Ruszył proces wnuka Lecha Wałęsy. "Nie kopnąłem policjantki"
Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się w poniedziałek proces 21-letniego Dominika W., oskarżonego m.in. o jazdę po pijanemu autem, spowodowanie poważnego zagrożenia na drodze, a także znieważenie policjantów. Mężczyzna jest wnukiem b. prezydenta RP.
Sprawa dotyczy wydarzenia z 25 lutego 2018 r. Policja otrzymała informację, że jedną z ulic na gdańskiej Oruni porusza się golf, którego kierowca ignoruje sygnały i znaki drogowe. Według świadków auto miało też uderzyć w prawidłowo zaparkowane samochody i oddalić się. Policjanci zatrzymali kierowcę Dominika W. Młody mężczyzna był nietrzeźwy, znieważał funkcjonariuszy, a jednego z nich kopnął. Ustalono, że wcześniej groził i szarpał osobę, która próbowała go zatrzymać.
- Nie groziłem i nie kierowałem obelg w kierunku do funkcjonariuszy. Może przeklinałem, ale na pewno nie do policjantów. Nie przyznaję się, że kopnąłem policjantkę. Jak mnie rzucili na podłogę, to mogłem kogoś kopnąć, ale tylko przypadkiem. Nikogo nie skrzywdziłem, raczej to oni mnie skrzywdzili - takie wyjaśnienia, odczytane w poniedziałek przez sąd, złożył podczas przesłuchania w prokuraturze Dominik W.
Jeden z pokrzywdzonych policjantów Radosław K. zeznał w sądzie, że oskarżony podczas zatrzymania, mimo zakucia w kajdanki, był bardzo agresywny. - Próbował uderzać głową w szybę boczną radiowozu. Odgrażał się słowami: »nie wiecie kim ja jestem, dziadek załatwi mi takich adwokatów, że nie będziecie pracować w policji«. W szpitalu odmówił pobrania krwi. Twierdził, że nie da sobie wbić igły, bo jego babcia została czymś zarażona podczas pobierania krwi. Stawiał opór i szarpał się do tego stopnia, że w szóstkę musieliśmy go przytrzymać na podłodze. Wyzywał nas, krzyczał m.in. »policyjne k...y«. Podczas tej interwencji koleżankę kopnął w nogę - mówił policjant.
W reakcji na wypowiedź świadka Dominik W. oświadczył przed sądem, że z jego ust nigdy nie padły słowa, w których miał grozić funkcjonariuszom i powoływać się na wpływy swojego dziadka.
- Kopnął mnie w prawą nogę, ale nie doznałam obrażeń. Oskarżony był agresywny, podczas tej szamotaniny z nami spadły mu nawet buty - zeznała w sądzie policjantka, Justyna T.
Miał ponad 2 promile alkoholu
Dominikowi W. prokuratura postawiła pięć zarzutów, z których najpoważniejszy to "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu drogowym".
Według prokuratury, oskarżony poruszał się autem nie mając do tego uprawnień i był nietrzeźwy (w chwili zatrzymania miał w wydychanym powietrzu nie mniej niż 2,08 promila alkoholu). Kierowany przez niego golf poruszał się od lewej do prawej krawędzi jezdni, wjeżdżał na chodniki zmuszając pieszych do ucieczki, uderzał też w inne pojazdy (w jeden z nich wjechał celowo). Jedno z aut zostało poważnie uszkodzone; W. oskarżono o zniszczenie mienia.
Mężczyzna został też oskarżony o znieważenie policjantów i zmuszanie ich do "odstąpienia od czynności służbowych". Dominikowi W. zarzucono też użycie przemocy i gróźb wobec osoby, która próbowała go zatrzymać. Młodemu mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.
To nie jedyna sprawa karna Dominika W.
W trakcie śledztwa Dominik W. przyznał się do prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz uszkodzenia pojazdu. Nie przyznał się natomiast do pozostałych zarzuconych mu czynów.
Dominik W. przebywa w areszcie. Trafił do niego w ostatnich dniach marca. Tuż po zatrzymaniu gdański sąd rejonowy zastosował wobec W. środek zapobiegawczy w postaci 10 tys. zł kaucji. Mężczyzna wpłacił pieniądze i opuścił areszt, prokuratura złożyła jednak do Sądu Okręgowego zażalenie na decyzję sądu niższej instancji. 6 marca sąd odwoławczy uznał, że "poręczenie majątkowe nie jest środkiem, który w należytym stopniu zabezpieczy tok postępowania" i zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu.
To nie jedyna sprawa karna wnuka Lecha Wałęsy. Przed gdańskim sądem trwa proces, w którym mężczyzna odpowiada za naruszenie nietykalności cielesnej kobiety, swojej partnerki.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze