Organizator: firma, która ochraniała koncert WOŚP, nie chroniła konkretnych osób
- Zadaniem firmy ochroniarskiej było dbanie o bezpieczeństwo publiczne, to nie była ochrona konkretnych osób - powiedział pełnomocnik organizatora koncertu dla WOŚP w Gdańsku. Odniósł się w ten sposób do informacji o tym, że reakcja ochrony była zbyt późna. Prokuratura w Gdańsku poinformowała o wszczęciu śledztwa ws. prawidłowości organizacji i zabezpieczenia wydarzenia.
O wszczęciu odrębnego postępowania poinformowała Grażyna Wawryniuk rzeczniczka prasowa prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Ta sama prokuratura prowadzi też śledztwo pod kątem usiłowania zabójstwa.
"Zadaniem firmy ochroniarskiej było dbanie o bezpieczeństwo publiczne"
- Proszę zwrócić uwagę, że zadaniem firmy ochroniarskiej było dbanie o bezpieczeństwo publiczne, czyli wszystkich, to nie była ochrona indywidualna konkretnych osób. No niestety, to było działanie osoby, które było ukierunkowane na wyrządzenie komuś bardzo dużej krzywdy - powiedział radca prawny Wawrzyniec Rybak, pełnomocnik Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku, organizatora koncertu.
Dodał, że firma ochroniarska, która dbała o bezpieczeństwo podczas koncertu dla WOŚP jest firmą mającą koncesję Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. - To nie jest tak, że każdy może sobie założyć taką działalność, podlega ona koncesjonowaniu - dodał Rybak.
Firma ochraniała wcześniej targi i bożonarodzeniowy jarmark
Zgodnie z obowiązującymi przepisami koncesję na prowadzenie działalności gospodarczej w zakresie ochrony osób i mienia wydaje Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji. Koncesja taka jest jest niezbędna do prowadzenia takiej działalności. Określa ona zakres i formę usług.
Pełnomocnik organizatora podkreślił, że firma, która ochraniała koncert, jest znana na trójmiejskim rynku. Wcześniej zajmowała się m.in. ochranianiem Międzynarodowych Targów Gdańskich, a ostatnio gdańskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego. Jak dodał Wawrzyniec Rybak, firma ta realizowała również wiele działań zlecanych przez urząd miasta.
- Regionalne Centrum Wolontariatu przeprowadziło zapytanie ofertowe do kilku podmiotów. Najkorzystniejszą ofertę przedstawiła firma, która ochraniała poprzedzający koncert Jarmark Bożonarodzeniowy - powiedział Rybak. Zaznaczył, że zgodę na organizację koncertu wydał prezydent Gdańska.
"Pod względem formalnym i praktycznym wszystko zostało dochowane"
- Od początku współpracujemy z organami ścigania. Do późnych nocnych trwały przesłuchania - powiedział Łukasz Isenko, pełnomocnik firmy ochroniarskiej "Tajfun", która zabezpieczała niedzielny finał WOŚP w Gdańsku, podczas którego 27-letni mężczyzna zaatakował nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Dodał, że przesłuchania zostały wznowione w poniedziałek rano. Przesłuchiwano właścicieli firmy i poszczególnych ochroniarzy, którzy byli na miejscu. Osób, które zabezpieczało imprezę, było około 50. - Pod względem formalnym i praktycznym, w naszej ocenie, wszystko zostało dochowane. To, co wszystkich nurtuje, to czas reakcji i to, jak ten mężczyzna znalazł się na scenie. To jest przedmiotem postępowania - dodał.
Kontrola w agencji ochrony
- Prokuratorzy rozważają, będzie może w sprawie badany wątek organizacji przedmiotowej imprezy, na której doszło do zdarzenia. Będzie ustalane na jakiej podstawie, na jakich przepisach zorganizowano tę imprezę, jak była ona zabezpieczona, aby zapewnić bezpieczeństwo zarówno osobom na scenie, jak i poza tą sceną - przekazał zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.
Jak dodał, ustalane będzie także, czy podmioty, które "miały obowiązek ochrony wypełniły swoje zadania".
"Niezależnie od postępowania prokuratorskiego, szef MSWiA Joachim Brudziński podjął decyzję o wszczęciu kontroli w Agencji Ochrony »Tajfun«, która w niedzielę zabezpieczała wieczorny koncert Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku" - poinformowało w komunikacie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Jak podał resort warunki wykonywania koncesjonowanej działalności gospodarczej w zakresie ochrony osób i mienia sprawdzą kontrolerzy z Departamentu Zezwoleń i Koncesji MSWiA.
MSWiA przypomniało, że zasady wykonywania działalności gospodarczej w tym zakresie określa ustawa o ochronie osób i mienia.
"To nie był spontaniczny atak"
Według eksperta ds. bezpieczeństwa Krzysztofa Liedela, sprawca ataku "był na tyle świadomy w swoim działaniu, że był w stanie to zaplanować".
- To nie był jakiś spontaniczny atak. Żeby przeprowadzić taki atak, trzeba wejść w posiadanie narzędzia, w tym wypadku noża, trzeba go wnieść, trzeba wejść na estradę, zbliżyć się do prezydenta. Ten mężczyzna musiał mieć identyfikator, jak go zdobył, czy go podrobił, czy ukradł, czy zastosował jakiś inny sposób, żeby wejść w jego posiadanie, to świadczy o racjonalności w kontekście planowania i przygotowywania, ale to nie jest żaden dowód. Wiele osób zaburzonych psychicznie nie w stanie planować i przygotowywać - tłumaczył Liedel.
"Mam nadzieję, że ta tragedia nie pójdzie na marne"
Zdaniem eksperta, "trzeba się będzie zastanowić nad procedurami dot. kontroli podczas tego typu imprez". - Większość błędów, która jest popełniana w systemach bezpieczeństwa, również z wykorzystaniem firm ochroniarskich, to jest kwestia dostępu i kontroli, np. dystrybucji przepustek, identyfikatorów, jak są później osoby kontrolowane. Była mowa o tym, że w przypadku tej imprezy akcent był położony na kontrolowanie, czy ludzie nie wnoszą ze sobą alkoholu - zwrócił uwagę Liedel.
- Mam nadzieję, że ta tragedia nie pójdzie na marne, że wyciągniemy jakieś wnioski i te systemy będą efektywniejsze. Potrzeba trochę spokoju, cierpliwości, nie ferowania wyroków, a zdobywania informacji i analizowania tego - dodał.
Zapytany, czy potrzebna jest zmiana przepisów w zakresie ochrony takich imprez, Liedel odpowiedział: "obowiązujące przepisy nie są złe". - Większy problem mamy chyba z pewnym standardem jeśli chodzi o realizację tych zapisów czy zadań, które z nich wynikają - kwestia ludzi, którzy są zatrudniani, zadaniowanie ich, szkolenie - tłumaczył.
- Każde środowisko zawsze ma jakieś uwagi do tych przepisów, ale ja oceniam je jako zupełnie przyzwoite - dodał.
"Nie ma już licencji"
Za bezpieczeństwo uczestników odpowiada organizator. Musi zatrudnić firmę ochroniarską, który zapewni karetkę, uzgodni plan ewakuacji, zaplecze sanitarne i odpowiednio przeszkolonych ludzi. Ochroniarze nie muszą mieć licencji - powiedział Tomasz Wojak, prezes Polskiego Związku Pracodawców Ochrona.
Polski rynek usług ochroniarskich jest dziś rozbudowany. Wynika to głównie ze sporego zapotrzebowania na pracę agencji ochrony, która jest widoczna szczególnie w największych miastach. Te firmy pracują na rzecz podmiotów gospodarczych, urzędów i instytucji, a także banków. Zajmują się zabezpieczaniem imprez masowych. - Oficjalne statystyki nie są prowadzone, ale z naszych informacji wynika, że obecnie na rynku polskim działa ponad pięć tysięcy tego typu firm z koncesjami nad działalność ochroniarską - podkreśla Wojak.
Prowadzenie firmy ochroniarskiej po deregulacji jest działalnością koncesjonowaną. - Właściciel występuje o koncesję w drodze uzyskania decyzji od MSWiA. Trzeba mieć działalność gospodarczą, albo jako osoba fizyczna, albo spółka z.o.o. Nie ma już licencji - mówi Wojak.
Szkolenie pracowników
Oznacza to, że pracownik ochrony nie musi zdawać egzaminu państwowego w komendzie policji na licencję ochrony. - Potrzebne jest tylko zaświadczenie wpisania na listę kwalifikowanych pracowników, które pracodawca sam może wystawić - tłumaczy Wojak.
Każdy ochroniarz, który przystępuje do pracy, musi mieć badania lekarskie. Pracownicy ochrony, którzy posługują się bronią, muszą również posiadać badanie psychologiczne. Powinni też przejść obowiązkowe szkolenia. - Przeprowadza je pracodawca. Powinno to być 200 godzin lekcyjnych. Szkolenie składa się z części praktycznej, na której pracownik uczony jest technik samoobrony oraz teoretycznej, gdzie poznaje wszystkie kwestie związane z przepisami - twierdzi Wojak.
Ochroniarz może mieć przy sobie środki przymusu bezpośredniego takie jak broń długa lub krótka w przypadku jednostek wojskowych, czy konwojów pieniędzy w bankach. Może mieć także przy sobie kajdanki, gaz i paralizator. Jednak na imprezach masowych tych przedmiotów nie mogą mieć przy sobie.
"Nie chcielibyśmy żyć w państwie, w którym musimy zbroić się po zęby"
Ochrona polityków i bezpieczeństwo imprez masowych, w kontekście ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który w szpitalu walczy o życie, mogą być tematem wtorkowego posiedzenia rządu.
- We wtorek jest Rada Ministrów, będzie to pewnie temat. W rządzie premier i wicepremierzy, szefowie MSZ i MON mają ochronę, natomiast pozostali ministrowie nie mają żadnej ochrony. Myślę, że nie chcielibyśmy żyć w państwie, w którym musimy zbroić się po zęby, żeby czuć się bezpiecznie - powiedziała Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości.
Podkreśliła, że atak na prezydenta Gdańska "wykracza poza wyobrażenie jakiekolwiek". - Życzmy dużo sił całej rodzinie pana prezydenta, to niewyobrażalna tragedia. Myślmy ciepło także o lekarzach, pod opieką których jest pan prezydent, by ta walka z ostatecznością im się udała - dodała.
Prezydent w ciężkim stanie
Prezydent Paweł Adamowicz został kilkakrotne raniony nożem podczas gdańskiego finału WOŚP w niedzielę o godz. 20.00, gdy odliczano czas do "Światełka do nieba". Na nagraniu zdarzenia widać, jak przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa, ponownie podchodzi do Adamowicza i zabiera mikrofon.
Na scenie reanimowano Adamowicza, potem przewieziono go do szpitala. Tam lekarze podjęli operację prezydenta Gdańska, która trwała pięć godzin. Stan prezydenta jest ciężki.
Po zdarzeniu część mediów informowało o tym, że ochrona na scenie pojawiła się zbyt późno.
Czytaj więcej