Macierewicz krytycznie o powołaniu Winida na doradcę prezydenta. "To jakieś nieporozumienie"
Były szef MON Antoni Macierewicz uważa, że powołanie Bogusława Winida na doradcę prezydenta ds.polityki zagranicznej i bezpieczeństwa "jest jakimś nieporozumieniem, albo znakiem więcej niż niepokojącym".
Prezydent Andrzej Duda powołał b. ambasadora przy ONZ Bogusława Winida na swojego doradcę ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa - poinformowała w poniedziałek Kancelaria Prezydenta.
Winid m.in. od września 2007 do listopada 2011 r. pełnił funkcję stałego przedstawiciela RP przy NATO w Brukseli; w latach 2011-2014, kiedy resortem dyplomacji kierował Radosław Sikorski, pełnił funkcję wiceszefa MSZ ds. polityki bezpieczeństwa, a w latach 2014-2017 był stałym przedstawicielem RP przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.
"Był zawsze prawą ręką ministra Sikorskiego"
- W istocie swoją decyzją personalną (prezydent) dał znak, że w sposób zasadniczy chciałby zmienić stosunek naszej polityki międzynarodowej wobec Stanów Zjednoczonych - podkreślił w czwartek przebywający w USA Macierewicz w felietonie "Głos Polski" w Radiu Maryja i Telewizji Trwam.
- Winid, jak podkreślałem wielokrotnie, to bardzo inteligentny i sprawny polityk. Zawsze podziwiałem jego zdolności. Ale jednoznacznie był za konkretną wizją relacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi, którą swego czasu tak brutalnie i wulgarnie zdefiniował pan minister Radosław Sikorski. Pan Winid był zawsze prawą ręką pana ministra Sikorskiego. Nie tylko się z nim w pełni zgadzał, ale realizował jego koncepcję, jego punkt widzenia. Wykonywał to sprawnie, skutecznie i niestety na szkodę Polski wielokrotnie. Wzięcie go do Kancelarii Prezydenta jako reprezentanta w zakresie międzynarodowym przez prezydenta RP, jest jakimś nieporozumieniem, albo znakiem więcej niż niepokojącym - mówił Macierewicz.
B. minister obrony odniósł się też do wywiadu udzielonego przez szefa MSZ Jacka Czaputowicza dziennikowi "Le Figaro". Czaputowicz w wywiadzie sprzed dwóch tygodni, na pytanie, czy Europa powinna częściej powoływać się na swe chrześcijańskie korzenie, odpowiedział, że "nie". "Każdy kraj powinien mieć swą własną tożsamość i powinien móc ją zachować. Ale nie chcemy pouczać innych" - wskazał szef polskiego MSZ.
"Trudno zgodzić się z takim stanowiskiem"
- Mówiąc krótko, powiedział jako minister spraw zagranicznych, że Polska nie będzie dążyła do upowszechniania misji chrześcijańskiej, powrotu do korzeni Unii Europejskiej, które podobno - przecież przez cały czas nam relacjonowano - były właśnie chrześcijańskie, u której źródeł stanęli ludzie, którzy właśnie chrześcijaństwo brali za punkt wyjścia w tworzeniu porozumienia i wręcz UE - zauważył Macierewicz.
Były szef MON zaznaczył, że "UE bazuje na idei porozumienia niepodległych narodów, gdzie różne zasady, jak zasada pomocniczości mają być rozumiane zgodnie z katolicką nauką społeczną".
- Wydaje się naturalne, że korzenie chrześcijańskiej Europy to jest jeden z absolutnych fundamentów naszej przynależności do UE. Trudno sobie wyobrazić żebyśmy mogli być członkami UE, nie podkreślając chrześcijańskich korzeni Europy. Trudno zrozumieć dlaczego pan minister Czaputowicz tak właśnie odpowiedział. Trudno zrozumieć dlaczego ta kwestia nie jest publicznie stawiana, jakbyśmy chcieli schować to do kieszeni. (...) Trudno zgodzić się z takim stanowiskiem i mam nadzieję, że jak najszybciej ono zostanie w odpowiedni sposób skomentowane przez odpowiednie czynniki rządowe. Żeby było jasne to nie jest stanowisko Rzeczpospolitej Polskiej, być może prywatne stanowisko pana ministra Czaputowicza, do czego oczywiście każdy ma prawo, ale nie stanowisko RP - mówił były minister obrony.
Macierewicz wyraził przekonanie, że "chrześcijaństwo jest poza dyskusją we wszystkich możliwych kompromisach, rozmowach, dyskusjach związanych z bieżą sytuacją", chrześcijaństwo nie może być częścią jakiegokolwiek kompromisu, ograniczającego nasz związek z tradycją, wartościami, z wiarą chrześcijańską".
PAP