Ratowali pijanych mężczyzn, teraz żądają zwrotu kosztów akcji. Ratownicy WOPR: ludzie przeginają

Polska
Ratowali pijanych mężczyzn, teraz żądają zwrotu kosztów akcji. Ratownicy WOPR: ludzie przeginają
WOPR Lubniewice

- Trzeba to nagłośnić. To skrajna nieodpowiedzialność - powiedział polsatnews.pl Przemysław Matczak, prezes WOPR w Lubieniewicach (woj. lubuskie) i publikuje na Facebooku zdjęcia z akcji ratowania pijanych mężczyzn. Wyjaśnia, że koszt akcji ratunkowej i poszukiwawczej wynosi od 3 do 10 tys. zł i zapowiada, że będzie domagał się jego zwrotu.

- My pełnimy tę funkcję społecznie. Ludzie nie ponoszą odpowiedzialności, śmieją nam się w twarz. Kierujemy pismo do panów o zwrot kosztów. Jeżeli są niereformowalni i nie zastosują się, skierujemy sprawę do sądu. Z tym, że w sądzie będziemy domagać się wyższej kwoty - zapowiedział w rozmowie z polsatnews.pl Przemysław Matczak, prezes WOPR w Lubniewicach.

 

Matczak dodaje, że chce nagłaśniać takie sprawy aby uświadamiać ludzi do czego może doprowadzić "skrajna nieodpowiedzialność".

 

Topili się. Byli kompletnie pijani

Akcja ratunkowa, za którą zwrotu kosztów żądają ratownicy, rozpoczęła się w niedzielę kilka minut po godzinie 19. W zgłoszeniu była mowa, że topi się dwóch mężczyzn na wysokości zejścia z lubniewickiego rynku do jeziora Lubiąż. Ratownicy ruszyli na pomoc błyskawicznie. Po wyjęciu mężczyzn z wody okazało się, że są oni kompletnie pijani. Na dodatek, korzystali z łódki wyposażonej w silnik motorowy. Na miejsce wezwano kartkę pogotowia i policję.

 

 

Ciepłe lato sprawia, że ratownicy mają dużo więcej pracy, bo jak podkreślał prezes Matczak "ludzie nie ponoszą odpowiedzialności za swoje działania". Dochodzi nie tylko do utonięć, ratownicy na co dzień borykają się z nieprzewidzianymi zachowaniami turystów. Jako przykład podaje sytuację sprzed kilku dni, kiedy rodzice pływali na pontonie w miejscu, gdzie woda miała głębokość 13 metrów, a w pobliżu ich dzieci płynęły wpław bez zabezpieczania. - Tak nie może być - komentuje Matczak.

 

Muszą liczyć na siłę własnych mięśni. Ukradli im silnik

 

Ratownicy WOPR mają również inny problem - wzrost włamań i kradzieży. Taka zuchwała kradzież miała miejsce w  jednostce WOPR w Siechniewicach (woj. dolnośląskie).

 

Z poniedziałku na wtorek ktoś ukradł im silnik z łodzi, która pozwalała ratownikom szybko dotrzeć do tonących. Teraz musza wiosłować. Wartość silnika to 3,5 tys. zł.

 

polsatnews.pl

 

 

las/grz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie