Schnepf: przyjazne gesty strony amerykańskiej są źle odczytywane przez polskie MSZ
- Przyjazne gesty strony amerykańskiej są odczytywane przez MSZ jako przyzwolenie na inne działania. To gigantyczny błąd, który szkodzi Polsce - mówił w "Graffiti" w Polsat News były ambasador RP w USA Ryszard Schnepf. Dodał, że list ambasador Mosbacher, który był skierowany do premiera Morawieckiego, nie powinien zostać upubliczniany.
Gość Piotra Witwickiego był pytany o słowa marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który w rozmowie "Rzeczpospolitą" stwierdził, że obrona dziennikarzy "nie jest rolą ambasadora".
- Tutaj nie chodzi o obronę dziennikarzy, a o obronę wolności mediów. To dużo większa sprawa. Jeżeli ktoś po stronie rządowej sądzi, że - ze względu na konserwatywnego prezydenta - można zapomnieć o filarach państwa amerykańskiego, to grubo się myli. Czy to jest Donald Trump, czy jakikolwiek inny prezydent, to sprawa podstawowych wolności jednostki, grup społecznych, obywateli, w tym mediów, jest sprawą fundamentalną - podkreślił gość Polsat News.
Zdaniem byłego ambasadora "przyjazne gesty (strony amerykańskiej - red.) są źle odczytywane przez MSZ". - Są odczytywane jako przyzwolenie. Podpisanie umowy o dostawach gazu, dostarczaniu elementów uzbrojenia, czy rozmowy dot. obecności wojsk, są odczytywane jako przyzwolenie na inne działanie. To gigantyczny błąd, który Polsce szkodzi - dodał.
Schnepf mówił, że stosunki Stanów Zjednoczonych do Polski są "ze wszech miar pozytywne", jednak "pewne pęknięcia wywołane są polityką wewnętrzną".
"Błędy wynikają z pośpiechu"
Piotr Witwicki pytał o to co mogą znaczyć pomyłki w treści listu. Ambasador popełniła błąd w nazwisku polskiego premiera, pisząc "Moraweicki", a później także w nazwisku szefa MSWiA, które zapisano jako "Brudzińksi".
- My troszeczkę przesadzamy. Podejrzewam, że list był przygotowany nie przez samą panią ambasador, co jest oczywiste. Otrzymała propozycję, może naniosła poprawki, dopisek własnoręczny, który świadczy o pewnym "familiaryzmie" - że osoba Morawieckiego była jej znana i czuła się w sile dopisać ręcznie uwagę dosyć osobistą, nieformalną. Błędy wynikają natomiast z pośpiechu - ocenił Ryszard Schnepf.
"Miejmy nadzieję, że tym razem Trump okaże skuteczność"
Były ambasador RP w USA odniósł się także do planowanego na 1 grudnia spotkania prezydenta Władimira Putina z przywódcą USA Donaldem Trumpem. Ma się ono odbyć podczas szczytu G20 w Buenos Aires.
- Miejmy nadzieję, że tym razem Donald Trump okaże skuteczność i powściągnie Władymira Putina - powiedział gość "Graffiti"
- Dzisiaj sankcje nie są do końca skuteczne. (...) Sankcje są pewną symboliką wykluczenia. Dobrze, że się je stosuje w przypadkach ekstremalnych - mam na myśli Iran czy Federację Rosyjską. Ten instrument jest przez środowiska ekonomiczne niechciany, ale konieczny - dodał.
Ryszard Schnepf zwrócił uwagę, że Donald Trump "sam o sobie mówi, że jest nieprzewidywalny". - Ja bym się z tym zgodził. Pamiętajmy jednak o tym, ze Putin jest bardziej doświadczonym politykiem. Jego postawa jest niezwykle zwarta i na ogół potrafi oszukać - zaznaczył.
"Stanowczość USA będzie ograniczona"
Zdaniem byłego ambasadora "stanowczość Stanów Zjednoczonych będzie ograniczona". - Gdyby nawet Putin chciał ustąpić - co będzie bardzo trudne, bo prowadzi także grę ze społeczeństwem - to oczekuje czegoś w zamian i pytanie co USA jest w stanie dać Rosji, jakiego rodzaju gwarancje i zapewnienia - wyjaśnił.
Dodał, że celem Amerykanów będzie "obniżenie napięcia, niedoprowadzenie do konfliktu zbrojnego w tym regionie i utrzymanie dialogu z Federacją Rosyjską, chociażby w kontekście problemów azjatyckich. Chodzi o Chiny i problem z Iranem - powiedział gość Piotra Witwickiego.
W niedzielę dwa kutry oraz holownik marynarki wojennej Ukrainy, które płynęły z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim, zostały w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej ostrzelane, a następnie przejęte przez rosyjskie siły specjalne. Rosja oskarżyła je o naruszenie swojej granicy państwowej. Ukraina uznała te działania za akt agresji.
Czytaj więcej