"Nie będziemy niewolnikami" - manifestacja przeciwko zmianom w kodeksie pracy na Węgrzech
Tysiące Węgrów wyszło w sobotę na ulice Budapesztu, by protestować m.in. przeciw nowelizacji kodeksu pracy zwiększającej górny limit godzin nadliczbowych i nazywanej przez przeciwników ustawą niewolniczą. Organizatorzy mówili o możliwości strajku powszechnego.
Protestujący przeszli od placu Bohaterów na plac Kossutha przed parlamentem, gdzie odbył się wiec z udziałem przywódców związkowych, przedstawicieli organizacji pozarządowych oraz partii opozycyjnych.
W tłumie niesiono transparenty z hasłami: "Protestujemy przeciw ustawie niewolniczej", "Nie będziemy niewolnikami", "Strajk powszechny". Widać było flagi partii opozycyjnych i organizacji związkowych, a także flagi Unii Europejskiej.
Liderzy związków zawodowych zażądali spełnienia czterech postulatów, grożąc w przeciwnym razie ogłoszeniem strajku powszechnego. Postulaty te to: wycofanie nowelizacji kodeksu pracy, wzrost wynagrodzeń, zmiany przepisów dotyczących strajków oraz reforma systemu emerytalnego.
NOW: i just took this timelapse on #HungaryProtest for #FreeMedia #FreeCourts #FreeEducation #FreeWorkers. Very diverse crowd of 10,000s w signs from many cities in HUN, trade unions, opp parties. This is what PM Orban calls hysteria. pic.twitter.com/jKycxoKVgi
— Vig Dávid (@divaDgiV) 5 stycznia 2019
Rzecznik rządzącego Fideszu Balazs Hidveghi oświadczył, że sobotnia demonstracja stanowi część kampanii "sił proimigracyjnych" przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Założenia nowelizacji
12 grudnia parlament Węgier przyjął nowelizację kodeksu pracy zwiększającą limit godzin nadliczbowych z 250 do 400 rocznie, a jednocześnie wydłużającą termin ich rozliczenia - w postaci dodatkowego wynagrodzenia lub dni wolnych - z roku do 3 lat. Zdaniem krytyków chociaż nadgodziny są dobrowolne, pracownikom, którzy nie zechcą ich brać, może grozić zwolnienie. Przyjęcie nowelizacji wywołało falę protestów w Budapeszcie, a także innych miastach kraju.
Nowelizacja była ważnym tematem przemówień podczas sobotniego wiecu, ale protestujący często wyrażali też generalny sprzeciw wobec polityki rządu Viktora Orbana. Skandowano: "Fidesz mafia", "Dyktator", "Orban, zabieraj się!" czy "Demokracji!".
Wiceprzewodniczący Koalicji Demokratycznej Csaba Molnar podkreślił, że nie chodzi o jedną ustawę i nawet jeśli nowelizacja zostanie wycofana, ludzie nie zaprzestaną protestów, bo sprzeciwiają się całemu systemowi.
- Chcemy, żeby skończyło się wprowadzanie przez władze rozróżnień między ludźmi. Nie rozumiem, dlaczego tylko zwolennicy Fideszu są traktowani przez rząd jak Węgrzy - powiedziała działaczka organizacji kobiecej przy Węgierskiej Partii Socjalistycznej.
Odpowiedź węgierskiego rządu
Na Węgrzech jest bardzo niskie bezrobocie - 3,6 proc. - i w wielu sektorach brakuje rąk do pracy, m.in. ze względu na emigrację młodych ludzi. W przemówieniach podczas wiecu pojawiały się głosy, że krytykowana nowelizacja sprzyja interesom kapitału i pracodawców.
Rzecznik rządu Istvan Hollik oznajmił, że demonstracje są fundowane przez amerykańskiego finansistę George’a Sorosa, który chce - według niego - przeobrazić Węgry w kraj imigrantów.
- Atakują antyimigracyjny rząd narodowy, by odsunąć go od władzy i umieścić w jego miejsce ludzi Sorosa, którzy bez słowa sprzeciwu wpuszczają imigrantów i zrezygnują z suwerenności narodowej - powiedział Hollik w nagraniu zamieszczonym na Facebooku.
Czytaj więcej