Nie żyje Bernard Krawczyk. Grał w "Perle w koronie" i "Soli ziemi czarnej"
Zmarł wybitny śląski aktor teatralny i filmowy Bernard Krawczyk, znany m.in. z ról w "Soli ziemi czarnej" i "Perle w koronie" Kazimierza Kutza. Większość zawodowej kariery związał z Teatrem Śląskim im. St.. Wyspiańskiego w Katowicach. Miał 87 lat.
- Benio był nie tylko przepięknym artystą, ale też przepięknym, wspaniałym człowiekiem. Wszyscy go strasznie kochaliśmy, każde jego pojawienie się w teatrze było zawsze czymś fantastycznym. Zawsze wnosił taką energię, radość, uśmiech, filuterność. Zarażał tym wszystkich dookoła - powiedział dyrektor teatru i przyjaciel artysty Robert Talarczyk.
- Powtarzał mi: "pamiętaj, ty masz przemawiać na moim grobie". To, co zawsze traktowałem jako żart, za parę dni będzie niestety faktem. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale myślę, że po Beniu powstanie ogromna wyrwa i trudno ją będzie w jakiś sposób zasypać - dodał dyrektor.
Aktor do końca życia był aktywny zawodowo. Na deskach Teatru Śląskiego można go było ostatnio oglądać m.in. w spektaklach "Piąta strona świata" i "Czarny ogród", "Himalaje". - Był bardzo pokorny i pracowity. Do samego końca snuliśmy kolejne plany, a Benio zwykł mówić: "tylko się spiesz, bo zaraz ci umrę" - wspomina Talarczyk.
Bernard Krawczyk urodził się w 1931 r. w Podłężu Szlacheckim niedaleko Częstochowy. Debiutował jeszcze podczas nauki w Studium Aktorskim przy Teatrze Śląskim - w listopadzie 1952. Przez ponad 60 lat kariery zagrał wiele znaczących ról. Szerokiej publiczności jest znany szczególnie z filmów Kutza "Soli ziemi czarnej" i "Perły w koronie".
Nigdy nie zdecydował się na wyjazd ze Śląska
Za swoje kreacje otrzymał kilka Srebrnych i Złotych Masek. Do pracy zapraszali go dyrektorzy teatrów z Łodzi, Wrocławia i Warszawy, jednak nigdy nie zdecydował się na wyjazd ze Śląska. Jak podkreślają przedstawiciele Teatru Śląskiego, za swoje miejsce na ziemi uważał właśnie ten region, a nade wszystko Mysłowice, gdzie spędził okupacyjne dzieciństwo i wczesną młodość. Grał nie tylko w Teatrze Śląskim, pracował też w Teatrze Nowym w Zabrzu i Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, współpracował też m.in. w Gliwickim Teatrem Muzycznym.
- Wiem, że powinienem trochę przystopować, ale z drugiej strony, dopóki mam dobrą pamięć i póty mi proponują kolejne role, będę pracował. Choć kiedyś to się skończy. Bo wie pani, ja nie chcę umierać na scenie. Jeśli zacznę się zapominać i będę mieć jakieś inne zahamowania, przestanę grać - mówił w ubiegłym roku wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
We wcześniejszych latach Krawczyk zagrał w Teatrze Śląskim m.in. Leona w "Ludziach i cieniach" A. Wydrzyńskiego (reż. G. Holoubek), Gustawa w "Ślubach panieńskich" A. Fredry (reż. E. Żytecki), Estragona w "Czekając na Godota" S. Becketta (reż. J. Zegalski), Króla Ignacego w "Iwonie, księżniczce burgunda" W. Gombrowicza (reż. J. Czernecki), Rejenta w "Zemście" A. Fredry (reż. J. Zegalski), tytułową rolę w "Wujaszku Wani" A. Czechowa (reż. J. Zegalski) i Starego w "Krzesłach" E. Ionsco (reż. P. Bikont) i Magnusa w "Kontrakcie" S. Mrożka (reż. B. Ciosek).
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze