Zaatakowała koleżankę w ciąży. Nóż wbiła w brzuch. Napastniczka mieszka 35 metrów od ofiary

Polska

Do ataku doszło w Bogatyni. 19-letnia pani Natalia wdała się w szarpaninę z o rok młodszą przyjaciółką, podczas której została ugodzona nożem w rękę i brzuch. Trafiła do szpitala. Dziecko na szczęście żyje, ale gdyby ostrze wbiło się 2 cm głębiej, doszłoby do dramatu. Pani Natalia jest wystraszona, wspomnienia z ataku z 27 kwietnia wracają, bo 18-letnia Aleksandra pozostała na wolności.

- Siedziała na murku razem ze swoim chłopakiem, gdy doszło między nami do szarpaniny. Gdy poczułam zimno, odsunęłam się i zobaczyłam, że na ręku mam krew. Wszędzie była krew po prostu, na całej mojej ręce. Po chwili położyłam się, bo czułam, że już tracę przytomność – opowiada Natalia Gąsiorowska.

 

- Odsłoniłam koszulkę i zobaczyłam, że mam dziurę w brzuchu, zaczęłam krzyczeć. Ona po prostu się na mnie popatrzyła z uśmiechem, wzięła torebkę, tego chłopaka i weszła do salonu fryzjerskiego – dodaje.

 

"Zakaz zbliżania się na odległość mniejszą niż 50 metrów"

 

Po zdarzeniu 19-latka trafiła do szpitala.

 

- Ginekolog zrobił USG i na szczęście okazało się, że nóż nie przebił łożyska ani nie uszkodził dziecka, ale dwa centymetry dalej i straciłabym córkę - mówi.

 

- W tym postępowaniu zatrzymano sprawcę i postawiono zarzuty. Jest to kobieta, której zarzucono spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu drugiej kobiecie, która była w siódmym miesiącu ciąży. Prokurator zdecydował o zastosowaniu wobec niej środków zapobiegawczych. Jest to dozór policji oraz zakaz kontaktowania się w jakikolwiek sposób z pokrzywdzoną oraz zakaz zbliżania się do niej na odległość mniejszą niż 50 metrów – informuje prokurator Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

 

Prokuratura nie zwróciła uwagi na fakt, że mieszkania obu kobiet dzieli zaledwie 35 metrów. Jak udało nam się ustalić, policja nie przesłuchała też kobiet pracujących w salonie fryzjerskim, w którym Aleksandra schowała się bezpośrednio po ataku.

 

- Powiem szczerze, że była bardzo opanowanym człowiekiem. Nie sprawiało to dla niej problemu, co zrobiła – opisuje właścicielka salonu fryzjerskiego.

 

"Sama z domu nie wychodzę"

 

- Ja codziennie rano się budzę i się trzęsę. Ja wiem, że obronię swoją kobietę, ale co jak na chwilę się obrócę i to się stanie? Nie wiem, jak to się skończy, bo jak ona wyjdzie na wolność z "zawiasem" i np. jakąś karą pieniężną, to co ja mam wtedy robić? Ja mam stąd uciekać? – pyta Grzegorz Wysocki, narzeczony Natalii.

 

Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, Aleksandra przebywa na badaniach, które mają stwierdzić, czy w chwili popełnienia czynu była poczytalna. Jej rodzina nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Natalię wspiera rodzina i przyjaciele, którzy również mieszkają po sąsiedzku.

 

- Byliśmy w szoku, bo znamy Natalkę. Znamy też Olę, gdzie nikt się tego po niej nie spodziewał. To raczej grzeczna dziewczyna, zawsze "dzień dobry" powiedziała. Po tym wszystkim w ogóle się nie spytali, czy coś się dzieje, jak ona się czuje? Widzą nas, mijają, żadnej reakcji – twierdzą przyszła bratowa i teściowa Natalii.

 

Zaatakowana 19-latka jest przerażona. - Ja nawet sama z domu nie wychodzę. Cały czas jest w głowie ta myśl, te momenty do mnie wracają, jakbym sobie odtwarzała film na DVD. Wszystkie szczegóły sobie przypominam, jej wyraz twarzy, jak na mnie patrzyła i nic nie zrobiła, tylko się uśmiechała. Nie mogę sobie z tym poradzić teraz… - mówi pani Natalia.

 

Interwencja

luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie