Mały Karolek wrócił do domu. W USA zrekonstruowano mu klatkę piersiową

Dokładnie miesiąc i trzy dni po operacji, Karol Stadnik wrócił ze Stanów Zjednoczonych do domu. Od razu widać, że cel został osiągnięty. Chłopiec nie ma rurki tracheostomijnej i nie potrzebuje urządzeń podtrzymujących życie. Problemem była tchawica przygnieciona przez za szybko rosnący kręgosłup.

 

"Tchawica zachowała się fenomenalnie i zachwycająco"

 

Operacja w Michigan okazała się trudniejsza niż zakładano. Trwała 12 godzin, pierwszym problemem był zagrażający życiu skrzep. Dopiero po jego usunięciu można było odbudować naczynie krwionośne w innym miejscu.

 

- Po usunięciu źródeł nacisku w postaci tych naczyń krwionośnych, tchawica zachowała się fenomenalnie i zachwycająco. Ona się po prostu odkształciła do prawidłowej postaci - mówił po przylocie z USA tata Karola, Mariusz Stadnik.

 

Efekty nie tyle widać, co słychać. Wcześniej chłopiec porozumiewał się za pomocą gestów. Teraz potrafi wypowiedzieć pojedyncze głoski, a nawet niektóre wyrazy. Mama Karola marzyła, aby wypowiedział kiedyś słowo "mama". Dzisiaj stało się to osiągalne. 

 

Karola czeka jeszcze jedna operacja, tym razem w Polsce

 

Profesor Andrzej Piotrowski z Centrum Zdrowia Dziecka podkreśla, że to, czego dokonał profesor Green i jego zespół, to wielki sukces.

 

- Mogę powiedzieć, że odetchnęliśmy z ulgą, ponieważ ryzyko śmiertelnego krwotoku było cały czas - dodał profesor.

 

Za trzy miesiące Karola w CZD czeka operacja prostowania kręgosłupa, który naciska na płuca, żołądek i jelita.  

 

- Można założyć takie pręty, które są odpowiednio namagnesowane i potem przy pomocy innego magnesu wydłuża się te pręty tak, żeby nie operować go jeszcze wiele razy - tłumaczył profesor Andrzej Piotrowski.

 

Operacja w Stanach kosztowała 3 miliony złotych. Była możliwa tylko dzięki wielkim sercom darczyńców.

 

Wydarzenia, polsatnews.pl

 

 

Czytaj więcej