzie dla "Newsweeka" wdowa po tragicznie zmarłym prezydencie Gdańska Magdalena Adamowicz.
Na pogrzebie Adamowicza przedstawiciele obecnych władz, w tym prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki, siedzieli w piątym rzędzie.
W poniedziałkowym wywiadzie zauważono, że "padają pytania, dlaczego prezydent czy premier siedzieli tam, gdzie siedzieli".
"Prawdę mówiąc, miałam wątpliwości, czy oni tam w ogóle powinni być. Dałam sygnał, że nie chcę ich w zasięgu swojego wzroku, że nie życzę sobie nikogo z rządu" - powiedziała w wywiadzie Magdalena Adamowicz.
"Nie będę mówić, co o nich mówił Paweł"
Pytana, dlaczego tego nie chciała, Adamowicz odparła, że był to dla niej "szczyt hipokryzji". "Bo to są ludzie, którzy reprezentują wszystko to, co jest zaprzeczeniem tego, w co wierzył Paweł. Nie będę mówić, co o nich mówił Paweł" - dodała.
Pytany o kwestię usadzenia na pogrzebie, szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski powiedział wcześniej PAP: "Komunikat w naszą stronę ze strony organizatorów był taki, że to nie jest przypadkowe, to jest bardzo istotne, żeby goście byli rozsadzeni w Bazylice w taki, a nie inny sposób".
W niedzielę 13 stycznia prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W. podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Samorządowiec trafił do szpitala, gdzie poniedziałek, 14 stycznia, po południu zmarł. Urna z prochami Adamowicza spoczęła w kaplicy św. Marcina w Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat.
Czytaj więcej