25 ofiar śmiertelnych pożarów w Kalifornii

Świat
25 ofiar śmiertelnych pożarów w Kalifornii
PAP/EPA/MIKE NELSON

Łączna liczba śmiertelnych ofiar pożarów roślinności w Kalifornii wzrosła do 25 i prawdopodobnie jeszcze się zwiększy - poinformowały w niedzielę władze.

Na północy stanu ogień zamienił w dymiące ruiny 27-tysięczne miasto Paradise i rozszerzył się na jego okolice. Zginęły tam co najmniej 23 osoby.

 

Kory Hornea, szeryf obejmującego Paradise hrabstwa Butte powiedział, że do identyfikacji ofiar potrzebne będą specjalistyczne procedury, gdyż w niektórych przypadkach "jedyne szczątki, jakie zdołaliśmy znaleźć, to kości lub fragmenty kości".

 

Biuro szeryfa zestawiło listę 110 ludzi, których los jest na razie nieznany. Nie traci się jednak nadziei na to, że wielu z nich ocalało, lecz nie ma przy sobie telefonów komórkowych ani nie jest w stanie skontaktować się z najbliższymi w inny sposób.

 

Do niedzieli pożar opanowano na 25 proc. jego liczącej 440 kilometrów kwadratowych powierzchni, podczas gdy w sobotę było to 20 proc. - poinformował rzecznik kalifornijskiej straży pożarnej. W Paradise i okolicy ogień pochłonął ponad 6,7 tys. budynków, niemal wyłącznie mieszkalnych.

 

Na południu Kalifornii dwie śmiertelne ofiary obecnych pożarów odnotowano w Malibu w aglomeracji Los Angeles. W tej części stanu żywioł zniszczył co najmniej 179 budynków - podały władze.

 

Makabryczne odkrycie

 

Zanim doszło do makabrycznego odkrycia w Paradise, gdzie mieszka 26,2 tys. mieszkańców, liczbę ofiar śmiertelnych pożarów szalejących w północnej Kalifornii szacowano na 9, a co najmniej 35 osób uznano za zaginione.

 

Pastwą płomieni w Paradise miało paść ponad 6700 domów, zarówno mieszkalnych jak i biurowych. Ogień ogarnął tę miejscowość tak szybko, że ludzie musieli uciekać tak, jak stali. - Niestety, nie wszystkim się udało. To był najgorszy z czarnych scenariuszy, obawialiśmy się jego od dłuższego czasu - powiedział ocenił szeryf powiatu Butte Kory Honea.

 

  

Silny wiatr podsyca pożary

 

Na wschód od Los Angeles szaleje pożar nazwany Woolsey Fire, który pokonał autostradę międzystanową 101 i dotarł do obszarów nadmorskich, w tym modnych miejscowościach Malibu i Calabasas. Znajdują się tam wille i rezydencje wielu celebrytów. Tysiące mieszkańców Malibu uciekało na południe nadmorską autostradą Pacific Coast Highway (PCS) lub szukało schronienia na plażach.

 

 

Szef straży pożarnej w Los Angeles Daryl Osby powiadomił w sobotę, że w okolicach Malibu znaleziono ciała dwóch ofiar. Tym samy całkowita liczba ofiar wynosi obecnie 25 na północy i południu Kalifornii.

 

W południe, w piątek Woolsey Fire obejmował obszar ponad 5600 hektarów. Pożar wybuchł w rejonie Thousand Oaks położonym w odległości 64 na północny zachód od centrum Los Angeles. Właśnie tam kilka dni wcześniej napastnik zastrzelił 12 osób w jednym z miejscowych barów.

 

Oba ogniska pożarów przesuwają się bardzo szybko podsycane przez silne wiatry.

 

 

W ocenie kalifornijskiego Departamentu Leśnictwa i Walki z Ogniem pożary objęły ponad 40 tys. ha w Kalifornii. Nad zaledwie 20 proc. tej powierzchni udało się dotychczas zapanować. W akcję ratowniczą zaangażowanych jest 3,2 tys. strażaków - pisze AFP. Ewakuowano 250 tys. ludzi.

dk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie