Prezydent Donald Trump złożył w Pittsburghu hołd zamordowanym w synagodze

Świat
Prezydent Donald Trump złożył w Pittsburghu hołd zamordowanym w synagodze
PAP/EPA/Gabriella Demczuk / POOL

Prezydent USA Donald Trump wraz z pierwszą damą Melanią złożył we wtorek w Pittsburghu hołd 11 Żydom, zamordowanym w sobotę w synagodze w tym mieście. Władze Pittsburgha i przynajmniej rodzina jednej z ofiar odmówiła spotkania się z prezydentem.

Prezydent podczas czterogodzinnej wizyty w tym mieście nie miał żadnych publicznych wystąpień.

Władze Pittsburgha, drugiego po Filadelfii największego miasta stanu Pensylwania, publicznie zaapelowały do Trumpa, aby tam nie przyjeżdżał, ponieważ pogrążone w żałobie miasto nie jest w stanie zapewnić ochrony uczestnikom pogrzebów ofiar, które odbyły się tego samego dnia.

 

 

Zaapelowano do prezydenta, aby nie przyjeżdżał

Burmistrz Pittsburgha Bill Paduto, który jest członkiem Partii Demokratycznej, argumentował swoją prośbę tym, że zdaniem władz miasta "cała uwaga (we wtorek) powinna skupiać się na ofiarach". Jak dodał, władze "nie mają wystarczającej liczby funkcjonariuszy bezpieczeństwa publicznego, aby zapewnić ochronę pogrzebów i w tym samym czasie skupić uwagę na potencjalnej prezydenckiej wizycie (...)".

Przyjazdowi Trumpa do Pittsburgha sprzeciwili się przywódcy miejscowej filii lewicowej organizacji żydowskiej "Bend the Arc: Jewish Funds for Justice".

 

Jej przedstawiciele w liście otwartym skierowanym do prezydenta zapowiedzieli, że nie będzie on dobrze widziany w Pittsburghu, jeśli wcześniej nie powstrzyma swoich ataków na "mniejszości, imigrantów i uchodźców" i nie odżegna się od swojego nacjonalizmu. Petycję organizacji podpisało do wtoku ponad 35 tys. osób z różnych środowisk Pittsburgha.

 

"Gniewna retoryka Trumpa"

Większość lewicowych mediów i politycy opozycyjnej Partii Demokratycznej obwiniają Trumpa o to, że jego gniewna retoryka stworzyła atmosferę sprzyjającą przejawom nienawiści i ekstremistom.

 

 



Wielu polityków i działaczy społecznych potępiło jako nietaktowne zachowanie prezydenta, który w kilka godzin po tragedii w synagodze Drzewo Życia zaczął na Twitterze komentować wyniki finałowych rozgrywek bejsbolowych. A podczas późniejszego wiecu politycznego w Indianapolis w stanie Indiana organizatorzy wystąpienia Trumpa nadali nagranie radosnej w tonie piosenki Pharrella Williamsa "Happy" (Szczęśliwy).

 

Spór o "Happy"


Adwokat Williamsa w formalnym liście zażądał "zaprzestania i zaniechania" nadawania na imprezach z udziałem prezydenta USA piosenki autorstwa jego klienta i zagroził procesem sądowym, jeśli Trump nie spełni jego żądań.

 

"Nie było nic +szczęśliwego+ w tragedii, jakiej doświadczył nasz kraj w sobotę i nie zostało wydane upoważnienie, by mógł pan wykorzystywać tę piosenkę w swoim celu" - napisał mecenas kompozytora i wykonawcy piosenki "Happy" Howard E. King. Prawo w niektórych stanach pozwała artystom na sądzenie organizatorów publicznych imprez za wykorzystanie ich utworów, nawet jeśli organizatorzy nabyli od firm reprezentujących artystów prawa autorskie do danego utworu.

 

Ivanka towarzyszyła ojcu w podróży

Prezydentowi i jego małżonce w podróży do Pittsburgha towarzyszyli szef jego kancelarii John Kelly, minister finansów (skarbu) Steven Mnuchin oraz córka i doradczyni Ivanka Trump z mężem Jaredem Kushnerem, także bliskim doradcą prezydenta.

Ivanka Trump przed wyjściem za mąż za Kushnera przeszła na judaizm i zgodnie z tą wiarą wychowywane są jej dzieci, wnuki Donalda Trumpa.

Prezydent zaprosił do udziału w podroży do Pittsburgha przywódców Kongresu z obu partii politycznych w celu złożenia kondolencji rodzinom i bliskim 11 ofiar sobotniej masakry w synagodze, jednak wszyscy z nich, zarówno Demokraci jak i Republikanie odmówili, przedstawiając różne powody - poinformował w środę dziennik "Washington Post".

 

Ekstremiści istnieją po obydwu stronach

Najbardziej lojalni poplecznicy Trumpa, w tym republikański kongresman Steve Scalise, stróż dyscypliny Partii Republikańskiej w Izbie Reprezentantów, bronił wizyty prezydenta na miejscu tragedii. "Jestem zadowolony, że prezydent tam jedzie. Uważam, że jest to ważny dowód na to, że w obliczu takich tragedii wszyscy jesteśmy Amerykanami i stoimy ramię w ramię" - powiedział Scalise w programie telewizji Fox News.

On sam prawie stracił życie, kiedy w czerwcu ub.r. został postrzelony podczas treningu drużyny ustawodawców z Partii Republikańskiej przed meczem z drużyną Partii Demokratycznej". Drużynę Republikanów podczas treningu w Arlington na przedmieściach Waszyngtonu ostrzelał przeciwnik Trumpa i zwolennik lewicowego demokraty senatora Berniego Sandersa.

 

Rany odniesione przez republikańskiego kongresmana - jak podkreślają komentatorzy - są dowodem, że ekstremiści istnieją po obu stronach amerykańskiej, spolaryzowanej sceny politycznej.

 

"Żarliwy zwolennik Trumpa"

Sprawcą masakry w synagodze w Pittsburghu, "najkrwawszego przejawu antysemityzmu w historii Stanów Zjednoczonych", jest 46-letni Robert Bowers - zdeklarowany antysemita i, jak wykazało wstępne dochodzenie FBI, żarliwy zwolennik Trumpa.

Prokurator federalny Scott Brady przedstawił Bowersowi 29 zarzutów, w tym 11 zarzutów popełnienia motywowanego nienawiścią religijną morderstwa z premedytacją. Zapowiedział, że będzie domagał się skazania Bowersa na śmierć. Kara śmierci jest legalna w Pensylwanii, jednak gubernator Pensylwanii Tom Wolf wstrzymał jej wykonywanie po swoim wyborze na gubernatora w 2015 r. Ostatnia egzekucja w tym stanie została wykonana w 1999 r.

las/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie