Wypadł z drogi, skosił barierki i zatrzymał się przed kapliczką Matki Boskiej. Ludzie: cud [ZDJĘCIA]
Kierowca stracił kontrolę nad samochodem na łuku krętej drogi, auto zdemolowało przydrożne barierki. Dachujący pojazd zatrzymał się na boku tuż przed figurą Matki Boskiej. Mieszkańcy miejscowości, w której doszło do wypadku, twierdzą, że to dzięki opatrzności Bożej nie doszło do masakry pieszych. Gdyby nie opóźnienie mszy świętej o kilka minut, chodnikiem szedłby tłum.
Do groźnie wyglądającego wypadku doszło w niedzielne przedpołudnie w Michalczowej koło Nowego Sącza. Kierowca osobowego audi stracił panowanie nad samochodem, wypadł z drogi i z impetem uderzył w barierki oddzielające chodnik od jezdni. Płoty z biało-czerwonych rur zostały na odcinku kilkudziesięciu metrów wyłamane.
Samochód zatrzymał się tuż przed murowaną kapliczką.
- Auto przejechało chodnik, przewróciło się na dach i zatrzymało przy samej figurze Matki Boskiej - powiedział portalowi sadeczanin.info jeden z mieszkańców wsi.
Po wypadku kierowca wydostał się z samochodu i zaczął uciekać. Udało się go zatrzymać dwa kilometry od miejsca zdarzenia. Jak się okazało był pod wpływem alkoholu. Mężczyzna został zabrany do szpitala.
Mieszkańcy miejscowości podkreślili, że całe zdarzenie mogło się skończyć o wiele bardziej tragicznie.
- Nawet nie chcę myśleć, jak to się mogło skończyć. Gdyby nie to, że dzisiaj msza się niespodziewanie przedłużyła. Tym chodnikiem pełno ludzi zawsze wraca z kościoła. Przecież tu byłaby prawdziwa masakra - powiedziała serwisowi mieszkanka Michalczowej.
Informację potwierdził ksiądz z miejscowego kościoła, który przyznał, że msza faktycznie była tego dnia dłuższa niż zazwyczaj. - Mieliśmy chrzest dziecka i nieco dłuższe ogłoszenia parafialne - wyjaśnił ksiądz.
- Trudno tłumaczyć Pana Boga, ale dziś jest Święto Bożego Miłosierdzia i Pan Bóg pokazuje, że troszczy się o nasze życie. W sposób szczególny o tych, którzy mu zawierzą i pokładają w nim ufność - dodał kapłan.
sadeczanin.info, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze