Raport Czaputowicza o służbie zagranicznej. Około 40 byłych współpracowników służb PRL nadal w MSZ

Polska
Raport Czaputowicza o służbie zagranicznej. Około 40 byłych współpracowników służb PRL nadal w MSZ
PAP/Marcin Obara

- Na stanowiska ambasadorskich oraz kierowniczych w MSZ nie ma obecnie osób, które były na listach współpracowników służb komunistycznych. Nie znaczy to, że nie ma ich w ogóle w MSZ - powiedział w Sejmie szef MSZ Jacek Czaputowicz. Według szacunków resortu około 40 takich osób nadal pracuje w MSZ.

Czaputowicz przedstawił we wtorek posłom z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych informację na temat zmian organizacyjnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

 

Zmiany w ambasadach i w resorcie

 

Szef polskiej dyplomacji poinformował, że po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych w 2015 r. na 101 ambasadorów reprezentujących Polskę na świecie wymieniono - bądź w najbliższym czasie zostanie wymienionych - 90. Zaznaczył, że w tym czasie na 111 stanowisk dyrektorów departamentów i ich zastępców zmiany objęły niemal wszystkie z nich, przy czym od lutego 2018 r. już po objęciu przez niego stanowiska szefa MSZ w styczniu - wymieniono 52 osoby na tych stanowiskach.

 

- Na stanowiska kierowniczych w centrali i na stanowiskach ambasadorskich nie ma obecnie osób, które były na listach współpracowników komunistycznych służb. Nie znaczy to, że w ogóle ich nie ma w MSZ - powiedział Czaputowicz.

 

Zaznaczył, że obecnie nie ma formuły prawnej dotyczącej wykluczania ze służby zagranicznej tego typu osób, co utrudnia działania.

 

Podkreślił także, że mimo to proces ten trwa. Przypomniał, że w przygotowanym przez MSZ - za czasów poprzedniego szefa resortu Witolda Waszczykowskiego - i przyjętym przez rząd projekcie nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej, "znalazł się zapis dotyczący przyjęcia negatywnej przesłanki dotyczącej zatrudniana w służbie zagranicznej, chodzi o pracę w służbach i organach bezpieczeństwa PRL".

 

- Projekt ten nie jest procedowany, oczywiście utrudnia to w pewnym sensie działania mające na celu spowodowanie, by te osoby nie pracowały w służbie zagranicznej. Nie ma formuły prawnej, ale z drugiej trwa ten proces wychodzenia ze służby tych osób w ramach obowiązujących przepisów - stwierdził Czaputowicz.

 

Na listach tajnych współpracowników 40 osób z resortu

 

Zdaniem Czaputowicza, z informacji resortu wynika, że w grudniu 2015 r. w MSZ pracowało 105 osób, które figurują na liście tajnych współpracowników służb komunistycznych, a obecnie jest ich 40. Jak mówił, chodzi o osoby, które same to zadeklarowały w oświadczeniach lustracyjnych.

 

Czaputowicz dodał, że wychodzenie tych osób ze służby zagranicznej odbywa się w ramach przechodzenia na emeryturę i rezygnowania z pracy. Zaznaczył, że pełną wiedzę na temat liczby tajnych współpracowników służb PRL w szeregach MSZ ma jedynie Instytut Pamięci Narodowej.

 

Minister spraw zagranicznych poinformował, że od początku 2016 r. do MSZ przyjęto 435 nowych pracowników, a 417 odeszło. Największa grupa - 103 osoby - trafiła do resortu w trybie konkursu organizowanego przez Akademię Dyplomatyczną MSZ.

 

Ponadto 99 osób zostało przeniesionych do MSZ z innych urzędów w ramach służby cywilnej, 94 osoby zostały zatrudnione w drodze konkursów otwartych, a 25 osób to absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.

 

Jedna trzecia pracowników MSZ nie potwierdziła znajomości języka

 

Czaputowicz zaznaczył, że główną ścieżką rekrutacji do MSZ był konkurs organizowany przez Akademię Dyplomatyczną. - W tym roku, w konkursie, który trwa zgłosiło się ok. 200 osób, to mniej niż rok temu, gdzie było to 400 osób, ale ciągle to duża liczba; najlepsi będą wybrani do aplikacji. Konkursy są organizowane dwa razy w roku - powiedział.

 

Szef MSZ zaznaczył, że kandydaci do Akademii Dyplomatycznej muszą wykazać się znajomością dwóch języków obcych na poziomie zaawansowanych (C1). Poinformował, że wystąpił z inicjatywą zmiany przepisów wykonawczych do ustawy o służbie zagranicznej, dotyczących wymogu znajomości drugiego języka obcego z poziomu C1 na B2.

 

- Spodziewamy się, że doprowadzi to do wzrostu liczby dobrych kandydatów, a poza tym w ten sposób system będzie bardziej taki, jak w innych państwach zachodnich - dodał.

 

Obecnie potwierdzoną znajomość co najmniej dwóch języków obcych na poziomie C1 ma 1176 osób, czyli 47 proc. stałych pracowników MSZ. - Z kolei 387 osób, czyli 15 proc. ma potwierdzoną znajomość tylko jednego języka, natomiast 936 stałych pracowników, czyli ok. jedna trzecia, 37 proc., nie ma potwierdzonej znajomości żadnego języka obcego - mówił Czaputowicz.

 

"Pracują w biurach, sami dla siebie"

 

Minister podkreślił, że w porównaniu z rokiem 2004 r., kiedy Polska przystąpiła do UE, 800 osób więcej pracuje w centrali MSZ, a 400 osób mniej pracuje na placówkach. Jak mówił, wynika to m.in. z włączenia do MSZ Urzędu komitetu Integracji Europejskiej - 300 etatów oraz utworzenia Służby Ochrony i Kontaktu.

 

- Uważam, że połowa tych etatów krajowych powstała z niczego, bez uzasadnienia, a zarazem MSZ szuka na zewnątrz chętnych do wyjazdów, bo nie jest w stanie tymi pracownikami obsadzić tych etatów zagranicznych; to są osoby z innych resortów, ze środowiska akademickiego - powiedział Czaputowicz.

 

Według ministra "wielkość polskiej dyplomacji za granicą jest na poziomie dziesięciomilionowych państw europejskich; bardzo podobna do Czech, Austrii czy Portugalii". Przekonywał, że w perspektywie powinno się dążyć do zwiększenia polskiej reprezentacji za granicą, a jednocześnie do ograniczenia w centrali.

 

- To ograniczenie ciąży na nas, psuje nam kulturę organizacyjną. Tysiąc osób nie zna żadnego języka, pracują w biurach, sami dla siebie, działalność typowo dyplomatyczną jest na drugim miejscu. To jest nasz diagnoza, ona jest dość krytyczna - ocenił Czaputowicz.

 

Zbyt mała reprezentacja w Amerykach, Azji i Afryce

 

Zaznaczył, że problemem jest też "rozkład zasobów ludzkich na poszczególne placówki".

 

- Im mamy silniejsze interesy z danym państwem, tym większa powinna być nasza obecność dyplomatyczna, żeby prowadzić te interesy - powiedział. Tymczasem, zaznaczył, analizy pokazują "nadmierną reprezentację personelu na placówkach w Europie i to zarówno Zachodniej, jak i wschodniej, zbyt małą reprezentację w pozostałych częściach - obu Amerykach, Azji, Afryce".

 

- Rozkład obecności za granicą jest luźno skorelowany z interesami Polski. Z czego to wynika? Mam radykalnie pesymistyczną diagnozę. Moim zdaniem, rozkład etatów odpowiada chęci wyjazdów dyplomatów - Morze Śródziemne, kto nie zna angielskiego to Wschód; by uczyć się angielskiego z dziećmi w Irlandii jest bardzo dobrze, tam jest dużo etatów, czy w Wielkiej Brytanii. Ale co to ma wspólnego z realizacją naszych interesów - powiedział minister. Zaznaczył, że w resorcie podjęto już starania "stopniowego przenoszenia etatów w miejsca, gdzie interesy Polski tego wymagają".

 

Czaputowicz zaznaczył, że obecnie MSZ wynajmuje "za duże pieniądze" liczne budynki w Warszawie, co nie tylko jest kosztowne, ale i utrudnia zarządzanie. "Podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu budowy budynku biurowego na działce, która jest naszą własnością, przylegającej do gmachu głównego MSZ (...). Tam chcemy wybudować siedzibę" - powiedział. Jak zaznaczył, w projekcie budżetu na przyszły rok znalazła się pierwsza transza środków na tę inwestycję.

 

Czaputowicz zaznaczył, że mija już 19 lat od momentu pierwszej decyzji w sprawie budowy ambasady RP w Berlinie przy ul. Unter den Linden. "Dzięki zaangażowaniu premiera Mateusza Morawieckiego rozpoczynamy niedługo budowę według już zatwierdzonego projektu. Zabezpieczono środki budżetowe na ten cel i władze Berlina właśnie ponowiły kolejną zgodę. Można powiedzieć, że w perspektywie kilku lat ta ambasada zostanie ukończona" - mówił szef MSZ.

 

PAP

hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie