Krajowe Biuro Wyborcze: wartość kart z Gołaszewa była żadna

Polska

Waga znalezionych pod Warszawą zniszczonych po upływie terminów archiwizowania kart do głosowania była żadna - powiedziała szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak. Przyznała, że nikt KBW nie udzielił oficjalnych informacji w tej sprawie.

W poniedziałek w pustostanie w Gołaszewie (woj. mazowieckie) znaleziono trzy tony nadpalonych dokumentów. Niektóre leżały w stertach, inne były przechowywane w centralnej części budynku, gdzie ktoś wybudował zadaszoną konstrukcję z płyt kartonowych. Stały w niej stalowe regały przypominające te z archiwów sądowych. Były to akta spraw cywilnych z Sądu Rejonowego w Wołominie dotyczące lat 2002-2005, a także, jak wynika z nieoficjalnych informacji, wypełnione karty do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu na IV oraz V kadencję, czyli z lat 2001 i 2005. Całość była przykryta plandeką.

 

Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie wszczęła śledztwo w związku z ujawnionymi w Gołaszewie spalonymi aktami sądowymi i kartami do głosowania. Postępowanie prowadzone jest w kierunku niedopełnienia obowiązków, m.in. przez pracowników sądu.

 

Leszek Stachlewski z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ożarowie Mazowieckim powiedział PAP, że ujawnione w Gołaszewie spalone akta i karty do głosowania to nie efekt przestępstwa. Poinformował, że w pustostanie prowadzone były badania naukowe dotyczące gaszenia pożarów w archiwach sądowych. W czwartek podczas komisji regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych Magdalena Pietrzak powiedziała posłom, że "Krajowe Biuro Wyborcze nie otrzymało do tej chwili żadnej oficjalnej informacji w tej sprawie". Jak przyznała, o dokumentach urzędnicy dowiedzieli się z mediów.

 

Szefowa KBW podczas czwartkowego posiedzenia sejmowej komisji regulaminowej i spraw poselskich podkreśliła, że urząd "nie posiada informacji z jakich wyborów pochodzą karty do głosowania".

 

-W myśl dotychczasowych przepisów, które obowiązywały do stycznia tego roku, kiedy została zmieniona zasada dotycząca przechowywania dokumentów, karty do głosowania nie stanowiły zasobu archiwalnego, podlegały brakowaniu po określonym w przepisach terminach - mówiła Pietrzak.

 

- To są terminy w odniesieniu do wyborów parlamentarnych, prezydenckich, po upływie 30 dni od rozstrzygnięcia przez Sąd Najwyższy ważności wyborów, podjęcia przez Sąd Najwyższy uchwały ws. nieważności wyborów lub nieważności wyboru posła do Parlamentu Europejskiego w wyborach do PE. Natomiast w przypadku wyborów samorządowych tj. do czasu wydania przez sąd prawomocnych orzeczeń dot. wyborów, bądź też upływu zgłaszania protestów - podkreśliła.

 

Przyznała, że praktyka była taka, że wniosek na wyrażenie zgody na przekazanie do zniszczenia kart składał dyrektor delegatury miejscowej KBW do dyrektora Archiwów Państwowych i po takiej zgodzie karty zostały niszczone.

 

Jak zaznaczyła, "waga tych kart do głosowania po upływie tych terminów właściwie była żadna". - To przestało być jakimkolwiek dokumentem, który miał jakąś wagę archiwalną, dlatego nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa prawnego z tego tytułu, nie ma żadnego niebezpieczeństwa dla porządku prawnego - oświadczyła Pietrzak.

 

Dodała, że jeżeli w toku śledztwa prokuratury okaże się, że doszło do nieprawidłowości, to skutkiem tego będzie działania wobec firm, które miały zniszczyć karty do głosowania.

 

PAP

jm/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie