Marsz Równości w Rzeszowie. Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej mieli zostać pobici przez policję

Polska
Marsz Równości w Rzeszowie. Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej mieli zostać pobici przez policję
pixabay/nancydowd

I Rzeszowski Marsz Równości przeszedł w sobotę po południu ulicami stolicy Podkarpacia. Jego wymarsz mieli utrudniać m.in. członkowie Młodzieży Wszechpolskiej. Podkarpacka rzecznik MW Izabela Pomykała twierdzi, że kontrmanifestanci zostali otoczeni, a następnie pobici przez funkcjonariuszy policji.

- Mój mąż jest w tej chwili opatrywany. Ma rozcięty łuk brwiowy. Ja ma spuchnięte kolano, po uderzeniu policyjną pałką. Wiele osób zgłosiło się na SOR po tym, jak policja użyła gazu łzawiącego - mówiła rzeczniczka MW na Podkarpaciu.

 

Zapewniła, że nie było żadnych przepychanek z uczestnikami Marszu Równości i zastrzegła, że zgromadzenie MW było legalne.

 

Członkowie MW mieli krzyczeć i wyzywać

 

O interwencji policji mówili też PAP dziennikarze, którzy byli naocznymi świadkami. Twierdzili, że kontrmanifestanci zgromadzili się w pobliżu miejsca wymarszu i usiłowali przeszkodzić uczestnikom Marszu Równości. Wyzywali ich i krzyczeli pod ich adresem wulgarne określenia. Wówczas - zdaniem świadków - interweniowała policja, która otoczyła kontrmanifestantów kordonem. Wymarsz nastąpił z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem.

 

Działanie policji pochwaliła rzeczniczka Marszu Równości w Rzeszowie Patrycja Pawlak-Kamińska. Jak mówiła, kontrmanifestanci, głównie ze środowiska narodowców, utworzyli blokadę, uniemożliwiając wymarsz Marszu Równości, i - według niej - użyli gazu pieprzowego. Wówczas policja "bardzo sprawnie" zareagowała: otoczyła ich z tarczami i odizolowała od demonstrantów, umożliwiając przejście.

 

Policja nie potwierdza użycia przez funkcjonariuszy pałek i gazu. St. asp. Dominika Kopeć z zespołu prasowego KWP w Rzeszowie podała, że w czasie Marszu Równości wylegitymowano jedną osobę.

 

Ok. 1,5 tysiąca osób

 

W I Rzeszowskim Marszu Równości - zdaniem organizatorów - wzięło udział około 1,5 tys. osób. Policja podaje, że było ich około tysiąca, a przeciwników około 300.

 

 

Jak podkreślali organizatorzy marszu w zaproszeniu przesłanym mediom, miał to być przemarsz wszystkich osób, które domagają się Polski otwartej i pełnej szacunku. "Jego głównym celem jest podarowanie nadziei, odwagi i wsparcia wszystkim tym, którzy w codziennym życiu zmagają się z problemami wykluczenia" - napisali.

 

Ich zdaniem w Rzeszowie jest wielu ludzi "upominających się o prawa osób wykluczonych z powodu orientacji seksualnej, tożsamości płciowej, pochodzenia etnicznego, płci, rasy, niepełnosprawności, zaburzeń psychicznych czy wyznawanej religii".

 

Przeszli pod Urząd Wojewódzki

 

W opinii organizatorów marszu jest to dobry moment, "aby miasto, którego hasło promocyjne brzmi »Rzeszów - stolica innowacji«, pokazało, że jest ośrodkiem nowoczesnym i otwartym na różnorodność".

 

Uczestnicy Marszu Równości przeszli sprzed mostu Narutowicza najpierw na rzeszowski Rynek, a później pod Urząd Wojewódzki.

 

Mieli tęczowe flagi i transparenty, na których wypisano hasła, m.in. "Wszyscy są równi", "Moją ojczyzną jest człowieczeństwo", "Każdemu jest z nami po drodze". Wyrażali też swoje postulaty, m.in. uznania przez państwo praw osób LGBTQ+, które są pełnoprawnymi obywatelami, "do miłości oraz nadania jej oczekiwanych przez społeczność ram prawnych", podnosili też kwestie związane z równouprawnieniem kobiet w życiu społecznym i gospodarczym oraz dotyczące wsparcia dla osób na uchodźstwie.

 

PAP

bas/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie