Tusk ujawnia, o czym rozmawiał z Putinem na sopockim molo. "Mówił, że cierpi, bo ma dużo ochrony"

Polska

- Pokazywałem, gdzie jest plaża, po której biegam, gdzie jest mój dom, a premier Putin opowiadał [...] że ma dużo ochrony i bardzo z tego powodu cierpi - powiedział w poniedziałek były premier Donald Tusk. Zeznając przed Sądem Okręgowym w Warszawie zdradził szczegóły spotkania na molo w Sopocie w 2009 roku z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem.

Donald Tusk zeznaje w poniedziałek przed sądem jako świadek w procesie Tomasza Arabskiego.

 

B. premier był pytany o swoje spotkania z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem, poprzedzające katastrofę smoleńską. Tusk powiedział, że miały miejsce trzy spotkania: w trakcie obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, międzyrządowe spotkanie formalne w Sopocie oraz "w cztery oczy" na molo w Sopocie w 2009 roku.

 

"Trochę po rosyjsku, trochę po angielsku, trochę po niemiecku"

 

Były premier powiedział, że spotkanie na molo trwało kilka minut i dotyczyło spraw "czysto kurtuazyjnych". Ujawnił, że rozmowa prowadzona była "na zmianę - trochę po rosyjsku, trochę po angielsku, trochę po niemiecku ze względu na nasze możliwości językowe, bo nie było tłumacza".

 

- Rozmowa polegała na tym, że pokazywałem, gdzie jest plaża, po której biegam, gdzie mniej więcej jest mój dom, a premier Putin opowiadał o takim fragmencie życia prywatnego, że ma bardzo dużo ochrony, nawet w mieszkaniu i że bardzo z tego powodu cierpi i to mniej więcej wyczerpało cały temat naszej rozmowy - relacjonował Tusk.

 

- Wiem, Wysoki Sądzie, że to nie jest satysfakcjonująca odpowiedź dla tych, którzy wierzą, że właśnie na molo spiskowcy ustalili ten tajny plan, ale ja nie odpowiadam za te interpretacje - dodał przewodniczący Rady Europejskiej.

 

"Spotkanie było gestem pod kątem fotoreporterów i kamer"

 

- Prawda jest prosta, chociaż nie brzmi najlepiej biorąc pod uwagę to, że rozmawiamy o tym w kontekście tragedii katastrofy smoleńskiej. Tak naprawdę ten gest, aby na molo zamienić kilka słów, był gestem raczej pod kątem fotoreporterów i kamer - wyznał były premier.

 

Jak dodał, ani on, ani Putin nie sprawdzali, "na ile blisko są kamery i czy ktoś słyszy to, co mówimy". - Miało to charakter dość typowy w tego typu dyplomacji takiej tzw. małej rozmowy po to, żeby fotografowie i kamerzyści mogli zrobić ładne zdjęcia niekoniecznie we wnętrzach. Oto cała tajemnica rozmowy na molo - podsumował Tusk.

 

polsatnews.pl, PAP

mr/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie