Nieskończenie niepodległa, odc. 48. Federacja
1 maja 2004. Koniec układu jałtańskiego, niemal 60 lat po podzieleniu Europy i zostawieniu Polski za "żelazną kurtyną”, Rzeczpospolita wchodzi do Unii Europejskiej.
Ani Polska powrześniowa, ani pojałtańska nie jest traktowana jako podmiot w wymiarze geopolitycznym. Deklaracja Rzeczpospolitej udziału w Unii Europejskiej staje się aktem gotowości wejścia do federacji krajów kontynentu, które przyjmują wspólne demokratyczne reguły. Rozdroże: udział w strukturach Zachodu czy odrębny kraj, zdefiniowany „narodowo” – stanowi kanwę debaty przedakcesyjnej.
Referendum, będące głosowaniem „za” czy „przeciw” udziałowi w federacji, kończy się zwycięstwem zwolenników Unii. Protesty przeciwników, wieszczących kolejną utratę suwerenności, przez następne lata okazują się zabiegiem propagandowym, mającym chronić ich partykularne interesy. Z czasem społeczeństwo polskie, oceniając rozwój państwa sfederowanego, staje się euroentuzjastyczne.
Premier Jerzy Buzek w Sejmie
Rozpoczynamy dziś narodową debatę nad tempem i strategią uczestnictwa Polski w strukturach europejskich. Zwieńczeniem tej debaty będzie referendum, w którym naród podejmie ostateczną decyzję. [...] W polskiej debacie publicznej na temat członkostwa w organizacjach międzynarodowych szczególnie ważne miejsce zajmuje kwestia suwerenności państwa. Przyczyny tego są oczywiste dla każdego, kto choćby pobieżnie zna nasze dzieje. Chcę jednak podkreślić, że obecność w strukturach europejskich umacnia, a nie osłabia polską suwerenność. Jej gwarantem jest przecież siła państwa i zamożność jego obywateli, a nie izolacja.
We współczesnym świecie – a Europa nie jest tu wyjątkiem – decyzje podejmowane przez jedne państwa wpływają na inne. Jeśli za miarę suwerenności uznać – w drodze wolnego wyboru – zdolność do zapewnienia bezpieczeństwa i dobrobytu narodu, to integracja europejska jawi się jako forma zbiorowego wzmocnienia suwerenności, bo państwa mogą wiele zadań lepiej i skuteczniej podjąć wspólnie niż w odosobnieniu. [...] Znamy może lepiej niż inne narody wysoką cenę osamotnienia. Przez uczestnictwo w decyzjach i instytucjach europejskich staniemy się podmiotem, a nie przedmiotem podejmowanych decyzji. Współczesne współzależności polityczne i gospodarcze sprawiają, że to najlepsza forma realizacji drogiej nam zasady: nic o nas bez nas.
Warszawa, 8 września 1999
[Informacja prezesa Rady Ministrów o integracji Polski z Unią Europejską, ze szczególnym uwzględnieniem stanu negocjacji z Unią, Biblioteka Sejmowa, biblioteka]
Poseł Jan Łopuszański (Nasze Koło)
Poprzednio tego typu argumenty słyszeliśmy, gdy zabierali głos sekretarze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, twierdzący, że umocnienie tak zwanej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim prowadzi do umocnienia niepodległości Polski.
Warszawa, 8 września 1999
[Informacja prezesa Rady Ministrów…]
Włodzimierz Cimoszewicz (minister spraw zagranicznych) w Sejmie
Przeciwnicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej powinni rzetelnie powiedzieć obywatelom naszego kraju, jaką realną alternatywę chcą Polsce zaproponować. Polska poza Unią, do której wstąpią nasi bliżsi i dalsi sąsiedzi, to kraj skazany na marginalizację. Nie tylko nie będziemy sami mieli dostępu do korzyści, w tym finansowych, wynikających z członkostwa, ale będziemy podwójnie tracili dystans wobec tych, którzy w tym systemie się znajdą. [...] Przypomnijmy sobie mapę Europy. Czy chcemy jako jedyni, ze szczególnym wyjątkiem Norwegii i Szwecji, pozostać poza zintegrowaną Europą, wyłącznie w towarzystwie naszych wschodnich sąsiadów?
Warszawa, 29 listopada 2001
[Stanowisko negocjacyjne rządu Rzeczypospolitej Polskiej w rozmowach z Unią Europejską, Biblioteka Sejmowa]
Poseł Roman Giertych (LPR) w Sejmie
Powiedzcie narodowi jasno: chcecie, aby Polska przystąpiła do innego państwa, państwa o nazwie Unia Europejska. [...] Czy to państwo jest państwem europejskim? [...] Upadek moralności, pornografia, narkotyki i więcej budowanych meczetów niż kościołów. [...] Czy Polacy jako naród, który tyle poniósł ofiar w walce o wolność, mają oddać tę wolność w zamian za obietnicę pieniędzy? Czy przystąpienie do państwa, jakim jest Unia Europejska, nie stanowi zaprzeczenia krwi tych, którzy podczas II wojny światowej oddali swoje życie za naszą wolność? Wolimy stare polskie przysłowie: dom ciasny, ale własny. Negocjacje rządu RP sprowadzają się do szybkiego marszu na kolanach.
Warszawa, 29 listopada 2001
[Stanowisko negocjacyjne…]
Z artykułu w „Gazecie Wyborczej”
Eurosceptycy rosną w siłę. [...] Trzeba więc jasno i uczciwie powiedzieć sobie, że zostając poza Unią tracimy historyczną szansę znalezienia się w obozie wygranych. Jak przyznaje minister ds. europejskich Danuta Hübner, ryzykujemy poważny kryzys gospodarczy, gdyż gospodarka rozkręcona jest myślą o członkostwie. W dostosowania włożyliśmy miliardy złotych, restrukturyzację przypłaciliśmy wysokim bezrobociem, czeka nas gwałtowna zmiana struktury zatrudnienia na wsi, która – jak wiadomo – jest buforem bezrobocia. Członkostwo w UE ma być dopełnieniem tych wysiłków, ale i naszą premią. Czy mamy to wszystko stracić?
Warszawa, 2 grudnia 2002
[Jacek Pawlicki, Do integracji jeden krok, „Gazeta Wyborcza” nr 280/2002]
Papież Jan Paweł II w przemówieniu do uczestników Narodowej Pielgrzymki
Wiem, że wielu jest przeciwników integracji. Doceniam ich troskę o zachowanie kulturalnej i religijnej tożsamości naszego Narodu. Podzielam ich niepokoje związane z gospodarczym układem sił, w którym Polska – po latach rabunkowej gospodarki minionego systemu – jawi się jako kraj o dużych możliwościach, ale też o niewielkich środkach. Muszę jednak podkreślić raz jeszcze, że Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów, opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji. Wejście w struktury Unii Europejskiej, na równych prawach z innymi państwami, jest dla naszego Narodu i bratnich Narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziejowej sprawiedliwości.
Rzym, 19 maja 2003
[Polskie spotkanie z polskim Papieżem, „Tygodnik Katolicki Niedziela” nr 22/2003]
Lech Kaczyński (prezydent Warszawy) w wywiadzie
Jestem za Unią, ale nigdy nie poprę koncepcji federacji, która w Europie zaczyna brać górę. Odzyskaliśmy niepodległość nie po to, by z niej po kilkunastu latach rezygnować [...]. Unia tak, ale czeka nas walka o model Unii.
Warszawa, 3 czerwca 2003
[„Gazeta Wyborcza” nr 212/2003]
Stefan Chwin (pisarz)
Narody wschodniej Europy lgną do Unii, bo chcą uciec od Rosji. Potwierdza to wynik referendum na Litwie, gdzie właściwie nie było żadnej kampanii informującej, czym Unia jest naprawdę, a prawie wszyscy głosujący poparli akcesję. Wybór jest prosty: albo Bruksela, albo Moskwa. I to jest także nadzieja Polaków: że Europa, jeśli Polska stanie się członkiem Unii, nigdy nie pozwoli na drugi Katyń.
Warszawa, 4 czerwca 2003
[Stefan Chwin, Z Brukselą, a nie z Moskwą, czyli rozmyślania przed ślubem, „Gazeta Wyborcza” nr 129/2003]
Z komentarza „Gazety Wyborczej” po drugim dniu referendum w sprawie wejścia Polski do Unii
Zagłosowaliśmy na tak. Z całą nieufnością, jaką może mieć społeczeństwo przez tyle dziesięcioleci niewolone przez obce mocarstwa, tak wiele razy oszukiwane przez własne i przez narzucone rządy, więzione w piwnicy historii. Ale też z ogromną nadzieją, z radością, z wiedzą, że tej możliwości wyboru – czy chcemy wejść, czy nie – nikt nam nie dał i nikt nie narzucił.
Warszawa, 8 czerwca 2003
[„Gazeta Wyborcza” nr 133/2003]
Witold Orłowski (ekonomista) w „Gazecie Wyborczej”
Równo 21.543 dni od zakończenia II wojny światowej (co można symbolicznie uznać za początek komunizmu w Europie Środkowej), 8644 dni od podpisania porozumień gdańskich (co można symbolicznie uznać za początek jego końca), 5234 dni od rozpoczęcia w Polsce rynkowych reform i 505 dni od zakończenia negocjacji członkowskich wstępujemy do Unii Europejskiej. [...] Do wspólnego pokoju, w którym zamieszkało pół wieku temu sześć krajów (słowo „pokój” można tu rozumieć na wiele sposobów), najpierw stopniowo dokwaterowało się kolejnych dziewięć, teraz zjawia się aż dziesięć, a kolejnych kilka czeka w przedpokoju na walizkach. […]
W Europie jest jednak dla nas wszystkich dosyć miejsca. I jestem przekonany, że za dziesięć lat nikt już nie będzie pamiętał o dzisiejszych lękach, a wszyscy będą cieszyć się, że rozszerzenie nastąpiło.
Warszawa, 1 maja 2004
[Witold M. Orłowski, Wspólny pokój, „Gazeta Wyborcza” nr 101/2004]