Rolnicy nie wpuścili ciężarówki do zakładu. "Przywożą z Belgii mięso, które jest ze strefy ASF"

Polska

Zakończył się protest kilkudziesięciu rolników, którzy od rana blokowali wjazd do zakładu mięsnego pod Wieruszowem (woj. łódzkie). Domagali się kontroli mięsa, które przywożone jest do firmy. Na piątek zapowiedziano rozmowy protestujących z ministrem rolnictwa Janem Ardanowskim.

Jeden z protestujących rolników w rozmowie z reporterem Polsat News podkreślił, że "ten zakład dużo sprowadza - z Litwy, z Belgii, czyli z krajów objętych ASF".

 

- Samochód został zatrzymany, prawdopodobnie przewozi mięso belgijskie. Z tego samochodu kapie woda. Jeżeli to jest mrożonka, nie powinno w ogóle być takiej możliwości, żeby kapało pod samochodem. Proszę pokazać, jak wygląda samochód, który przywiózł niby-świeże z Belgii - mówił rolnik.

 

"Niech udowodni, że to jest dobry towar"

 

- Domagamy się, aby większość ludzi zrozumiała, że polskie mięso jest świeże, nie jest tyle razy szprycowane, tyle razy mrożone, co widzimy na tym samochodzie, jak ta woda kapie. Chcemy, żeby mniej sprowadzali, a konkretnie nie sprowadzali z krajów, które są objęte ASF - dodał. 

 

 

Protestujący rolnik podkreślił, że "jeżeli ASF jest, to niestety nasze mięso jest utylizowane, a tutaj mamy przykład, że przywożą z Belgii mięso, które jest ze strefy ASF".

 

- Czekamy, żeby właściciel zakładu porozmawiał z nami. Niech nam udowodni, dlaczego sprowadza taki towar, jaki jest w tej chwili w tym samochodzie. Jest poinformowany Główny Lekarz Weterynarii, niech przyjedzie, niech otworzy samochód przy nas, zobaczymy co w nim jest. Niech udowodni, że to jest dobry towar - powiedział protestujący reporterowi Polsat News. 

 

Spotkanie z przedstawicielami zakładu

 

Przed godziną 10:00 do protestujących wyszli przedstawiciele zablokowanego zakładu i zaprosili rolników na rozmowy. Trzech manifestujących udało się do siedziby firmy.

 

Po negocjacjach, dyrektor zarządzający zakładu "Wędlinka" Jacek Piwowar powiedział, że "70 proc. mięsa pochodzi z różnych państw zachodnich". Dodał, że 30 proc. jest pochodzenia polskiego. - Przyczyną tego typu sytuacji jest po prostu ekonomia. Pracujemy na rynku, na którym są też inne podmioty, do których musimy się dostosować. Wspólnie zależy nam na tym, aby ten stosunek się zmieniał, ale jest wiele rzeczy niezależnych od nas - powiedział. 

 

- Mięso, to zachodnie, które wchodzi, jest również pełnowartościowe. Nie jest prawdą, że rozbieramy mięso, które jest jakimś zagrożeniem. Jest to mięso po prostu tańsze - powiedział Piwowar. Dodał, że "wspólnie jedziemy do ministra rolnictwa w piątek". 

 

- Problemy są bardzo duże i jedziemy do ministerstwa rolnictwa rozmawiać. To, co nas najbardziej dotyczy, to to, że mamy ciągle problemy ze zbytem naszych tuczników i czemu u nas nie ma cen porównywalnych, takich jak na Zachodzie, skoro jesteśmy we wspólnej Unii - mówił z kolei Janusz Terka, rolnik z powiatu piotrkowskiego. 

 

 

luq/ Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie