Został skazany za zabójstwo, gdy miał 14 lat. Po 27 latach sąd oczyścił go z zarzutów
- Walczyłem o swoje życie przez 27 lat. Walczyłem o uniewinnienie. Nie zasłużyłem na to, co zrobili mi prokuratorzy - powiedział Amerykanin John Bunn podczas rozprawy w sądzie. W 1991 r. został oskarżony i skazany za zabójstwo policjanta. Jak się później okazało, niesłusznie. W więzieniu spędził 17 lat.
Dramat Johna zaczął się 13 sierpnia 1991 roku. Tego dnia w Nowym Jorku dwaj policjanci, Rolando Neischer i Robert Crosson, siedzący w nieoznakowanym radiowozie zostali postrzeleni. Napastnicy chcieli ukraść im auto. Neischer zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Anonimowy donos i wyrok skazujący
Śledczy aresztowali 14-letniego wówczas Bunna i jego 17-letnią dziewczyną Rosean Hargrave po anonimowym donosie.
Podczas policyjnego rozpoznania Crosson, policjant który przeżył, wskazał ich jako jako napastników. Później to samo zeznał w sądzie. Był jedynym świadkiem w tej sprawie.
Bunn od początku twierdził, że jest niewinny. Sąd nie powołał innych świadków i wydał wyrok skazujący.
Fałszował dowody
W 2009 roku, po 17 latach w więzieniu, Bunn został warunkowo zwolniony. Wówczas wyszło też na jaw, że głównego detektywa w tej sprawie, Louisa Scarcellego przyłapano na stosowaniu "fałszywych i wprowadzających w błąd praktyk".
Prokuratury i sądy zaczęły ponownie analizować dziesiątki spraw prowadzonych przez Scarcellego pod kątem możliwych nadużyć. Kilka wyroków skazujących anulowano.
We wtorek podczas rozprawy uniewinniającej przed Sądem Najwyższym Brooklynu Bunn nie mógł ukryć wzruszenia. Po wyroku uściskał swoich adwokatów, a następnie podszedł do sędzi, która wyciągnęła do niego ręce. Płacząc podziękował jej.
CNN, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze