Eksperci: program atomowy 2040 zbyt ambitny. "Największy po Chinach, Indiach i Rosji"

Technologie
Eksperci: program atomowy 2040 zbyt ambitny. "Największy po Chinach, Indiach i Rosji"
Zdjęcie ilustracyjne/ pixabay.com

Zapisany w Polityce Energetycznej Polski 2040 program budowy elektrowni atomowej, to największy program atomowy po chińskim i indyjskim. Jest ambitny, lecz gdyby nie udało się go zrealizować, zakładany miks energetyczny się rozsypie - ocenił w poniedziałek prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski

W przedstawionym w listopadzie ub. roku dokumencie ME zapisało, m.in., że w 2033 r. ma ruszyć w Polsce pierwszy blok jądrowy, a potem, co dwa lata - aż do roku 2043 - będą uruchamiane kolejne. Każdy ma mieć orientacyjną moc rzędu 1-1,5 GW, w sumie mają mieć 6-9 GW. W projekcie zapisano, że będą to reaktory generacji III lub III+, ale nie typu HTR czy SMR, bo te technologie są jeszcze za mało zaawansowane.

 

Według zapewnień Departamentu Energii Jądrowej w ME, do końca roku powinno dojść do aktualizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) w zakresie modelu biznesowo-finansowego oraz harmonogramu. Obecnie rozważane są dwie lokalizacje w woj. Pomorskim - "Żarnowiec" oraz "Lubiatowo-Kopalino". Zgodnie z obecnymi założeniami, wybór ma zostać dokonany przez inwestora - spółkę PGE EJ1 - na podstawie wyników badań lokalizacyjnych i środowiskowych, które w pełnym zakresie rozpoczęto wiosną 2017 r. Badania miały potrwać 24 miesiące.

 

Jak mówił Roszkowski z analiz IJ - to co zaproponowano w PEP 2040 to "największy program jądrowy po Chinach, Indiach i Rosji. Te ambicje ( ...) w żadnym z miejsc, które analizowaliśmy w Europie, nie udadzą się. To rodzi pewne zagrożenia, bo - jak tłumaczył - luka, która powstanie po spadku wytwarzania energii z węgla brunatnego - "będzie pewnym problemem".

 

"Plany są zbyt ambitne, a tempo za szybkie"

 

Z wyliczeń Instytutu wynika, że w niemalże we wszystkich obecnie realizowanych projektów jądrowych budżety są przekroczone o 100 proc. Do tego koszty wytworzenia energii w elektrowni - na przykładzie kontraktu różnicowego w brytyjskiej elektrowni Hinkley Point - wynosi w przeliczeniu na złote - 500 zł za MW. Na TGE koszt MW oscyluje ok.. 300 zł.

 

Kontrakty różnicowe (ang. Contract for Difference, CFD) wprowadzone zostały do brytyjskiego systemu regulacyjnego na mocy reformy sektora energetycznego, która weszła w życie z początkiem 2014 roku. Jest to jeden z mechanizmów wsparcia dla OZE, ale też technologii wychwytywania i składowanie dwutlenku węgla (CCS) i nowych projektów jądrowych.

 

Polega on na tym, że rząd zawiera z dostawcami kontrakty na określony okres i po określonej cenie docelowej (strike price). Jeśli koszt wyprodukowanej energii będzie niższy od zapisanej w kontrakcie ceny, różnicę dopłaci producentowi rząd ze specjalnej opłaty doliczanej do rachunków za energię. Jeśli koszt energii będzie wyższy od ceny docelowej, różnicę bierze na siebie producent.

 

- Na zbyt ambitne plany dotyczące budowy elektrowni atomowej zwracała również uwagę Aleksandra Gawlikowska-Fyk, ekspertka ze specjalistycznego think thanku Forum Energii.

 

- Widzimy bardzo poważne ryzyko nieuruchomienia atomu na czas - ostrzegła. Plany są zbyt ambitne, a tempo jest za szybkie i nie uwzględnia odstawienia elektrowni opalanych węglem brunatnym - mówiła.

ked/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie