Łódź: zgasł silnik, więc kierowca zaczął pchać auto. Samochód stoczył się i wjechał w dzieci
46-letni kierowca fiata próbował przepchnąć samochód z jezdni, gdy ten zepsuł się na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Sienkiewicza w Łodzi. W pewnym momencie auto nabrało prędkości, a następnie uderzyło w dzieci siedzące na jednym z betonowych słupków na przystanku autobusowym.
Do zdarzenia doszło ok. godz. 18:20 w piątek.
"Prawdopodobnie zgasł silnik"
- W aucie prawdopodobnie zgasł silnik. Kierowcy pomagał przypadkowy przechodzień - powiedziała polsatnews.pl podkom. Aneta Sobieraj z KWP w Łodzi. Według ustaleń policji, przechodzień pchał auto z tyłu, a 46-latek manewrował kierownicą, idąc obok samochodu.
Auto zepsuło się na niewielkim wzniesieniu i podczas przepychania zaczęło przyspieszać. Kierowca, widząc co się dzieje, usiłował wskoczyć do samochodu, ale przewrócił się. Następnie próbował dogonić rozpędzonego fiata, jednocześnie krzycząc do przechodniów, by usuwali się z drogi.
"Niewielkie obrażenia"
Samochód uderzył w betonowy słupek na przystanku autobusowym, na którym siedziały dzieci w wieku 1, 3 i 5 lat. Dzieci z niewielkimi obrażeniami zostały przetransportowane do szpitala.
Kierowca w momencie zdarzenia był trzeźwy. W rozmowie z "Expressem Ilustrowanym", przyznał że po wypadku "przechodnie chcieli go prawie zlinczować".
Funkcjonariusze czekają na opinię szpitala dotyczącą obrażeń, jakich doznały dzieci. Dopiero wtedy policja podejmie decyzję w sprawie ewentualnej kary dla 46-latka.
Miejsce, w którym doszło do zdarzenia:
polsatnews.pl, Express Ilustrowany
Czytaj więcej
Komentarze